Złodziejka książek - Markus Zusak

Zlodziejka ksiazek 2015

NINIEJSZA RECENZJA AUTORSTWA JULII WENZEL
ZOSTAŁA WYRÓŻNIONA
WV KONKURSIE RECENZENCKIM KUŹNI LITERACKIEJ - Offeliada 2015

PRZYJACIÓŁKA ŚMIERCI

(recenzja filmu "Złodziejka Książek")

Na samym początku widz otrzymuje cenną poradę od Śmierci, która dotyczy dobrze znanego jej tematu, czyli umierania: "Drobna uwaga. Wszyscy umrzecie. Bez względu na starania nikt nie żyje wiecznie. [...] Radzę wam - kiedy nadejdzie czas, nie panikujcie. To w niczym nie pomaga". Gdy usłyszałam spokojny i miły głos, jakim zostały wypowiedziane te słowa, momentalnie wyobraziłam sobie naszego narratora - Śmierć jako sympatycznego, starszego pana. Z jego opowieści można wywnioskować, że na tym świecie widział już wszystko i poznał ludzkość od każdej strony. Jednakże mimo tak bogatych doświadczeń, ludzie nie przestają go zaskakiwać. Jedną z niewielu osób, której historia poruszyła samą Śmierć jest Liesel Meminger. Dziewczyna już od najmłodszych lat spotyka się z cierpieniem, a Śmierć to jej wierny towarzysz.

"Złodziejka książek" została nakręcona w Niemczech i Stanach Zjednoczonych, a jej premiera odbyła się 3 października dwa tysiące trzynastego roku. Tytuł filmu może sprawiać wrażenie, że mamy do czynienia z baśnią bądź bajką. Wydaje mi się, że to stwierdzenie nie jest całkowicie mylne. Być może niektórzy się oburzą: Jak to!? Przecież historii, która mówi o wojnie i holokauście nie można nazwać bajką! Moim zdaniem sposób, w jaki reżyser Brian Percival zekranizował powieść Markusa Zusaka (wydana w 2005 roku) przypomina trochę tajemnicze obrazy charakterystyczne dla baśni, dodam- baśni ponurej. Mimo przyjęcia takiej konwencji gatunkowej, ujęcia oraz kadry przedstawione w filmie nie są oryginalnie oraz nie wnoszą niczego nowego. Uważam, że książkowy pierwowzór jest tak plastyczny, że kadry filmowe nie są w stanie w pełni tego oddać. Natomiast dużą rolę w filmie Briana Percivala spełnia gra światła, która znakomicie pokazuje wojnę widzianą oczyma dziewczynki. Świat wokół niej jest szary, smutny i napawa niepokojem, natomiast sama postać dziecka, jego odczucia oraz wrażenia są niezwykle barwne i wyraziste. Ten kontrast, podobnie jak w książce uwydatnia tragedię opuszczonego dziecka, a także w metaforyczny sposób pozwala na poznanie jego delikatnej i nadwrażliwej psychiki. Liesel Meminger nie rozumie zasad otaczającej ją rzeczywistości, nie ocenia ludzi na podstawie norm narzuconych w nazistowskich Niemczech. W każdej sytuacji zachowuje czystość duszy i niewinność. W rolę tytułowej „Złodziejki książek” wcieliła się Sophie Nelisse, której uroda, charyzma oraz gra aktorska sprawiają, że postać Liesel odbiega nieco od książkowego pierwowzoru. Jest zdecydowanie bardziej wyrazista, co nie znaczy, ze traci swą ujmującą wrażliwość. Być może reżyser zbyt mocno ją wyidealizował?

Na pewno Brianowi Prcivalowi nie można zarzucić, że nie miał poszanowania dla autora powieści. Bardzo precyzyjnie zaprezentował świat przedstawiony oraz bohaterów opisanych
w książce, lecz jeśli chodzi o stronę językową, posunął się trochę za daleko. Australijski pisarz, Markus Zusak zastosował zabieg, który miał sprawić, że sytuacja ukazana w tekście stanie się realistyczna, a bohaterowie prawdziwi i naturalni. Mianowicie, wplatał niemieckie słowa  i wyrażenia w wypowiedzi bohaterów, którzy posługiwali się językiem angielskim. W filmie również użyto takiej konwencji, co jednak zamiast zachwytu wywołać mogło u widza lekką konsternację, a nawet wrażenie sztuczności. W dodatku aktorzy, odgrywając kwestię w języku angielskim, mówią z bardzo silnym akcentem niemieckim. Efekt końcowy wydaje się być sprzeczny z początkowymi zamiarami, gdyż wypowiedzi stają się o wiele mniej naturalne, a momentami brzmią wręcz groteskowo.

Należy również podkreślić, że nie jest to film dla historyków, którzy lubią doszukiwać się błędów i sprzeczności z prawdą historyczną, gdyż na pewno owych usterek się doszukają (takich ambicji nie ma również książka). Głównym tematem tegoż dzieła nie jest II Wojna Światowa, tylko przyjaźń oraz rozterki moralne, dotykające ludzi w tamtych mrocznych czasach. Konflikt zbrojny oraz polityka Hitlera tworzą tylko tło historyczne dla wydarzeń, mających kluczowe znaczenie w filmie. Liesel zamieszkuje w fikcyjnym miasteczku Molching u rodziny zastępczej, gdzie zmaga się z cierpieniem, wywołanym przez utratę bliskich osób. Wojna dodatkowo wzmacnia te emocje, pogłębiając poczucie osamotnienia i zagrożenia. Jednakże Liesel nie poddaje się i ucieka od krwawej rzeczywistości w świat lektur, a każdą z nich traktuje jak największy skarb. Książki pomagają jej w nawiązaniu nowych relacji i przyjaźni. Pozwalają uchronić duszę przed zobojętnieniem i degradacją.

W historii kinematografii pojawiła się już niejedna produkcja dotycząca wojny widzianej oczami dziecka. Lecz postać ciekawskiej Liesel szczególnie mnie urzekła  i zapadła głęboko w pamięć. Może film nie oddaje wiernie realiów wojny, ale pokazuje jakimi ludzie potrafią być potworami, jak łatwo można ich przekonać, by zapomnieli  o swoim człowieczeństwie. Adaptacja oddziałuje na emocje równie silnie, co książka. Niezastąpionym elementem, pomagającym w budowaniu napięcia jest w filmie muzyka, która ma duży wpływ na odbiór tegoż dzieła. Ścieżka muzyczna współtworzy wraz ze scenografią i kostiumami nastrój baśniowego półmroku.

Zarówno w książce, jak i w filmie można odnaleźć momenty wywołujące wzruszenie i takie, które sprawiają, że na twarzy pojawia się uśmiech. Nie brakuje także refleksyjnych uwag, wtrącanych co jakiś czas przez naszego wiernego tajemniczego narratora. Nietrudno zorientować się, jaki będzie koniec owej historii skoro jej opowiadaczem jest Śmierć, ale nie zapominajmy, że każdego z nas czeka takie samo zakończenie.