„Życie przemija, pamięć pozostaje” - pamięci Szczepana Kropaczewskiego

Szczepan Kropaczewski.jpg

(zdjęcie pobrane ze strony: 107257.jpg (491×480) (poluje.pl) [dostęp: 28.02.2022)

Niedawno odszedł nagle mój przyjaciel po piórze, Lech M. Jakób, a dziś poddusza gardło niespodziewana informacja o kolejnej stracie…

Pana Szczepana Kropaczewskiego – poety, pisarza, pasjonata historią naszej małej Ojczyzny – poznałam dokładnie dziesięć lat temu. Przybył wówczas na spotkanie, które zorganizowałam dla gnieźnian, przybliżając sylwetkę sławnego poety, Jana Sztaudyngera. Wydarzeniu temu towarzyszył smutek odwołanego w ostatniej chwili przyjazdu wnuczki bohatera spotkania – Doroty Sztaudynger-Żaczek.

Po towarzyszącym na początku spotkania rozczarowaniu przybyłych gości spowodowanym nieobecnością rzeczonej, nastąpił czas przybliżenia ciekawej biografii poety i – rzecz jasna – przywołanie jego fraszek.

Atmosfera zrobiła się już całkiem zabawna, gdy jako organizatorki spotkania (Irmina Kosmala, Violetta Andrzejewska i Ula Romanowska) zaprosiłyśmy gości do zabawy w układanie fraszek.

Niestety, nie spisałam ich. A szkoda. Pamiętam jednak, że najdowcipniejsi okazali się panowie Zbigniew Wróbel, Szczepan Kropaczewski i  Krzysztof Szymoniak.

Pamiętam jeszcze, że sytuacja zrobiła się już całkiem groteskowa, gdy oddałyśmy zwycięzcom mikrofon, by odczytali swoje utwory.

Wówczas niespodziewanie aurę spotkania zakłócił kobiecy głos z końca sali:

- Przepraszam! Przepraszam! Czy państwo wszyscy tu czekają do toalety?

 

Nasze spotkania nie były częste. Raczej przypadkowe – a to na gnieźnieńskiej ulicy,  czy podczas imprez organizowanych przez Bibliotekę Publiczną Miasta Gniezna, jak i wydawania książek.

Życie przemija, pamięć pozostaje – to ostatnia, jaką otrzymałam i zrecenzowałam na stronach Kuźni Literackiej, napisana pod redakcją Pana Szczepana Kropaczewskiego. Pamiętam jeszcze, że w ramach podziękowania, podarowałam swoją Złudę. Wniosków autora Mrówy nie zapomnę nigdy: „Na początku myślałem, że napisała Pani powieść bliską swojemu życiu, autobiograficzną, ale koniec zbił mnie z pantałyku. Uznałem, że zbyt pokręcone to wszystko. Jak u Gombrowicza”.

Dziękuję, Panie Szczepanie, za te kilka okruchów pamięci.

Do zobaczenia po drugiej stronie Lustra.

Irmina Kosmala