Chorzy na miłość - Manuel Vincent

Vincent chorzy na milosc 2017

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

Przemiana

„Człowiekiem skończonym jest ten, który na piękno reaguje smutkiem”.

                                                                               Manuel Vincent

Przed nami niewielkich rozmiarów książka hiszpańskiego pisarza, publicysty i filozofa, którą zaliczyć śmiało można do tych z rodzaju psychologiczno-filozoficznych.

Wszyscy bohaterowie powieści zostali wprawną, śmiałą ręką rozrysowani przez Vincenta, by czytelnik miał wgląd w ich duszę. „Chorzy na miłość” stanowią bowiem ucieleśnienie pasji udręczonego ducha ludzi, którym co rusz towarzyszą rozterki natury erotycznej, połączonej z igraniem ze śmiercią.

Eros i Thanatos do ostatnich stron wespół będą przyciągać ku sobie bohaterów, kusić ich, uwodzić i omamiać swym czarem. Ulegnie im nawet doświadczony życiowo profesor literatury hiszpańskiej, który właśnie przybył do Madrytu, by wygłosić swój sławny na całe państwo wykład na temat życia hipotetycznej córki hiszpańskiego poety Garcii Lorci, zamieszkałej w Nowym Jorku. To właśnie tu nieziemskiej urody wiolonczelistka, Ana Bron, sprawi, że starszy od niej ponad dwadzieścia lat wykładowca, David Soria, straci dla niej głowę.

Wykładowca, którego serce składało się z wielu dotychczasowych utrat (ukochanej córeczki, żony, kolejnych kobiet…), postanowił jeszcze raz zaryzykować i dać się ponieść uczuciom.  Na początek jednak zamierzał uwolnić Anę od jej demonów, co noc zanurzających w jej słodkiej szyi pełne pożądania kły.

Od tego momentu Vincent obnaża przed nami kolejną odsłonę swej wielowarstwowej powieści – perwersyjność – ze śmiałymi opisami brutalnych erotycznych scen. Jednak nie dajmy się zwieść pozorom. Poniżenie, czy wręcz upadek człowieka rozrysowują nam granice, do jakich posunąć może się kochanek, by pomóc wyprząc się zniewolonej duszy z toksycznego, czy wręcz śmiertelnie niebezpiecznego związku.

Jeden z bohaterów straci swą duszę, prawdziwie umrze, by móc odrodzić się w nowym wcieleniu i stać się tym, kim pragnie być w oczach swej wybranki. Jednak czy utrata tożsamości nie jest jednoznaczna z brakiem autentyczności? Czy stając się kimś innym, jesteśmy jeszcze wiarygodni wobec drugiego człowieka, że ponownie się nie przemienimy?

Obiecuję, że te i inne pytania nie dadzą nam spokojnie zasnąć jeszcze na długo po odłożeniu niniejszej książeczki.