Equus asinus - Dariusz J. Bednarczyk

Przedmiotowe opowiadanie jest fikcją literacką, a zatem wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe.

 

 

Działo się to w bardzo, bardzo odległych czasach i w bardzo, bardzo odległych  krainach. Pewien ubogi, acz niezwykle krzepki młodzian, znużony mało perspektywicznym losem parobka, podjął brzemienną w skutki decyzję wstąpienia w szeregi bogaczy. Za zaoszczędzone cztery talary nabył młodego, dobrze rokującego osła, a uzyskawszy aprobatę wójta, przystąpił do zagospodarowywania ugorów za wsią.

Osioł nie należał do bitych w ciemię, toteż od razu zrozumiał, iż zbyt wielki wysiłek zanadto szkodzi ogólnej kondycji psychofizycznej, zwłaszcza biorąc poprawkę na brak  proporcjonalnej w jego przypadku rekompensaty. W trosce zatem o własne zdrowie, postanowił markować robotę.

Dosyć szybko ambitny, pracowity, lecz nadal niemajętny młodzieniec pojął, że na  pomoc, by nie wspomnieć o jakiejkolwiek wyręce ze strony stoickiego czworonoga, nie może liczyć w żadnym  zakresie, w związku z tym samodzielnie przetaczał głazy, powalał drzewa, karczował chaszcze, równał teren. Wytrwał w samozaparciu. Niewykonalne stało się możliwe. Po roku morderczej harówki, znacznie osłabiony, mimo to szczęśliwy parobek, zebrał pierwsze,  wielkim trudem i poświęceniem okupione plony.

Jakież było jednak jego zdumienie, kiedy okazało się, iż rynek wewnętrzny zareagował co najmniej chłodno na ziarno zaoferowane przez nowego dostawcę. Przyczyna była  prozaiczna. Importerzy oferowali zboże tańsze nawet o 30 %!

Pojąwszy daremność podjętego wysiłku, fiasko ambitnych planów, krach i  załamanie życiowej strategii,  zdruzgotany parobczak kompletnie osiwiał w ciągu zaledwie jednej nocy, a podupadłszy znacznie na zdrowiu, zwłaszcza po wycofaniu przedstawiciela miejscowych władz gminnych z ustnej umowy dotyczącej prawa do nieodpłatnego zagospodarowywania gromadzkich nieużytków, niezadługo potem definitywnie odszedł z ziemskiego padołu.

Z nagła osieroconego kłapoucha skwapliwie przygarnął rzeczony wójt. Osiołek długo stanowił pocieszną atrakcję dla letników wypoczywających w agroturystycznym  gospodarstwie udzielnego władcy samorządowego. Zwłaszcza dzieci uwielbiały towarzystwo stoickiego czworonoga. Na solidnym wikcie nowego pana dożył sędziwego wieku. Kiedy szczecina osła przybrała odcień klasycznej siwizny i na dodatek stracił  ochotę na opuszczanie zacisznych murów stajni, przerobiono go na karmę dla psów.

Jaki z tego wynika morał? – Pamiętaj biznesmenie młody, sporządzaj pisemne umowy!

 

 

PS.

 I czytaj ze zrozumieniem… (Choć w wielu przypadkach i tak nie ma to większego znaczenia, ale to już zupełnie inna bajka).

 

*Osioł domowy