Skandynawia. Światło Północy - Zofia i Michał Miedzińscy

skandynawia okl2015

Autorka recenzji: Kamila Kasprzak

 

 

Przepyszny przewodnik pasjonatów

 

Nie przepadam za przewodnikami turystycznymi, ale jeśli tego typu publikacja zawiera w sobie ideę przekazania czegoś więcej niż „suche” odpowiedzi na pytania: co, gdzie i dlaczego, a poza tym siłą wszystkiego są opowieści i atrakcyjne zdjęcia – to trudno nie docenić tego wysiłku.

 

„Skandynawia. Światło Północy” to przede wszystkim prezentacja 10 miejsc, które stały się celami podróży małżeństwa autorów, a ich opisy stanowią osobne rozdziały. Dzięki temu jak nietrudno się domyślić, całość zyskuje na przejrzystości, a poza tym uzupełniają ją wspaniałe fotografie kreślone surowym klimatem i precyzyjnym kadrem. Miejsca zaś do których zabierają nas podróżnicy, to: Finlandia, Alandy, Laponia, Bornholm, Gotlandia, Olandia, Norwegia, Wyspy Owcze, Orkady i Szetlandy. Co ciekawe, większość z nich to wyspy, wśród których nie uświadczymy jednak Danii czy Szwecji, a fakt dlaczego tak się stało, pozostaje raczej celowym zabiegiem.

Tymczasem poszczególne rozdziały to również „wyspy poznania”, które łączą usystematyzowane informacje, a różnią przeżyte przez autorów oraz ich córkę Marysię historie. Na początek więc czytelnik prawie przy każdej części dostaje porcję wprowadzających informacji. Czasem są to takie kwestie jak wielkość odwiedzanej krainy, liczba jej mieszkańców czy ciekawostki językowo-kulturowe, a innym razem niespodziewane wspomnienie, które przywołane zostaje niczym smakowita anegdota. Jednym z nich jest choćby opowieść Zosi o pierwszych kontaktach z Norwegią umieszczone naprzeciw malowniczego zdjęcia drogi trolli, które zdaje się jakby żywcem wyjęte z jakiegoś filmu fantasy. Z kolei innym będzie przekonujące uzasadnienie Michała dlaczego częścią skandynawskich podróży stały się dla niego i małżonki wyspy. Te ostatnie bowiem to wbrew pozorom wyraziste i różniące się między sobą „państewka” w których spotkać można pamiętające dobre kilka wieków budowle lub ich ruiny, dość egzotyczne dla nas ptaki jak maskonur bądź ostrygojad, surową i jednocześnie urzekającą przyrodę czy wreszcie serdecznych mieszkańców. Co więcej, mnie osobiście wbrew pozorom zaciekawił na dłużej Bornholm – wyspa, która zdaje się najbliżej Polski (dostrzec ją ponoć można nawet z polskiego brzegu na Bałtyku) i jest najbardziej popularna, lecz nie zawsze dobrze poznana. Jak na pierwszy kontakt ze Skandynawią może być w sam raz, tym bardziej, że kuszą śledzie, które w czasie wędzenia zmieniają swą skórkę ze srebrnej na złotą, niesamowita historia i architektura tego miejsca czy ścieżki rowerowe ciągnące się wzdłuż morza.

Jednak „Skandynawia. Światło Północy”, to także lepiej kojarzone, choć często też stereotypowo Finlandia i Laponia. Tej pierwszej zresztą poświęcony jest dość obszerny rozdział wynikający nie tyle z wielkości i bogactwa kraju, co autentycznej miłości do tego miejsca. Mamy tu więc tak ważny element kultury jak sauna, która dla Finów jest wręcz rytuałem, salmiak czyli sól amonową dodawaną do produktów spożywczych o smaku „zwęglonego kapcia, którym ktoś wcześniej wdepnął w coś słodkiego”, Świat Muminków w Naantali czy najlepszą na świecie edukację. Natomiast o Laponii w powszechnej wiedzy nie przebija się zbyt wiele ponad stwierdzenie, że to kraina świętego Mikołaja i reniferów. Ale i w tym przypadku można liczyć na autorów, którzy udowadniają, że Laponia to także kraina słońca, najstarszego ludu Europy, czyli Saamów oraz z racji swego położenia – zjawiskowych zorzy polarnych.

Co ważne, siłą tej pozycji jest na pewno pasja, wiedza i niemal reportażowa umiejętność snucia ciekawej opowieści, gdzie czytelnika nie przytłoczą zarówno „suche” fakty ani nie znudzą prywatne dygresje. Poza tym trudno było oprzeć się tezie na swój sposób zawartej we wstępie, czyli pokazaniu, że Skandynawia mimo pięknego acz surowego klimatu może być równie przyjemnym miejscem podróży co ciepłe i atrakcyjne kraje śródziemnomorskie. Zresztą jak się okazało, autorzy swe założenie obronili celująco, ale w zamian zabrakło mi tego, co osobiście fascynuje mnie w Skandynawii, a tu zaznaczone jest tylko śladowo, czyli fenomenu tzw. welfare state. Koncepcji państwa i społeczeństwa opartych na socjaldemokratycznych założeniach dzięki którym kraje Północy są pewnym fenomenem w Europie. Owszem, wiem, że to nie miejsce na tego typu polityczne dygresje, ale wzmianka na miarę fragmentu dotyczącego Saamów, mogłaby być.