Dopóki mamy twarze- C.S. Lewis

"Złoty osioł" Apulejusza bywa czasem przywoływany w zestawieniach porządkujących historię baśni czy w ogóle – fantastyki. Znajdująca się w nim historia Erosa i Psyche ma wiele cech klasycznej baśni, a cały "Złoty osioł" pod wieloma względami przypomina powieści fantasy: motywy mityczne wydają się tu być podporządkowane rozrywce, choć za wartką, humorystyczną akcją majaczy, być może, głębsza warstwa znaczeń, związana ze starożytnymi misteriami Izydy i wierzeniami neoplatoników. Późniejsze epoki, mniej lub bardziej doceniając wartką akcję i żywy język "Złotego osła", szukały w nim alegorii, kierującej odbiorcę ku religii, filozofii i mistyce. Krótko po tym, jak Psyche została zdemaskowana przez Junga jako antyczna wersja archetypu animy, dzieło Apulejusza doczekało się retellingu, stworzonego przez autora żywo zainteresowanego tak platonizmem i teologią, jak znaczeniem mitu w literaturze - C.S. Lewisa.

 

Powieść Lewisa powstała w cieniu kamienia milowego fantastyki - tolkienowskiego "Władcy Pierścieni", i jeśli posłużyć się kryteriami, które utarły się znacznie później, sama może być zakwalifikowana do fantasy. W kręgach fantastów jest jednak znacznie mniej znana i doceniana niż "Opowieści z Narni", mająca z nią wiele wspólnych punktów. Tym bardziej wypada się cieszyć, że "Dopóki mamy twarze" zostało przypomniane w Polsce dzięki nowemu wydaniu wydawnictwa Esprit.

 

"Dopóki mamy twarze" nosi podtytuł "Mit opowiedziany na nowo", ale równie dobrze można by tu mówić o "micie poprawionym". Lewis świadomie wprowadził do historii opowiedzianej przez Apulejusza zmianę, pozwalającą mu skomplikować relacje między bohaterami, ale przede wszystkim, jak sam stwierdził, "odpowiednią": podobnie jak karły z "Ostatniej bitwy" nie są w stanie zobaczyć rajskiego sadu, tak siostra Psyche nie może ujrzeć pałacu, będącego darem Erosa. To czyni ją ciekawszą postacią - u Lewisa staje się ofiarą tragicznej niepewności, sprowadzonej przez gorycz. Podczas gdy Psyche pozostaje w powieści tą samą dziecięcą, czystą pięknością, którą była u Apulejusza, jej odrażająco brzydka siostra Orual musi przemyśleć całą tę historię z różnych punktów widzenia, poznać siebie i dotrzeć do ostatecznego zrozumienia znaczenia swego życia znacznie bardziej krętą drogą. Ostatecznie Psyche schodzi na dalszy plan, a Orual, później Królowa Glome, staje się główną bohaterką - a jednocześnie portretem (podobno) Joy Davidman, żony Lewisa (której zadedykowana jest powieść), ale także wcieleniem sporów o relacje między nauką a religią, filozofią a wiarą, sięgających korzeniami głębiej niż epoka, w której powstał "Złoty osioł", aż do presokratyków, Platona i Arystotelesa. Wszystkich tych autorów, czasem w zawoalowany sposób, wymienia w swej powieści Lewis. Pomijając rozsypane tu i ówdzie nawiązania filozoficzne, a także dosłowny cytat z Safony, greckiego antyku nie ma tu za wiele, a realia powieści są przeciwieństwem barwnej scenerii dzieła Apulejusza: świat przedstawiony w "Dopóki mamy twarze" jest prosty, wręcz ascetyczny; składa się z kilku symbolicznych elementów, co pozwala uwydatnić charakterystyczny dla Lewisa element alegorii i skoncentrować uwagę czytelnika na relacje między bohaterami. Dosłownie powtórzonych motywów ze "Złotego osła" jest tu mniej niż w "Opowieściach z Narni", gdzie ("Koń i jego chłopiec") książę Rabadasz zmienia się w osła i zostaje ocalony w podobny sposób jak bohater Apulejusza.

 

Znacznie więcej jest w powieści nawiązań do Platona. Eros, syn Afrodyty-Ungit, w swej złowrogiej formie znany jest w ojczyźnie bohaterek jako Cień Bestii, a cienie w ogóle pojawiają się w życiu Orual w dość znaczących sytuacjach. Scjentystyczna (choć, jak się zdaje, już platonizująca) filozofia Lisa zostaje odrzucona na rzecz innej, uwzględniającej rolę mitu jako niedoskonałego przekaźnika boskiej rzeczywistości, podobnie jak Sokrates - co sugerowałyby zawarte w "Apologii..." aluzje do tez Anaksagorasa - odrzucił czysty naturalizm dla swej etyki cnót, z której jego uczeń rozwinął teorię idei. W związku z Sokratesem pojawia się także wzmianka o misteriach eleuzyjskich, do których Platon nawiązuje w odniesieniu do odrodzenia duchowego - a o nim właśnie marzy Orual. Psyche pieszczotliwie nazywa Orual Mają, co z jednej strony kojarzy się z indyjską "zasłoną" - "złudą", a z drugiej, co chyba bardziej istotne - oznacza po grecku "matkę", "babkę", a przede wszystkim "akuszerkę"; biorąc pod uwagę rolę, jaką w życiu Psyche odgrywa siostra, a przede wszystkim zakończenie książki, Lewis wyraźnie nawiązuje tu do sokratejskiej "metody majeutycznej". Maja-akuszerka pomaga Psyche-duszy połączyć się z bogiem, sama skazana na bolesną egzystencję w zmiennym świecie fałszu; chcąc uratować spójność swego świata, długo nie chce podążyć za przebłyskiem boskiej rzeczywistości, który napotyka po drodze, ale jej droga doprowadza ją w końcu do absolutnego Piękna, które pamiętamy z "Uczty". I wreszcie, opowieść Psyche o jej podróży do pałacu i pierwszym spotkaniu z bogiem-kochankiem kojarzy się z opisem ekstazy, której doznaje dusza kontemplująca idee, zawartym w platońskim "Fajdrosie".

 

Lewisowi zarzuca się czasem antyfeminizm. W znacznym stopniu jest on rzeczywiście dostrzegalny w "Trylogii kosmicznej", a i "Dopóki mamy twarze" wydaje się nie być od niego wolne. Autor zdaje się sugerować, że postępy Orual w różnych dziedzinach związane są z jej tragedią, spowodowaną brzydotą; bohaterka wyraźnie zwraca się ku męskiemu trybowi życia, bo normalne życie kobiece jest przed nią zamknięte. Niemniej jednak talent Orual do szermierki jest autentyczny, a sposób, w jaki potoczył się jej los, umożliwił jej rozwinięcie go tak, że mogła ocalić nie tylko życie ukochanego mężczyzny, ale także swój kraj; nawet, jeśli ona sama uważała swe panowanie za daremne, w rzeczywistości takie nie było.

 

Jeśli sposób poznania bóstwa przez Psyche przypomina drogę mistyka, to droga Orual jest intelektualna; skierowana przez swego nauczyciela w stronę filozofii, jest w powieści rzeczywiście figurą platońskiego filozofa, takiego jakiego pamiętamy z "Uczty": pomiędzy duszą-Psyche a rozwiązłą Rediwal, symbolizującą ciało, jest Mają-akuszerką, zwracającą duszę ku poznaniu idei poprzez ból rodzenia. (Jeśli chodzi o nawiązania do "Uczty", nie bez znaczenia pozostaje tu także nieodwzajemniona miłość Orual do jej nauczyciela Bardii; kiedy Orual chce rzucić się do wody, by ponieść śmierć, naśladuje nie tylko Psyche Apulejusza, ale także nieszczęśliwą poetkę Safonę). Jako taka, jest postacią zdecydowanie pozytywną i mimo swej tragedii zwycięską. Lewis na pewno nie jest tu jednoznacznie antyfeministyczny - być może da się tu nawet mówić o polemice z linią ujęcia roli kobiety dominującą w twórczości Inklingów, a obecną choćby w "Trylogii kosmicznej" czy "Miejscu lwa" Charlesa Williamsa. Orual to przeciwieństwo naiwnej Tinidril z "Perelandry", a zakończenie jej historii bardzo różni się od moralistycznego podsumowania losów williamsowskiej Damaris Tighe; Królowa Glome, odmawiająca małżeństwa, zostaje zapamiętana jako myśliciel, wojownik i heros.

 

Skoro to Lewis, należałoby się spodziewać obecności w książce wątków teologicznych. Może zaskakiwać, że jest ich rzeczywiście niewiele, a choć religia jest w książce wszechobecna, historia kontaktu z bóstwem jest przedstawiona raczej w terminach filozofii religii niż teologii. Kiedy pojawia się bóg w liczbie pojedynczej, jest to na pewno nie Bóg chrześcijański, ale grecki Eros, zniekształcony przez pryzmat kultury barbarzyńców. Kwestia religio vera czy nawet różnic między politeizmem a monoteizmem nie zostaje w ogóle poruszona. I choć rzuca się w oczy, że treść powieści nawiązuje do tytułu lewisowskiego "Boga na ławie oskarżonych", konflikt wewnętrzny Orual rozpięty jest wyraźnie na osi pomiędzy naturalizmem a wiarą w czynniki nadprzyrodzone. Historia opisana w powieści pokazuje, że bogowie są inni, niż widzi ich człowiek, ale nie wyjaśnia ich istoty: księga Orual kończy się w momencie, kiedy zaczyna mówić o tym, jacy rzeczywiście są. Także problemy etyczne pojawiają się tu raczej w kontekście poznania własnej natury niż chrześcijańskiej eschatologii. Jeśli "Dopóki mamy twarze" jest apologią wiary, to w każdym razie nie jest apologetyką; spośród książek Lewisa jest chyba najmniej dydaktyczna, co - trzeba przyznać - raczej wychodzi jej na dobre.

 

Fabuła powieści Lewisa nie jest skomplikowana. Bohaterów jest niewielu, a świat, który zamieszkują, jest ledwie zarysowany; również narracja jest dość monotonna, by nie rzec - nużąca. "Dopóki mamy twarze" wiele traci, jeśli nie jest czytane tak, jak czytany był "Złoty osioł": jako alegoria filozoficzna, relacjonująca proces wtajemniczenia w misteria. Wydarzenia zaczerpnięte z antycznej baśni o Psyche mają drugą warstwę znaczeń, która zostaje odsłonięta przed Mają, gdy zaczyna rozumieć sens swoich czynów; stanowią one tylko obrazy, przy pomocy których raz jeszcze opowiedziane zostaje życie Orual - obrazy wyjaśniające jej związek z Psyche i stawiające całość jej losów w nowym świetle. Mit jest tu - jak zawsze u Lewisa - narzędziem przekazania człowiekowi wizji świata widzianego z boskiej perspektywy. Orual, zajęta filozofią, słusznie pragnie poznać także grecką poezję, przed którą wzbrania się Lis, widzący w niej najpierw kłamstwa, a potem niedoskonałe odbicie prawdy (taka kolejność odzwierciedla ewolucję poglądów samego Lewisa-Mysomythusa, którego określenie mitu jako "kłamstwa tchnącego przez srebro" odbiło się echem w twórczości Tolkiena). Także grecka sztuka ma w powieści podobnie dwuznaczny wydźwięk; jak pokazuje obraz kobiety, wolącej modlić się przed starym topornym posągiem niż przed piękną statuą w greckim stylu (co nawiązuje może do platońskiego rozróżnienia na Afrodytę Uranię i Pandemię), to niedoskonałość ludzkiej wyobraźni każe zamykać bogów w niedoskonałych formach - a jednak te formy są potrzebne, by uzyskać z nimi kontakt. W ten sposób "Póki mamy twarze" analizuje i rozwija na nowo platonizującą Inklingowską filozofię mitu.

 

Powieść o Orual to klasyka, nawet jeśli nieco zapomniana. Stanowi dobry przykład literatury, której zalety opierają się na twórczym powtarzaniu wątków zaczerpniętych z mitów. Niezależnie więc od tego, czy zakwalifikuje się ją do fantasy, uważna lektura powieści Lewisa może wyjaśnić wiele wykorzystywanych w fantasy mechanizmów. Jest także świetną lekturą uzupełniającą do cyklu narnijskiego, który na stałe zapisał się w historii gatunku i który również zawiera elementy alegorii nawiązującej do charakterystycznego dla Lewisa, wyrażonego przez mity, platonizmu. A niezależnie od tego, mieszanka alegorii filozoficznej, portretu psychologicznego i uwspółcześnionego mitu sama w sobie tworzy na tyle ciekawe połączenie, że "Dopóki mamy twarze" po prostu trzeba przeczytać.

 

                                                                                                                       Sylwia Wilczewska

                                                                                                             http://paradoks.net.pl/read/13453