Ta prawdziwa - Sandor Marai

ta-prawdziwa-w-iext115619676.jpg2022.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala 

 

Urojenie kontra rzeczywistość

Uwielbiam literaturę, która nasycona jest ciekawymi przemyśleniami na temat życia, osadzonymi głęboko w sercu i rozumie autora. Przed nami bardzo refleksyjna książka, w której bohaterowie przemawiają do nas w formie monologu, dzieląc się swoimi przemyśleniami, uczuciami oraz tym, co wyróżnia ich spośród rozlicznych doświadczeń wspólnego życia.

Marika, pierwsza żona Piotra, opowiada nam o swoim związku z mężem, którego uważała za dar niebios i którego kochała do szaleństwa. Niestety, nigdy nie miała go dla siebie. Opowiada więc o bólu świadomości, że nie posiadła tej osoby w pełni, nie zdobyła, przegrała walkę. Jej mąż z kolei zabiera nas do swojego mieszczańskiego świata, życia w luksusie  i dorastania w rodzinie przestrzegającej wszystkich konwencji jego klasy.  Opowiada nam również o swojej obsesji na punkcie dziewczyny, która zaczęła pracować jako służąca w domu rodziców i totalnie zdestabilizowała jego życie. W swej opowieści przenosi nas do pamięci swojej pierwszej żony, którą po upływie czasu zaczyna oceniać inaczej. Judyta, ta piękna panna, która hipnotyzuje Piotra i która dzięki niemu otrzymuje to, czego pragnęła, jest trzecią osobą, która dzieli się z nami swoją opowieścią, ale nie nastąpi to w tej książce. Autor dopuści ją do głosu w Judit… i echo.

Przed nami również świat Węgier w okresie międzywojennym znajdujący się w tle niepokojącego kanonu głosów, które składają się na elegijne portrety małżeństwa autorstwa Márai.

Dwa mocne wyznania w narracji pierwszoosobowej, które przemawiają z wirów miłosnego trójkąta: żona, mąż i druga kobieta. Dama z klasy średniej, kulturalny gentelman i biedna pokojówka.

Dwie różne wersje tej samej prawdy, ta sama oś czasu wydarzeń, widziana przez rozbieżne soczewki subiektywnych interpretacji, które rzucają niekończące się cienie na bohaterów, których lęki, zdrady i mordercze namiętności skazują ich na trwałe oderwanie się od siebie, czyniąc ich niezdolnymi do przebicia się przez maski nieugiętych środowisk społecznych i zwodniczych oczekiwań.

Márai konstruuje grę luster, w której odbicie każdej postaci jest zniekształcone przez jej własne postrzeganie rzeczywistości. Kim jest prawdziwa żona? Prawdziwa miłość? Namiętność? Która prawda zwycięży?

Czy są jakieś osoby winne, gdy nieodwzajemniona miłość ujarzmia racjonalność? Kiedy desperacja rządzi dumą?

Czytelnik słucha z rosnącym osłupieniem, olśniony surową, nagą szczerością każdego monologu i nie ma innego wyjścia, jak rozgrzeszyć ich oboje, ponieważ każda ze stron jest ofiarą samooszukiwania się, nie tylko w sferze osobistej, ale także społecznej.

Tradycyjne konwencje moralne burżuazji zachęcają do dyskrecji i fałszywej skromności, które usprawiedliwiają hipokryzję i oszustwo, tak więc bohaterowie Máraia cierpią w milczeniu, ich komunikacja jest martwa zanim jeszcze się zaczęła, a ich rany goją się, by znów zostać rozdrapane. Pogłębiają się więc, aż do punktu, z którego nie ma wyjścia, gdzie siła woli staje się bezsilna wobec z góry określonego przeznaczenia, gdzie nowa era reżimu komunistycznego jest tylko kolejną formą tyranii przebraną za braterstwo.

Bohaterowie Máraia medytują o śmiercionośnej sile pożądania, idealizacji i śmierci bez śladu użalania się nad sobą czy moralizatorskiego tropu, a ich kronika, wolna od urazy i oskarżeń, staje się jedynym środkiem do „jedynej prawdy”, wyzwalającej prawdy – tej, którą zawsze znali we wnętrznościach; prawdy, która pozwoli im znosić ciężkie brzemię życia wypalonego przez pochłaniającą moc niedopasowanej miłości, nieudanego zaufania i skazanej na niepowodzenie przez splot nieporozumień.

 

---------------------------------------------------------------------------------

Sandor Marai, Ta prawdziwa, przeł. Irena Makarewicz, Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, Warszawa 2021.