Nie całkiem białe Boże Narodzenie - Magdalena Knedler

Nie calkiem biale boze narodzenie Knedler

Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka

 

A zamiast karpia w wannie trup

Choć święta już za nami, to nadal wielu z nas tęskno za tym czasem, który podbija aura za oknem, zimne powietrze i zalegający śnieg. Jest coś radosnego w tej aurze, ale też czai się w niej pewien ponury nastrój potęgowany przez ciemne, zwodnicze dni…

Jednak święta Bożego Narodzenia mają w sobie tak zwaną magię i ogrom ciepła zaklęty w dekoracjach, choinkach, świeczkach, czy lampkach. To czas odpoczynku, zadumy i rodzinnego ciepła. Niektórzy w gronie najbliższych uciekają od tego zgiełku związanego z przedświątecznymi zakupami, które niejednokrotnie w tę atmosferę wprowadzają chaos i nastrój poddenerwowania.

Bohaterowie książki Magdaleny Knedler o znamiennym tytule „Nie całkiem białe Boże Narodzenie”, są właśnie ludźmi zmęczonymi tym przedświątecznym zabieganiem i planują święta spędzić z dala od domu.

Dziewiętnastowieczny dworek Mścigniew wydaje się ku temu miejscem idealnym. Klimatyczny, ukryty gdzieś w lesie, z dala od ludzi. Przyjeżdża do niego kilka osób, by w spokoju spędzić święta. Ale one przestają być całkiem białe i radosne, gdy jedna z pensjonariuszek – Olga – znajduje w wannie trupa. Nieszczęśliwy wypadek? Być może, dopóki ta sama dziewczyna na spacerze nie odnajduje kolejnego ciała. Do akcji wkracza duet śledczych, dość nietuzinkowych, którzy będą szukać – nie, jak się zdawało na początku – niefortunnych zdarzeń, ale prawdziwego mordercy.

Magdalena Knedler ponownie zaskakuje. Po raz kolejny udało jej się stworzyć udaną powieść, tym razem głęboko osadzoną w klasyce gatunku rodem z najlepszych książek Agathy Christie. To prawdziwie kryminalno-detektywistycznie uczta, która nie jest pozbawiona trafnych zwrotów akcji, niebanalnych przeżyć i poczucia humoru. Któż z nas nie rozkoszował się w zagadkach rozwiązywanych przez detektywa Herkulesa Poirot, wykreowanego przez królową literackiego kryminału? U Magdaleny Knedler otrzymujemy podobną rozrywkę, ale osadzoną w naszych rodzimych klimatach i to jeszcze podczas najważniejszych i najbardziej klimatycznych świąt w roku. Autorka w swojej książce nie ucieka od tych klasycznych, detektywistycznych porównań, ale świadomie zabiera czytelnika w takie rejony swej twórczości, zresztą nie po raz pierwszy. W całej gamie mrocznych, literackich thrillerów brakowało pewnego powrotu do detektywistycznej klasyki znanej właśnie z twórczości Agathy Christie, czy Arthura Conana Doyle. W „Nie całkiem białym Bożym Narodzeniu” dostajemy właśnie taką historię, do tego o lekkim humorystycznym i groteskowym zabarwieniu. To taka książka, która mimo całej dość nieprzyjemnej opowieści, budzi ciepłe i sentymentalne wspomnienia, wprowadza na trop morderczych zagadek, których – wraz z bohaterami książki – podążamy szlakiem ku ich rozwiązania.

Magdalena Knedler nie po raz pierwszy tworzy dobrą powieść, której siłą jest historia, ale też (a może przede wszystkim) postaci, które są wyraziste, wręcz namacalne. Autorka dokonuje pewnego społecznego rekonesansu, a w swoich bohaterach umieszcza wady jak i zalety naszego narodu. Przez to bohaterowie książki są pełnokrwiści i tak bliscy nam. W zgrabny sposób miesza tradycję, psychologię postaci, zagadki detektywistyczne z pewną groteską.

„W nie całkiem białym Bożym Narodzeniu” w wannie zamiast wigilijnego karpia pływa trup. Przekonajcie się sami, co jeszcze może was spotkać w tej literackiej żonglerce konwencjami. Jest to kolejna książką Magdaleny Knedler, którą jak najbardziej polecam i czekam w jej twórczości na więcej.