Jak w niebie - Marc Levy

Śpiące królewny mieszkają w szafie…

Czy warto przeczytać książkę Marca Levy’ego? Jeśli szukamy w literaturze drugiego dna, podtekstów, symboli i wzniosłości, to z pewnością nie. Bo „Jak w niebie” to raczej – posługując się krawiecką terminologią – dobrze skrojone czytadło. Na motywach powieści powstał słodki filmik pod tym samym tytułem, z Reese Witherspoon w roli głównej. Wieść niesie, że to największy francuski bestseller ostatnich lat. Cóż, mamy w nim wszystko, co może się podobać.

Młoda, piękna, zapracowana lekarka ma ładne mieszkanie i dobrą pracę. Można by rzec: „ma kobieta perspektywy”. A jednak nie, bo Lauren brakuje do szczęścia jednego, jednak istotnego elementu. A mianowicie: życia. Tak, Lauren jest … duchem. Tak się właśnie kończy, gdy kierowca jest zmęczony i na dodatek jedzie zbyt szybko.

Mimo błyskawicznie udzielonej pomocy, lekarze nie mogą nic zrobić. Notują czas zgonu, by za chwilę ku swemu zdumieniu dostrzec ponowną akcję serca. Cud. Lauren nie umiera, tylko zapada w śpiączkę. Sytuacja młodej lekarki zastanawia lekarzy i rodzinę. Medycyna jednak ma swoje granice wiary. Podtrzymywanie życia, nawet jeśli należy ono do pięknej Lauren, sporo kosztuje. Lekarze zatem namawiają jej matkę, aby wyraziła zgodę na eutanazję.

W tym samym czasie, w drugim końcu miasta, młody i oczywiście przystojny architekt Mark wraca po ciężkim dniu do swego mieszkania, otwiera szafę i … zastaje w niej Lauren – poprzednią lokatorkę. Jego zdumienie nie ma granic. Jej zresztą też, bo jak dotąd jako duch pozostawała niewidzialna dla wszystkich. Mark jako jedyny może ją dostrzec. I uratować. Wyrwany z marazmu swojej codzienności, nie zastanawia się, czy warto podjąć to nieziemskie wyzwanie.

Czy racjonalnie myślący mężczyzna zdoła uwierzyć w to, co nie mieści się w ramach żadnej logiki? Czy uda mu się przekonać innych do swego szalonego pomysłu ocalenia Lauren? Czy ratując przyszłość dziewczyny, uratuje własną?

Czytając powieść Levy’ego dość łatwo zaakceptować świat ducha i ciała, który łączy się tu i pięknie, i romantycznie. Jej akcja poprowadzona jest tak, że czytelnik właściwie nie zastanawia się, jak to możliwe, że trzeźwo myślący Mark bez trudu obcuje z duchem Lauren (i to na wszystkich płaszczyznach). Tu śledzi się przede wszystkim ładną historię miłości silniejszej niż śmierć. Między wierszami odnaleźć można wiele zdań – aforyzmów, które moim zdaniem zawsze działają na korzyść książki i autora. Pozwalają szukać bowiem czegoś więcej niż tylko słodkiej, romantycznej historii. Za słaby punkt książki uważam liczne odautorskie dopowiedzenia. Levy niszczy wiele subtelnych fragmentów, niepotrzebnymi dopowiedzeniami, nie zostawiając czytelnikowi zbyt wiele miejsca na wyobraźnię.

W sumie jednak to całkiem sympatyczna historia niosąca optymistyczne przesłanie, że w życiu każdego z nas zdarzyć się może odrobina magii. A wtedy człowiek może już tylko poczuć się jak w niebie…

                                                                                           

                                                                                               Agnieszka Góralczyk