Gdzie śmierć nie sięga - Paweł Daniel Zalewski

gdzie smierc nie siega Zalewski

Autorka recenzji: dr Katarzyna Bereta

Temat podróży i zapisków uczynionych pod jej wpływem ma bogatą tradycję w literaturze. Wystarczy przypomnieć chociażby klasyczną powieść Lawrence’a Sterne’a, przywoływaną tutaj nie bez przyczyny. Główny bohater Podróży sentymentalnej rejestruje otaczający go świat nie tyle faktograficznie, co emocjonalnie. Doświadcza go, przeżywając jego biedę i zachwycając się pięknem. Równocześnie dotykana w drodze rzeczywistość budzi w nim liczne refleksje, a posiadana wrażliwość wywołuje niechęć do sztuczności. Podobnie czyni Paweł Daniel Zalewski. Jego wędrówka z obiektywem przez kontynenty, miasta, wioski i obrzeża cywilizacji, pustynie, stepy i dzielnice pariasów to nie tyle utrwalanie faktów, budowanie kolażu wiedzy o Ziemi, mozaiki odległych kultur takich, jak hinduska, mongolska, arabska czy południowoamerykańska, ile uwiecznianie spotkań, wzruszeń, zdarzeń, napotkanych twarzy i uściśniętych dłoni.

Równie często podróż pojawia się jako motyw albumów fotograficznych, jednak tom Gdzie śmierć nie sięga to nie zwykły fotoreportaż z licznych ekskursji autora, ale zapis synestetycznego odbioru świata oraz swoistego dance macabre pisarza-fotografa, który od kilku lat ucieka przed kresem egzystencji. Ów koniec niepojętym zrządzeniem losu majaczy na horyzoncie nie tylko jako konieczność przypisana ludzkiej kondycji, ale jako spersonifikowane fatum, przybierające twarz chłodnej Atropos ze skalpelem, którym próbuje przedwcześnie przeciąć nić życia.

Już w pierwszym zdaniu Zalewski ujawnia to, co w innych okolicznościach interpersonalnych byłoby sekretem: „Podróżowałem, czekając na przerzut”. Fraza ta stanowi doskonałą myśl przewodnią prezentowanego albumu, obezwładniającą emocjonalnie odbiorcę na początku lekturowej przygody. Oto bowiem naszym oczom ukazuje się zapis z progu istnienia, notatka nakreślona piórem i obiektywem pośpiesznie w poczekalni, w której jednym przemyca się dobre, innym złe wiadomości. Gdzie w oczekiwaniu na „przerzut zdrowia”, próbuje się złapać świat z jego tu i teraz, z feerią barw, plątaniną kształtów, dźwięków, znaczeń i smaków. W tej ucieczce przed końcem daty tracą ważność, nie liczy się suma pokonanych kilometrów, marszruty i woli nie obciąża żadna misja, najistotniejsze staje się teraz smakowanie, przeżywanie chwil, miejsc, spotkań. Dzięki temu książka Gdzie śmierć nie sięga to szczególna dokumentacja pasji życia. Mozaika osobistych podróży w głąb i przed siebie. Utrwalenie wyścigu z czasem, motywowanego przekonaniem, że zdąży się jeszcze ujrzeć i pokazać własne spojrzenie, zanim zamknie się niepowtarzalna księga twarzy.

Ten swoisty pamiętnik z drogi, a zarazem w pewnym sensie testament, to trzecia odsłona twórczości Pawła Daniela Zalewskiego, z którą miałam możliwość zapoznać się. Powieściowy debiut − Ściana[1] (Wydawnictwo Poligraf, 2010) − zaskakuje językową dojrzałością początkującego pisarza, umiejętnością swobodnego snucia wielowątkowej narracji, interdyscyplinarną wiedzą oraz polisensorycznym obrazowaniem. Akcja osadzona zasadniczo w ograniczonej przestrzeni bloku, równocześnie rozbita zostaje na kilka wzajemnie się przeplatających strumieni czasu. W ten sposób autor unika linearnej budowy fabuły, w pułapkę której często wpadają debiutanci, co kończy się nadmierną symplifikacją świata przedstawionego oraz zubożeniem walorów artystycznych utworu. Drugi tytuł − Bez pamięci − nie został jeszcze opublikowany, jednak po lekturze jego maszynopisu mogę powiedzieć, że Zalewski z jednej strony wykorzystał swój wrodzony talent do wyławiania surrealizmu ukrytego w fałdach życia, z drugiej dał dowód niemałego doświadczenia podróżniczego oraz zdolności transponowania go w literacką tkankę.

Album Gdzie śmierć nie sięga to kolejny krok w odkrywaniu możliwości twórczych, jakie kryją w sobie liczne wyprawy autora (Indie, Mongolia, Kuba, Tajlandia, Peru, Sri Lanka, Egipt i in.). To odbicie osobowościowego kolażu, który buduje sylwetkę prezentowanego artysty: krakowianin, a równocześnie urodzony podróżnik, wychowany wśród olejnych farb i zagruntowanych płócien, fotograf biedy, synestetyk, smakosz tajskiej kuchni, filolog angielski z wykształcenia i astralnego namaszczenia, uzależniony od rockowej muzyki, zodiakalna ryba, dusza niepokorna i niezwykle emocjonalna, kolekcjoner ekstremalnych przeżyć i spotkań z odmiennymi kulturami. Słowem, człowiek, który pomimo ciążącego nad nim fatum, wymuszającego ciągłą gotowość na nowy przerzut w drodze, ma ogromne szczęście do życia i ludzi. Ten pierwszy rodzaj powodzenia pozwala mu wykradać Atropos kolejne centymetry. Dowodem tego drugiego są wyjątkowe kadry z albumu, także te podpisane przestrogą: „Nie! Kradniesz mi duszę! Nie fotografuj mnie! Chyba, że mi zapłacisz”.

Dlaczego książka Zalewskiego omawiana jest i polecana na łamach „Śląska”? Dwa są znaczące powody. Pierwszy zawiera się w tytule: Gdzie śmierć nie sięga. Górny Śląsk zżył się, zrósł z odejściem bliskich, jak człowiek przyzwyczaja się do największych nawet niewygód, dlatego rozumie i powolne zanikanie, i gwałtowny finał. Wyjące syreny, kołyszące się szafki i szklanki, stypy i dymiące hałdy oswoiły nas z myślą, że co dzień duchy podziemi muszą zebrać swe żniwo. Śmierć towarzyszy nam niczym jedna z żywych, podobnie jak Joachimowi Rybce, stąd jej naturalna obecność także w prozie i poezji. Z tego źródła zrodziło się zapewne przeczucie podmiotu lirycznego z wiersza Popiół Tadeusza Kijonki: „(…) Przepaliła się jesień, w krąg liście skruszałe | (…) Czy nie czujesz co we śnie dzieje się z twym ciałem? || Nie miej złudzeń, zbyt wiele dokoła tych znaków. | Może to już ostatnia twa jesień biedaku, | I w pół przerwany sonet z trwogi oniemiały”.

Druga przyczyna, dla której omawiany jest album Zalewskiego to fakt, że Górny Śląsk ma o wiele więcej wspólnego z podróżą, aniżeli wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka, zwłaszcza mniej zorientowanego, w którą stronę patrzeć. Tutaj ludzie od wieków peregrynują w głąb ziemi. Każdy zjazd do kopalni to wędrówka w czasie po skamieniałe kwiaty paproci, ale to również freudowskie zstępowanie w głąb siebie, jak pisze Maria Janion w Gorączce romantycznej. Z kolei Henryk Waniek opisał fikcyjną marszrutę po Śląsku wyobrażonym na malarsko przetworzonej XVI-wiecznej mapie (Opis podróży mistycznej z Oświęcimia do Zgorzelca 1257-1957). Nie sposób nie przypomnieć dwóch zbiorów Gustawa Morcinka − Listy spod morwy oraz Listy z mojego Rzymu − których treść układa się w powojenną tułaczkę autora po Europie oraz drogę jego dojrzewania do powrotu do Ojczyzny. Region ten naznaczony jest także innym rodzajem wędrówki, której literackie przetworzenie doskonale oddają karty powieści Alojzego Lyski Duchy wojny. Dziennik żołnierski 1942-1944. A to przecież jedynie nieliczne przykłady. Temat podróży w czasie i przestrzeni po Śląsku to wątek godny szerszego opracowania, wykraczającego poza ramy niniejszej recenzji. W tym miejscu pragnę bowiem zaproponować czytelnikom przede wszystkim towarzyszenie ekskursom Pawła Daniela Zalewskiego, który przemierza świat wszerz i wzdłuż, próbując wygrać wyścig ze śmiercią i odnaleźć niezdobyty jeszcze przez nią przyczółek.

Paweł Daniel Zalewski: Gdzie śmierć nie sięga. Wydawnictwo Astra: Kraków 2013, ss. 472, okł. twarda, il. kol.



[1] Recenzja powieści Pawła Daniela Zalewskiego Ściana por.: K. Bereta: Drzwi do dojrzałej prozy. Kwartalnik literacko-artystyczny „Metafora” 2012, nr 1 (82), s. 154-156.

NINIEJSZA RECENZJA ZOSTANIE RÓWNIEŻ OPUBLIKOWANA W MIESIĘCZNIKU "ŚLĄSK"