Wielotwarzowość książki - Iza Budzyńska

- Wprowadzenie do happeningu-wystawy zorganizowanego przez Klub Dyskusji o Książce przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gnieźnie i Stowarzyszenie Konfraternia Teatralna 21 maja 2010r.

Książka trzymana w ręku wywołuje we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony czyjeś dzieło, dobro intelektualne, towar luksusowy – coś elitarnego, co należałoby traktować z nabożną czcią. Przenosić z miejsca na miejsce jak relikwię i uważać, by przypadkiem palce nie zostawiły śladów na okładce.

 

Z drugiej strony – to po prostu papier, ileś tam drzew czy makulatury, trochę czarnej farby. Prostokątny przedmiot z nietrwałego materiału, który można zabrać do pociągu, na piknik, nawet do kuchni, albo do wanny, gdy można zostawić codzienność za drzwiami. Przedmiot, który można zastąpić drugim identycznym. Więc w razie czego nie będzie żal pozaginać rogi w miejscu cytatów, które chce się po skończonej lekturze przepisać, podkreślić coś ołówkiem, nabazgrać na marginesie.

 

Książka to przedmiot i opowieść. Ale to też spotkanie. I my w to wierzymy. W końcu w Klubie Dyskusji o Książce zdarza nam się zatracić w argumentach, interpretacjach, emocjach i do upadłego bronić swoich racji.

 

Gdzieś na skrzyżowaniu formy i treści spotyka się umysł czytelnika i autora. Choć ten ostatni, jak zauważył Umberto Eco, najlepiej zrobiłby umierając po skończeniu dzieła. Skoro wypuścił w świat wytwory myśli, dalej poradzą sobie same. Każdy chce być mądry i zinterpretuje, co twórca miał na myśli, dopowie, czego nie było, ideologicznie przekabaci na swoją stronę, symbole potraktuje Freudowską psychoanalizą. Po co tu autor? Zrobił swoje, teraz zostałoby mu tylko protestować i załamywać ręce. Siłą rozpędu dzieło zyskało odrębne życie i nie da się już zatrzymać.

 

Tu na scenę wkracza odbiorca. Przefiltruje przez swoje wnętrze. Dlatego książka to nie tylko prostokąt ze sklejonych kartek. Za każdym razem otwarte stronice ożywają treścią nieco inną – czy też raczej odczytaną inaczej. Słowa płyną jak rzeka, do której wedle Heraklita nie da się wejść dwa razy.

 

Malkontenci wieszczą, że książki czeka niedaleki koniec. Bo jak to tak, żyć trzeba coraz szybciej, wszystko inne nabiera tempa, gry komputerowe, filmy, obrazki, wszystko podane na tacy, koniecznie w kolorowym opakowaniu. Podobno odzwyczajamy się od używania wyobraźni. Strony od góry do dołu wypełnione literkami to już nie to – nie dość, że trzeba te czarne na białym znaki „przetrawić”, złożyć wewnątrz mózgu w zrozumiałą historię, opisane dźwięki i obrazy znaleźć tak naprawdę w sobie – to jeszcze przecież książka wygląda najbardziej niepozornie wśród rzeczy walczących o uwagę.

 

Zostawmy jednak formę.

 

My wierzymy w spotkania i opowieści. A te można znaleźć też choćby na krążku audiobooka. Czekają w obrazkach, które w książeczkach dla dzieci znaczą nie mniej niż słowa. Starzejące się szybko nauki i nieśmiertelna poezja pokrywają się kurzem na strychach przez dziesięciolecia, ale nadal domagają się uwagi. Całe światy stoją w rządku na domowej półce, czekając który wybierzesz, gdy znużony zmęczony usiądziesz w fotelu. A może spotka je zaszczyt bycia czytanymi na głos – już się cieszą na myśl, że rośnie kolejny odbiorca. Marzenia o sprawiedliwości i ładzie wyglądają niewinnie w zadrukowanych kartkach między okładkami – ale nie dajcie się zwieść, za nimi kroczy rewolucja! Gdy rozterek duszy nie zdoła wyrazić ani filozofia, ani poezja, już czai się szaleństwo – w towarzystwie książek występujące zarówno jako przyczyna i skutek.

 

Ale dość już wstępu. Za mną czytelniku! jak zawołał klasyk. W światy ożywiane za każdym razem na nowo. Kiedy staniesz na środku, ze wszystkich stron otoczą cię szepty opowieści. Wybierz którąś. Którąkolwiek. Forma zostanie tutaj. Treść zabierzesz ze sobą.

 

                                                                                                                                           Iza Budzyńska