Samotność kinomana. Geneza - Łucja Dudzińska

Dudzinska Łucja Samotność kinomana.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

Świat odczarowany

Tak chciałoby się… cofnąć czas, przestrzeń i nasze zaniechania. Tak chciałoby się odrodzić z popiołów na nowo, w zmodyfikowanym na naszą korzyść świecie, sytym ojcowską troską, ufnością, przeszywaną nie tylko czczą wiarą, lecz pewnością w jego Istnienie. Bo właśnie temu słowu, zapisanemu wielką literą, w moim odczuciu Łucja Dudzińska dedykuje zebrane w niniejszym tomiku wiersze, spisane na przestrzeni dwudziestu sześciu lat (1972-1998).

Dlaczego Istnienie – a nie Samotność? Przecież to ona podpowiada nam już w tytule trop tego spotkania. Można by z pewnością napisać wielki traktat na jej temat, rozpoczynający się od słów:  „Błogosławieni samotni…”. Ale zaraz.  Kto jest samotny? Czy ten, który wpatrzony błędnymi oczami w oblicze drugiego człowieka, łaknący jego czułości, zauważenia i dopełniania swej nieokreśloności, próbujący zagłuszyć swój ból wtuleniem się w przypadkowe ramiona? Czy może ten, którego potrzeba bycia ważnym zniknęła; ten, kto jest całkowicie zadowolony z siebie takiego, jakim jest. Ktoś, kto nie potrzebuje nikogo, by mu mówił: „Jesteś bezcenny”. Jego znaczenie jest bowiem wewnątrz niego, a nie w kapryśnych spojrzeniach innych ludzi – w półbogach decydujących kciukiem swojej ręki o naszej w ich świecie wielkości oraz przeznaczeniu.

W wierszach Łucji Dudzińskiej dotykamy obu tych samotności niemal równocześnie (jestem samodzielna i sama – w tłumie), jednak dość naskórkowo, ledwie ocieramy się o nie, by udać się dalej, w nieco inną przestrzeń. Z każdym następnym wersem wnikamy głębiej, niczym oddech przez usta. Tak, to przecież właśnie tam przesypuje się piasek słów, które nie dają żadnej nadziei ani ukojenia. Bo słowo, choćby zaklęte w najpiękniejszy wers, nie może być uzdrawianiem ducha, jak wyrażone zostało to expressis verbis w Kartce bezpieczeństwa:

wiersz nie powinien być autoterapią
nie może być prognozowaniem przyszłości
potkniesz się na pierwszej przeszkodzie
i nie wstaniesz ( …)

Zatem jeszcze głębiej, w mrok immanencji i skowytu duszy o ukojnie tego rozdarcia, które roztrwania każdą próbę wrażliwej egzystencji ku byciu prawdziwym.


Urodziłam się pod znakiem Bliźniąt
mam słoneczne i pochmurne dni
księżycowe i mroczne noce (…)

Tak tłumaczy się w wierszu Pół na pół dziewczyna, ale wiemy, że to blaga. Znak zodiaku nie usprawiedliwia żadnego egzystencjalnego rozszczepienia. Dlatego też dopiero nieco dalej (głębiej) robi się ciekawie, bo prawdziwie:


(…) mam wrogów i przyjaciół
wzloty prawe i lewe – upadki
ciekawe momenty i nudne chwile

mam matkę i matkę naturę więc lubię
góry i podziwiam morze nie mam ojca
ale mam dziadka i dużo starszą siostrę

czyli mam miłość i odtrącenie
z twarzą wspomnień i tą bez wyrazu
jestem samodzielna i sama – w tłumie (…)

Oto trzy strofy nadające puls prawdziwości rozpoznania siebie w świecie. Nie jestem już małym dzieckiem, słyszymy; wiem, co lubię i co mi sprawia przyjemność; zdaję sobie sprawę z tego, co zyskałam, a z czego mnie wykastrowano. Potrafię w końcu być „sama”, jak w dwóch przywołanych wyżej wariantach.

W niemal konfesyjnej odsłonie wiersza wyczuwamy szczerość i próbę rozpoznania się w tej szalonej ekwilibrystyce życia. A kto nie zechce tego pojąć, zobaczy tylko zasłonę:

dwie twarze – dwie tarcze – dwie strony medalu
awers i rewers pocztówki ze zmyślonych wakacji
dwa serca to w środku i na dłoni (…)

Tomik Samotność kinomana. Geneza został tak pomyślany, że w trzech jego częściach (Apostrofa, Geneza, Postscriptum) poznajemy trzy różne oblicza kobiety-artystki i jej wysiłku, by ujarzmić myśli, dać im ujście w wiersz, posypać nimi niczym białym pudrem ranę. To nic, że pod spodem będzie jątrzyło się ciemne źródło bólu, może jednak nikt tego rozdarcia nie zauważy?

W Apostrofie składającej się z pięciu utworów o tytułach wyrażonych w formie imperatywów: Decyduj, Wspominaj, Czytaj, Czekaj, Żyj – poszczególne wersy układają się we wspomnienia. Na przekór heraklitejskiemu poglądowi na naturę świata – ich bohaterka chciałaby wejść raz jeszcze do tej samej rzeki, ale z innymi przekonaniami, z głową cięższą o pozyskane doświadczenia:

(…) Nie oznacza to,
że chcę przeżyć siebie  jeszcze raz. Przeżyć myśli,
słowa, na chwilę zatrzymać bieg rzeki. Może

wystarczy zmącić wodę, która kiedyś spłynęła
przezroczysta do stóp dorastającej dziewczyny? (…)

                                            Wspominaj. Geneza

Jakie to proste: „wystarczy zmącić wodę”, prawda? Tylko co dalej. Czy w tym mule zobaczy się więcej? Czy zmącenie obnaży prawdę, czy raczej znów ją od nas oddali, rozproszy, rozszczepi na drobiny (nie)istnienia? Poza tym, takie myślenie – „mącenie wody” – może być niebezpieczne, doprowadzające do odbezpieczenia zawleczki i niekontrolowanej eksplozji:

(…) złudne chwile radości szybko gasną
wybuchają odłamki przemijania
ranią serce przerywają sen
i rozgrywkę w sens życia (…)

                        matka

W swojej Genezie Łucja Dudzińska wychodzi od prostej obserwacji: żyjemy w świecie, w którym już nikt nie musi nas wyzyskiwać, bowiem sami siebie wyzyskujemy. Ekscesywne życie może prowadzić do zawału duszy. Rozpadają się wówczas wszystkie dotychczasowe powiązania, również z samą sobą.

(…) zapomniałam być
zapomniałam myśleć mówić
uciekałam
przestałam być sobą
a za mną i przede mną – życiobycie
- zatrzymasz mnie
- teraz? (…)  

                       rejestry

Remedium na ten stan zawieszenia – na życiobycie -  jest odwrót od siebie w stronę Istnienia. I w tym oto momencie wracamy do tego, co zostało wyrażone już w pierwszych słowach próby interpretacji Samotności kinomana…: Istnienie jako imperatyw moralny, Istnienie jako naczelna i najważniejsza zasada życia, postawiona niczym wykrzyknik przed samotnością i innymi próbami określenia naszej egzystencji.

U Łucji Dudzińskiej wiersz staje się odrysem sumienia. Odważny autobiografizm w jej utworach w znikomym stopniu stanowi narcyzm czy przejaw kryzysu wyobraźni. Hegemonia „ja” w Samotności kinomana… wynika raczej z próby dokonania wiwisekcji.

(…) w głowie traumatyczne przeżycia
oraz echo przywołujące w wyobraźni
dzikie zwierzęta
- chować się? stawić im czoło? (…)  

                       nożyce kamień papier

Cisza – to przywilej słuchania, nieposiadania opinii w świecie bombardowanym informacjami. Więc na koniec dopisek – Postscriptum  - który odczytuję jako odwagę uwierzenia w prawdę, czyli przekroczenia natłoku informacji. Świat, do którego zaprasza nas Łucja Dudzińska, jest światem odmitologizowanym, odczarowanym, bliskim naszej pokaleczonej rzeczywistości. Diagnoza jest prosta: musimy mieć siłę, aby zmierzyć się z prawdą różną od naszych pragnień oraz przekonań. Ale czy ta myśl jest aby na pewno kusząca? Czy nie jest szpetna, wytarta, zmechacona? A może takiej myśli dziś potrzebujemy – starej prawdy na nowe czasy. Kto wie.

 

-------------------------------------------------------

Łucja Dudzińska, Samotność kinomana. Geneza, (niepublikowane wiersze z lat 1972-1998), Wydawnictwo FONT, Poznań 2022.