Godziny - Michael Cunningham

Godziny 2019.jpg

NINIEJSZA RECENZJA AUTORSTWA MICHAŁA FILIPIAKA
ZOSTAŁA NAGRODZONA - II MIEJSCE
W IX KONKURSIE RECENZENCKIM KUŹNI LITERACKIEJ - Offeliada 2019

 

 

Trzy Gracje XX wieku. Recenzja Godzin Michaela Cunninghama

 

O tym, jak ciężkie jest życie kobiety – matki, żony, córki, artystki, woźnej, pisarki, starej panny, kochanki, wdowy – pisano już niejednokrotnie. Od legendy o Szeherezadzie, przez Księgę o mieście Kobiet Christine de Pisan, aż po współczesny feminizm. Niewielu mężczyzn potraktowało jednak tematykę kobiecości i trudności, jakim musi stawić czoła z takim wyczuciem i w tak rewelacyjnej formie jak amerykański pisarz Michael Cunningham w powieści Godziny.

Fabuła wydanej w 1998 książki oscyluje wokół trzech bohaterek żyjących w różnych okresach czasowych. Dwie z nich to postaci fikcyjne – Laura Brown, gospodyni domowa i żona weterana w powojennym Los Angeles oraz Clarissa Vaughan, właścicielka niezależnego wydawnictwa we współczesnym Nowym Jorku. Trzecia przedstawiona czytelnikowi sylwetka to postać autentycznej pisarki, Virginii Woolf. Poznajemy ją w roku 1923, gdy zaczyna pisać swoje najsłynniejsze dzieło - powieść Pani Dalloway. Przeplatając ze sobą trzy linie czasowe, Cunningham wyraźnie ukazuje uniwersalne problemy, które doskwierają kobietom od dziesiątek lat. Z życia każdej bohaterki wyciągnięto jeden dzień, w trakcie którego stawia ona czoła zarówno naciskowi społeczeństwa, jak i problemom wewnętrznym. Losy kobiet przeplatają się ze sobą. Virginia, stęskniona za życiem w Londynie i znudzona krajobrazem wsi, w której przyszło jej mieszkać po ostatnim załamaniu nerwowym, podejmuje walkę z kryzysem twórczym. Dzięki temu powstaje powieść, którą czyta Laura. Podobnie jak powieściowa pani Dalloway, urządzająca przyjęcia dla londyńskiego społeczeństwa, pani Brown poświęca cały swój dzień przygotowaniu urodzinowego ciasta dla męża. Czytana książka wywołuje w niej jednak różne reakcje i zmusza do przemyśleń na temat jej roli w społeczeństwie i tego, co jest najważniejsze - dobro nuklearnej rodziny czy ona i jej marzenia oraz potrzeby. Virginia pisze więc Panią Dalloway, Laura czyta ją, a Clarissa – nieprzypadkowo dzieląca imię z główną bohaterką powieści Woolf – “przeżywa” ją, organizując przyjęcie na wzór pani Dalloway. Pretekstem do niego ma być zdobycie nagrody literackiej przez jej byłego kochanka, chorego na AIDS poetę. Dopiero pod koniec ciężkiego i wyczerpującego dnia, w wyniku nieoczekiwanego zwrotu wydarzeń, do pani Vaughan dociera, że nie może dłużej uciekać przed swoimi problemami i demonami.

Na podstawie Godzin, brytyjski reżyser Stephen Daldry w 2002 roku zrealizował film o tym samym tytule. W wiernej adaptacji w role głównych bohaterek wcieliły się Meryl Streep, Julianne Moore i Nicole Kidman, która za przedstawienie Virginii Woolf zdobyła Oscara. Produkcja świetnie oddaje poetykę materiału źródłowego i przy pomocy rewelacyjnej obsady i chwytającej za serce muzyki przekazuje podobny bagaż emocjonalny co powieść Cunninghama. Z filmem warto zapoznać się również ze względu na świetną grę aktorską. Coraz bowiem rzadziej zdarza się, by aktorstwo urastało do rangi prawdziwej sztuki.

Pisarz w swoim dziele zastosował technikę strumienia świadomości. Jest to jeszcze jedno nawiązanie do twórczości Virginii Woolf, która zasłynęła właśnie z tworzenia osobistych i emocjonalnych tekstów. Podobnie bogaty w uczucia obraz stworzył Daldry. Zarówno reżyser, jak i Cunningham składają pisarce hołd, wykorzystując jej słynną powieść jako źródło inspiracji i tło dla trzech różnych historii obrazujących kobiecość i wszystkie jej przekleństwa. Niewiele powieści i filmów potrafi tak poruszyć czytelnika i przekazać tyle prawd egzystencjalnych. To trzeba przeczytać i obejrzeć.