Wilk stepowy - Hermann Hesse

„Jedno jest tylko serce i jedno ciało, ale mieszkają w nich nie dwie dusze, nie pięć, lecz niezliczona ich ilość; człowiek jest składającą się ze stu łusek cebulą, uplecioną z mnóstwa nitek tkaniną” (Hesse)  
Samotnemu Wilkowi dedykuję…

Ponoć w każdym człowieku tkwi odrobina szaleństwa. Tak, tak… w każdym z nas jest pan Hyde. Jednak w obawie przed zbyt szybkim rozszyfrowaniem, na które możemy przecież wielorako zareagować, ta inteligenta bestia wydobywa się z nas pomału.

Nie próbujmy nawet udawać się w głąb siebie, by drążyć kanały naszej niespokojnej duszy, gdyż może się to skończyć – jak w przypadku bohatera tejże lektury – uzależnieniem. Lepiej włóżmy rękę, jak co dzień, do płytkiej szuflady konwencjonalnych zachowań, załóżmy maskę pokrytą grubo farbą konformistycznych gestów i… rozsiądźmy się wygodnie w wysłużonym fotelu, delektując się ekranowym (tudzież okienno-ulicznym) życiem innych. Swojego pomysłu na udany życiorys przecież nie mamy. Któż dziś jeszcze potrafi interesować się samym sobą, badać się, śledzić, pytać o esse?

A jednak! Harry – bo tak brzmi imię głównego bohatera – postanawia przełamać stereotyp. Jako pięćdziesięcioletni mężczyzna, zmęczony szarzyzną życia, nicnierobieniem, udawaniem, że się jest, wyrusza na wyprawę ku sobie. Wchodzi do magicznego teatru „Tylko dla obłąkanych”. Na co dzień bał się tej części duszy, choć intuicyjnie wyczuwał jej istnienie.          To właśnie tu ma wyjątkową szansę przyjrzeć się sobie prawdziwemu.
Tajemnicza i uwodzicielska Hermina oprowadza go po ciemnych zakamarkach jego duszy, uświadamiając zarazem do czego jest zdolny. Harry, początkowo zdumiony i oszołomiony wszystkim, co dotychczas zobaczył, postanawia popełnić samobójstwo. Nienawidzi siebie i życia, jakie dotychczas wiódł. Nie widzi też szans na zmianę; czuje, że na wszystko jest już za późno. Hermina, by zapobiec nieszczęściu, rozkochuje go w sobie i dalej pomaga mu drążyć dzikie wąwozy autoświadomości. W końcu rzuca mu najcięższe egzystencjalne wyzwanie: rozkazuje mu, aby ją zabił.

Zabić miłość, kiedy nareszcie kocha się prawdziwie?
Dopuszczając się mordu na Herminie, Harry zabiłby po części i siebie. Zniszczyłby zniewalające jego duszę permanentne uzależnienie od drugiego człowieka. Jednakże stałby się zarazem prawdziwym SOBĄ. Ostatecznie – odnalazł w sobie wilka. Stepowego zwierza.        A takie nie żyją stadnie.
Lecz czy można popełnić aż tak świadome morderstwo? Już milczę.


                                                                    Irmina Kosmala