Element układanki - Hanna Szemar

Element ukladanki okl2016

Autorka recenzji: Ewa Korwu


Zemsta po latach…


Piękna i mądra kobieta, wykładowczyni akademicka i pisarka, Elżbieta Kerst, niespodziewanie zostaje uwikłana w serię tajemniczych i niewyjaśnionych morderstw. Jej mąż, Stefan – patolog sądowy – staje murem za żoną, nie wierząc pogłoskom, by jego ukochana mogła mieć z tymi sprawami cokolwiek wspólnego.
Jedyną niezaprzeczalną nicią łączącą kobietę z denatami była ich znajomość oraz sympatia.

 

Wkrótce i wiara Stefana w nieskazitelność żony zostaje wystawiona na ciężką próbę, gdy zostanie mu wręczone zdjęcie żony całującej się ze swym studentem. Naoczny dowód zdrady powoduje, że mężczyzna przestaje jej ufać.

Fakt pogłębiającego się rozłamu małżeństwa oraz tymczasowego aresztowania pisarki u umieszczenia jej w celu obserwacji w psychiatryku, wykorzystuje skrzętnie jej zaufana przyjaciółka, doradczyni i menedżerka – Agata. Pomimo oporu ze strony Stefana, zbliża się do niego nachalnie, w czasie jego niedyspozycji gotuje mu obiady, a nawet u niego śpi. Kokietuje go umyślnie, ma w swym perwersyjnym zachowaniu upatrzony plan, który skrupulatnie realizuje…

 

„Element układanki” to powieść kryminalna z ciekawie zarysowanymi głównymi bohaterami, świetnie poprowadzoną intrygą (wyprowadzającą czytelnika w pole) oraz motywami zabójstw, którym towarzyszy za każdym razem rytualne znaczenie ofiary tajemniczymi znakami. Czy ślady te będą stanowiły trop dla – Artura - detektywa i przyjaciela rodziny Kerstów? Kto w tej układance jest winny, a kto tak naprawdę stanie się jej ofiarą? Do czego może doprowadzić czarna nienawistna krew, płynąca w żyłach latami mordercy?

Na te pytania czytelnik znajdzie odpowiedź w książce Hanny Szemar, która jest jej debiutem prozatorskim. Udanym – dodajmy. Książkę czyta się szybko. Akcja wciąga, a ciekawa narracja powoduje, że sami chcemy odgadnąć, za którą twarzą kryje się morderca.

Trudno mi się jednak zgodzić z tezą na czwartej stronie okładki, że książka „porusza między innymi problem wyobcowania z powodu odmienności człowieka i braku tolerancji”. Na pewnym etapie rozwoju każdy z nas spotkał się zapewne z nietolerancją i odrzuceniem. Ba- sami siebie w pewnym momencie życia pewnie nie mogliśmy znieść. Czy jest to jednak powód, by nie potrafić przebaczyć „winy niezawinionej” dobremu i uczciwemu człowiekowi? Pytanie musi pozostać otwarte…