Ból - Zeruya Shalev

Ból Shalev

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

W świecie pełnym katastrof i cudów

 

„Nie opłakuj swojej młodości, czas ma kształt koła”.

                                                                   Zeruya Shalev

 


Na swą najnowszą powieść Zeruya Shalev kazała swym wiernym czytelnikom czekać dobrych kilka lat. Jak dotąd obcowaliśmy już z kilkoma jej dziełami, z których najciekawsza okazała się doceniona na całym świecie i przetłumaczona na wiele języków trylogia: „Życie miłosne”, „Mąż i żona” i „Po rozstaniu”, skoncentrowana wokół postaci kobiecych. Pierwsza z książek była opowieścią o małżeńskiej zdradzie, druga – o kryzysie związku, trzecia – o jego ostatecznym rozpadzie.

A co nowego tym razem zaserwuje nam izraelska autorka? W zasadzie nic. Podobnie, jak w poprzednich oraz tej ostatniej, wydanej w 2013 r. książce – „Co nam zostało” – poznajemy bohaterów w chwili ich życiowego przełomu. Dorastające dzieci wybywają z gniazda, nieudolnie próbując swych sił w walce z życiem na własną rękę, a rodzice, Iris i Miki, którzy zdążyli od jakiegoś czasu oddalić się od siebie, wiodąc niejako życia równolegle, stają się sobie coraz bardziej obcy. Wydaje się, że nieuchronny już rozpad rodziny podzieli ją i skłóci na wieki. Dodatkowo, pogłębia go powtórne, gwałtowne, silne i ślepe zakochanie Iris w Ejtanie Rozenfeldzie – swej pierwszej i jedynej, zdaje się, miłości. Bohaterka natychmiast rozpoznaje go w jego prywatnej klinice, pragnąc ponownego spotkania, choćby w szpitalnej sali. Paradoksalnie, Iris trafia do kliniki Ejtana za namową męża, który nie potrafi uśmierzyć trwającego już kilka lat jej posttraumatycznego bólu, spowodowanego przez palestyńskiego zamachowca-samobójcę, który wysadził się w autobusie w chwili, gdy akurat młoda matka odwoziła swe dzieci do szkoły.

Od tamtego czasu, cała rodzina zostaje przez tę traumę drastycznie naznaczona. Każdy oskarża się za ten wypadek, pielęgnując urazy i pogłębiając animozje. Iris również ucieka przed rodziną  w pracę, wzorowo wypełniając  rolę dyrektorki szkoły. Co ciekawe, w swej pracy świetnie potrafi podołać różnym trudnościom, rozwiązać „gordyjskie węzły”, pomóc w nauce trudnym wychowankom.

Mąż, Miki, ucieka z kolei przed rodziną w grę w szachy, która wieczorami pochłania go bez reszty. A dzieci, osiągnąwszy wiek dojrzałości, są już na tyle samodzielne, że nie trzeba się o nie martwić…

W takim to „separacyjnym błogostanie”, w którym nikt nikomu nie przeszkadza, wiodąc monadyczne byty, Iris rzuca się w ramiona swojemu przeznaczeniu. Przeznaczeniu, które stygmatyzuje, nadając przydomek „Ból”. To bowiem on był przyczyną jej pierwszego wielkiego rozczarowania, gdy po roku wspólnego bycia i młodzieńczych planów na przyszłość, po śmierci matki porzucił ją, wygnał z domu niczym niechcianego zwierzaka. Czy Iris będzie w stanie ponownie mu zaufać, a tym samym porzucić swą rodzinę i życie? Kim okaże się Ejtan i jak toczyć się będą losy jej najbliższych?

Książka Shalev obfituje w różne rodzaje bólu. Pierwszy, to ten fizyczny – posttraumatyczny, następne, psychiczne, zadawane są przez wszystkich wokół. W tej powieści nie ma zwycięzców. Każdy każdego krzywdzi na dziesiątki sposobów. Dlatego też jest to książka bliska psychologii rodziny, silnie zakorzeniona w codziennym życiu.

To, co warto z niej zapamiętać, to z pewnością heraklitejskie porzekadło, że dwa razy nie można wejść do tej samej rzeki. Ona płynie, zmienia się, pieni i zarasta. Bywa dzika i niebezpieczna, choć dla spragnionego i oczarowanego jej nurtem wydaje się zawsze stabilna i piękna. Ta egzystencjalna przestroga towarzyszyć nam będzie podczas lektury niniejszej powieści  do końca.