O piętnie, które ciąży jak noc...

Sławkowi Kuczkowskiemu - ostatnia lekcja życia...

W zamęcie spraw, tych, które tylko z pozoru są ważne, jeszcze we wtorek rano żyłem mistyfikacją kreowaną przez władze i media (po części więc jednak przeze mnie) - mistyfikacją, którą tak często nazywamy życiem, aferą, problemem, Wysoką lub niską Radą, podwójnymi etatami;tym, że ktoś mi publicznie ubliża - a na ulicy cześć mówi z uśmiechem przyklejonym po amerykańsku... A to pytanie, czy gołębie powinny być dokarmiane na Rynku; a to próbowałem dociec, skąd tyle zawiści w komentarzach pod artykułami... To się komuś nie podoba kler a priori, bez dania racji. To znowu krzyczą na mieszkańców Wełnicy, że sprzątali własne śmieci. Walka o Ogród Wolności – niepotrzebna - choć dobrze, że wygrana. Matka Rady, jak ją nazwano, wmawiająca komuś manipulację... Jakie to ma znaczenie?

 
Uprościłem oczywiście. Bo to ważne, że wysłuchano głosu młodych w sprawie Wolności. Ważne też – i mimo wszystko symboliczne likwidowanie MDK-u ostatniego wykwitu polityki kulturalnej PRL – aż trudno uwierzyć, kiedyś miałem taki przedmiot. Wymysły i wynalazki radnego jednego z drugim artysty, parkingi podziemne, galerie miejskie, jak uczy historia przejdą do niepamięci – dzięki Bogu. A słowa wypowiedziane po cichu przez ludzi mądrych, kiedyś objawią się Piętnem, którego nie będzie się trzeba wstydzić. Pogoń, choć nie wiadomo za czym trwa, jest poniedziałek. Dzwoni do mnie Leszek – przyjedź do MDK-u, musimy poważnie porozmawiać. I rozmawiamy poważnie. Nie o tym, ze rozwalają MDK – bo ktoś sobie wymarzył mieć tam swoją filie szkoły. Nie o tym, co kombinuje lub nie kombinuje starostwo. To tak naprawdę nie ma znaczenia... - Wiesz, ze Sławkiem jest bardzo źle...- mówi Leszek. Niby od roku wiemy, że jest źle, a jednak... I siadam na chwilę przy kawie, która kompletnie nie smakuje. Nie dlatego, że z marketu. No nic. Myślę, trzeba dokończyć sprawy Mityngu. Prace odwieźć do Poznania. Umawiam się z Andym – daj Boże więcej takich księży. Jedziemy we wtorek – pada konkluzja. We wtorek może półgodziny przed umówioną godziną. Taki niepokój – przecież to odwiezienie prac – jest ważne, ale nie na tyle, by nie przełożyć. Wybieram numer. – Dobrodzieju, a możemy jechać jutro? - Nie ma sprawy Jareczku – pada odpowiedź.

Najbliższy autobus i gnam na Piastowskie. Nie wiem co mówić, jak rozmawiać. Kilkanaście zdań, które kosztują go wiele. Widzę to. Dwie, może trzy prośby Sławka, w których jest troska o ludzi, a nie o siebie. Nie zapomniał nawet o jedenastolatku, który pościł od komputera przez dni czterdzieści – bym podziękował, bo to na pewno jest ważne. Coś o audycji literackiej w Radiu Gniezno, o uzupełnieniu strony teatru... rwie się rozmowa, ale to ja jestem bezsilny – jedno Ojcze i ze dwie Zdrowaśki po cichu, gdy łapie oddech. Pytam o Krzysztofa, pada odpowiedź – zdąży.


W głowie nasze rozmowy o Etty Hilesum, Janie od Krzyża, Simone Weil a najbardziej chyba o Hiobie, którego tak sobie upodobał, o którym mieliśmy opowiadać w Teatrze Wielkiej Biedy – który nigdy nie powstał. I jeszcze Marta Robin, którą mi teraz tak bardzo przypomina. Widzę, jaki wysiłek wkłada w podanie ręki, kiedy wychodzę, bo nie mogę Go dłużej męczyć... Telefon po południu do Oli, która przeczuwa, że nie zdąży... Ta do Eli, która nie dosłuchawszy nawet do końca informacji, łamie zakaz zawraca spod Bogucina. Zdążyła. I jeszcze ci, którzy następnego dnia zastali już drzwi zamknięte...


W międzyczasie rozmowa z Maciejem – ale popatrz, z drugiej strony, wyszła jeszcze książka, zostaje Mityng Teatralny, pewnie u „Franków” będzie co roku Królewska Droga Krzyża... Dziś w czwartek piszę felieton wcześniej... Tęsknię, a jednocześnie wiem, że mało kto nauczył mnie tak wiele... Przez moment egoistyczne pytanie, co zrobiłem w swoim życiu? Czy by pożegnać się ze mną też ktoś zawróci w pół drogi? Przecież nie wiem, ile mam czasu... Trochę ponad rok temu gościliśmy ze Sławkiem Wojtka Stamma -  pisarza. Dwa dni później dzwonił już Sławek ze szpitala...

 

                                                                                                                    Jarosław Mixer Mikołajczyk

 

***
spotkanie z aniołem
rozkosz szukająca artykulacji
krzątanina serca
tortura nocy
można by rzec

piętno

/wiersz Sławomira Kuczkowskiego z tomu Piętno/