W Bretanii - Kazimierz Brakoniecki

W Bretanii2014

Autor recenzji: Zbigniew Masternak


Brakoniecki w Bretanii

Otworzyły się granice, poprawił się status finansowy większości Polaków i wielu zaczęło podróżować. Szybko znalazło to odzwierciedlenie na rynku wydawniczym – został zalany książkami o charakterze podróżniczym. Są to głównie przewodniki elitarnych wydawnictw jak Pascal, ale też ukazuje się wiele innych publikacji, w których autorzy opisują swoje podróże do miejsc egzotycznych (W. Cejrowski, B. Pawlikowska, M. Wojciechowska). Opisywana jest także Europa - z największym upodobaniem opowiada się o Toskanii i Prowansji.

Relacje z podróży zaczęły dominować w twórczości wielu pisarzy - z podróżowania zaczął żyć literacko Andrzej Stasiuk, dołączyli do niego Ziemowit Szczerek i Małgorzata Rejmer. To książka „Jadąc do Babadag” przyniosła Stasiukowi Nagrodę Literacką Nike - tak bardzo od tej pory w siebie uwierzył, że tłucze książkę o podróżowaniu za książką, zupełnie się w tym zatracając. Rejmer po Bukareszcie zamierza opisać Albanię. Nie wiadomo, dokąd po Ukrainie wyruszy Szczerek, ale na pewno gdzieś wyruszy, Paszport Polityki powinien taką wyprawę sfinansować.

Opowieści Szczerka, Stasiuka i Rejmer można sprowadzić do jednego mianownika - są strasznie pobieżne. Ich autorzy zdają się kompletnie nieprzygotowani do opisywania miejsc, które odwiedzają. Zyskujemy pozór nowości, nieskażonej głębszą wiedzą. Może to ciekawe dla tych, którzy się nie ruszają poza opłotki Warszawy albo Krakowa. Problem w tym, że jeżeli już ktoś dobrze zna miejsca opisywane przez wspominanych wyżej autorów – wtedy wiemy, że mamy do czynienia z dziełem banalnym. Mieszkałem swego czasu na Ukrainie przez dziewięć miesięcy, mam tam wielu znajomych wśród pisarzy i piłkarzy. Rewelacje Szczerka zdają mi się przez to… naiwne.

W twórczości wybitnych pisarzy literatura podróżnicza stanowi zwykle pewien margines, czasem bardzo istotny, ale jednak margines. Można tutaj zaliczyć „Podróż włoską” Goethego czy zapiski Z. Herberta („Barbarzyńca w ogrodzie”). Ci dwaj wiedzieli, jak opisywać odwiedzane miejsca – widać, że byli solidnie przygotowani, konfrontowali rzeczywistość z wcześniejszymi lekturami.

Do grupy autorów-omnibusów należy zaliczyć z pewnością Kazimierza Brakonieckiego (ur.  1952 ). To polski poeta, eseista, krytyk literacki, redaktor, animator kultury. Obecnie szefuje Centrum Polsko-Francuskiemu Cote d’Armor – Warmia i Mazury w Olsztynie. Dotąd z obfitego dorobku olsztyńskiego twórcy znałem głównie poezję, ale ostatnio w ręce wpadła mi jego książka „W Bretanii”, wydana w 2009 roku. Przykuła moją uwagę, bo Francja to miejsce, w którym przebywałem, które opisywałem w powieści „Nędzole” (2014). Zajrzałem także do Bretanii, chociaż o tej krainie w mojej książce tylko kilka zdań.

„W Bretanii” to pierwsza w Polsce eseistyczna książka o historyczno - geograficznej krainie położonej we Francji, która od wieków zachwyca wędrowców celtycką spuścizną oraz urokliwym rozłożeniem nad Oceanem Atlantyckim. W książce Brakonieckiego widzimy ludzi ukazanych z perspektywy historycznej, a także – osadzonych we współczesności. Bretończycy potrafili zachować swoją tożsamość narodową, określaną przez język, tradycje, stroje, a mimo tego Bretania stała się regionem wyróżniającym się gospodarczo – z dużym znaczeniem rolnictwa i dziedzin związanych z morzem. Uprawia się tutaj pszenicę, kukurydzę, owies, ziemniaki, warzywa i owoce. W Bretanii produkuje się około 1/2 francuskiego drobiu i mięsa wieprzowego, prowadzona jest także hodowla bydła. W zatokach hoduje się małże i ostrygi.  

Podróżując – i opisując - Brakoniecki odkrywa przy tym siebie, wspomina swój rodzinny region. Książka jest nie tyle opowieścią, co podróżnym notatnikiem, zapisanym wspomnieniami, skojarzeniami i analogiami. Czuje się fascynację olsztyńskiego pisarza bretońską ziemią. Związków z Warmią i Mazurami raczej trudno się doszukać – w końcu nawet nie jest to strefa pomorska, nie jest to taka enklawa, jak chociaż Kaszubi (gdyby to byli przynajmniej potomkowie Prusów albo Jadźwingów).

Brakoniecki nie jest biernym podróżnikiem. Interesuje się wszystkim, co spotyka na swojej drodze. Opisuje krajobrazy, ludzi, zwyczaje. Powstała książka gęsta od faktów. Pisarz zachłannie anektuje do swej opowieści wszystko, co ma jakąś wartość dokumentalną albo anegdotyczną. Po prostu dużo wie i chce tę wiedzę przekazać czytelnikowi. I ta wiedza właśnie różni Brakonieckiego od Stasiuka, Rejmer czy Szczerka. Książka z tej przyczyny bynajmniej nie traci - fakty nie przytłaczają opowieści. Brakoniecki potrafi korzystać z wielu chwytów literackich, głównie poetyckich. Stosuje zapis, w którym nie ma niepotrzebnych zdań.

Książka podzielona jest na 3 części, z których ta ostatnia to głównie bibliografia oraz bretońskie fotografie autorstwa Rogera Moizana. Ta ostatnia część to świetne dopełnienie dwóch pozostałych.

Wielu zechce po tej lekturze Bretanię odwiedzić. Warto zabrać ze sobą w podróż książkę Brakonieckiego, warto być do tej podróży solidnie przygotowanym.