Rafał Jaworski - wiersze (3)

Rafał Jaworski - Urodziłem się ponad ćwierć wieku po śmierci R.M. Rilkego, mniej niż dekadę po Powstaniu Warszawskim w małopolskim miasteczku pełnym drewnianych domów z podcieniami i przejawów sowieckiej okupacji, w domu z widokiem na remizę ochotniczej straży i zepsuty przez czas zegar na wieży ratusza.(więcej o mnie na stronie: www.ikony.tychy.pl

 

 

          Próżnia i znak

 

1.

 

Zadzwoniła do nas kobieta przykuta do łóżka i telewizora:

„Włączcie info, pali się serce przeszłego Paryża”.

 

Runęła iglica przekłuwająca niebo do nieba wyższego.

Myślałem o zbiorowisku bólu i o dziesiątym kwietnia.

Ta sama aura, choć wtedy czas zrzucał nocną koszulę

 a teraz dzień zbliżał się do wieczornej toalety.

 

Od dziesiątego do piętnastego upłynęło lat dziewięć,

co według chaldejskich magów – znaczy świętą doskonałość,

powiedzmy że ironii. Zawaliła się dębowa więźba

wyschłej wiary i nadziei spękanej. We wnętrzu nawy

spopieliła swą oschłość.

 

Na bruku trwa walka o najlepsze zdjęcie, foto news.

Los relikwii, wyjadacze hitu, będą śledzić

kiedy żar zmęczy się trudem strażaków.

 

Katedra płonie szybko i sprawnie.

W cywilizacji najwyższych wydajności

osiemset lat niszczeje w kilku godzinach

 

2.

Do Kartaginy przybyłem wtedy

Płonąc płonąc płonąc

                                                               T.S. Eliot

 

Miliony osób nieustannie przybywają do suchego źródła,

ale nie chcą się przejrzeć w jego kamiennym stropie,

czyli jest tak jakby nikt się tu nie pojawiał.

Wartości są szare i przemęczone jak ostatni maratończyk

biegu dla osób z wdrukowanym autyzmem.

Ostateczność wita abstrakcję.

 

W jałowej ziemi bratek kłania się krokusowi,

tulipan walczy o miejsce ze stadem narcyzów.

Przychodzą dłonie, aby pielić to, co najmocniejsze,

korzenie zła, które kwitną żółtym światłem mleczów.

Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień.

Czy ogień może wypalić nieurodzajną ziemię

na nawóz szlachetnych zgliszczy?

„Nie gaście tego gówna,

 to cud, że się pali” –

pisze polski żurnalista

 

 

 

 

3.

 

W nocy stanął nasz stuletni zegar wiedeński.

Cisza godzin skazuje nas na elektronikę.

Poranek jest smutny. Głosi pyrrusowe zwycięstwo

człowieka nad żywiołem. Któż odnajdzie ludzi,

którzy jak dni bez cienia wzruszenia,

wolno odchodzili od Boga.

Zbawiciel szukał jednej jedynej owieczki,

         a w wolnomyślnej obojętności czterdziestu lat pustyni,

         zagubiły się całe pokolenia.

 

Cząstki witrażu Panien Mądrych i Panien Głupich,

ze szklanym szelestem i kroplą ołowiu,

sypią się na nasze głowy. Pył popielcowy.

 

To był tylko zwykły pożar, nic z mistyki płomieni.

Może pożar niezwykły, ale tylko w przestrzeni historii.

Twarz Herostratesa staje się ekranem telewizora.

 

Piętnasty kwiecień jak dziesiąty.

Po paru minutach zna się przyczynę

 

16 – 17 kwietnia A.D. 2019