Europejka - Manuela Gretkowska

„Dzienniki, autobiografie są wypolerowaną dupą. Nie, najczęściej tylko półdupkiem”

 

                                                                                                                                     M. Gretkowska 
Po książkę sięgnęłam tuż po przeczytaniu bardzo osobistej opowieści Romy Ligockiej Tylko ja sama. Książki te łączy koncept pamiętnikarskiego zapisu – sprawozdania z wydarzeń życia potocznego, natomiast różni wszystko inne. W książce Romy, przesyconej bólem (nawet miłość jest tu dziwnie czerstwa i powściągliwa), nie urzekło mnie ani jedno zdanie. Natomiast Gretkowską rozdziewiczyłam ołówkiem, zakreślając nim ślady swej bytności już na pierwszej stronie. Język pisarki – poetki – chciałoby się rzec – ocieka metaforą, dlatego więc czyta się ją wieloznacznie i pięknie. By skandalizować – miesza formę języka poetyckiego z wulgarnym charchlem.

Książka nasycona miłością do męża, ale przede wszystkim również do odkrywanego po raz pierwszy przed ”czterdziestką” macierzyństwa. Córka pisarki, Pola, ma już dwa latka. Matka ją bacznie obserwuje, chroni, uczy, a przede wszystkim uwielbia. W pewnym momencie odkrywamy, że ta dziewczynka potrafi nawet inteligentnie narobić w pieluszkę.

Po lekturze tego dziełka czytelnik dowie się różnych ciekawostek na temat samej autorki: kogo uwielbia, z czego szydzi, po jaką lekturę sięga.
Co ciekawe, nasza polska skandalista wyśmiewa wprost publiczne efekciarstwo i  hipokryzję Kazimiery Szczuki.

Przeczytać na pewno warto. W pociągu lub przeciągu. Gdzie bądź! Polecam.

                                                                                                                                                         Irmina Kosmala