Tylko ja sama - Roma Ligocka

Tylko ja sama – to pamiętnikarski wycinek z jednego roku życia żydowskiej pisarki. Mimo sześćdziesięciu przeżytych lat – zakochuje się ponownie: tym razem w sławnym żydowskim profesorze, Dawidzie Schwarzu.
Cały zapis stanowić ma swoistego rodzaju katharsis, próbę oczyszczenia nieżyjącego od sześćdziesięciu lat ojca pisarki - z oskarżeń, jakie padają z ust anonimowych, współczesnych ludzi, o jego służalczą postawę w obozie koncentracyjnym wobec Niemców,  o to, że był kapusiem, (za)bił ludzi. Romie udaje się odgrzebać utajnione akta z warszawskiego archiwum. W tym trudnym rozrachunku rodzinnej przeszłości pomagają jej inni Żydzi. Ostatecznie dramatyczne poszukiwania śladów nieskalanej pamięci o swym ojcu przynoszą ukojenie: Romie udaje się nareszcie oczyścić ojca z zarzutów.
 
Drażni mnie jedynie niekonsekwencja autorki: narzeka bowiem na ilość udzielanych wywiadów, równocześnie nie unikając ich, a wręcz zabiegając o nie. Mówi, że przeszłość jest bolesna, a wciąż do niej sadomasochistycznie powraca. Karmi się codziennie wojenną pożogą, którą i tak pewnie bardziej zna z opowiadań matki, niż z prawdziwych przeżyć.
Jak powie pewien wobec niej nieprzychylnie nastawiony człowiek: „Co mogła pamiętać dwuletnia dziewczynka?”, a ona tłumaczy się, iż pamięć u człowieka pojawia już się w łonie matki, wszystko zależy od rodzaju przeżyć, a ona żyła wtedy w okrutnym czasie. Nasuwa się pytanie: skąd u małego dziecka wiedza, że czas, w którym żyje jest okrutny, skoro nigdy wcześniej nie przeżyła lepszego? I czy czytelnik uwierzy w tę pamięć?
 
Książka napisana językiem prostym. Zachwyca fakt, że dobrze zadbanej „babci” jeszcze tak wiele się chce: wciąż podróżuje, zwiedza, poznaje, zakochuje się. Podziwiam...
                                                                                                     Irmina Kosmala