Bóg rzeczy małych - Arundhati Roy

Magia Boga od zaraz...

 

 

 

Niedawno ukazała się jedyna powieść Arundhati Roy Bóg rzeczy małych. Współczesna miłosna książka prozatorska nie jest taka łatwa w odbiorze, jakby się to pierwotnie wydawało. Pełno w niej śmierci, bólu, wielowątkowości, która dla nas, europejczyków, jest całkowicie oczywista poprzez mnóstwo zawiłości. Bóg rzeczy małych nie prostą historią miłości. W tej blisko czterystustronicowej książce została opisana cała rodzina poprzez sytuacje, komplikacje i wszystkie – małe i duże – sprawy, które miały ostateczny wpływ na ukształtowanie  głównych bohaterów – czyli rodzeństwa.

 

Kim jest tytułowy BÓG? W iście poetyckim opisie znajdujemy: „Coś się zmienia, kiedy osobista rozpacz odwiedza przydrożną świątynię ogromnej, gwałtownej wirującej, napierającej, idiotycznej, obłąkanej, nieprzenikalnej z zewnątrz publicznej rozpaczy narodu. Że Wielki Bóg wyje jak gorący wiatr i żąda posłuszeństwa. Potem Mały Bóg (swojski i powściągliwy, prywatny i skończony) odchodzi wypalony, śmiejąc się drętwo z własnego tchórzostwa. Zahartowany potwierdzeniem swego braku znaczenia, staje się odporny i prawdziwie obojętny”.

 

Podobnych opisów – bardziej poetyckich niż prozatorskich  –  jest całe mnóstwo. Dowiemy się z nich więcej o rzeczach małych, niepozornych, a jednak ważnych. Miłość, a nawet intymność – ogólnie przyjęty temat tabu w krajach indyjskich – jest wraz z detalami w książce Roy szczególnie wyeksponowana i przestawiona na tysiąc możliwych sposobów. Nie wszystkim szczegółowy opis naturalnego oddawania moczu musi się podobać. Dla porównania – dramatyzm Romea i Julii nie jest żadną skomplikowaną historią o miłości, tylko najzwyklejszym pojęciem sensu bliskości dwojga osób. Ktoś w trakcie lektury zapytał mnie, czy ta powieść nie jest przypadkiem poezją? Miałem problem z jednoznacznym zakwalifikowaniem i zaszufladkowaniem Boga do odpowiedzi. (Boże! Jak mogę kwalifikować Boga rzeczy małych do odpowiedniej przegrody?).

 

W bollywodzkich filmach znajdziemy całe mnóstwo krótkich zdań opisujących kolory, cechy, zachowania, a nawet aromat powietrza. Tak, Bóg rzeczy małych to przede wszystkim natężenie kolorów, w których czytelnik nie znajdzie lekarstwa na ból miłości, lecz historię o wszystkim i o niczym. „W marmurowym holu Pomarańczowo-Cytrynowy Mężczyzna jadł coś słodkiego. Wydęty policzek poruszył się. Pomarańczowo-Cytrynowy Mężczyzna wydawał z siebie miękki, ssący dźwięk wody spływającej z umywalki. Na kontuarze leżało zielone opakowanie. Ten człowiek mógł jeść słodycze za darmo. Miał przed sobą rządek darmowych słodyczy w butelkach z ciemnego szkła. Wycierał marmurowy kontuar szmatą w kolorze brudu, którą trzymał w owłosionej ręce z zegarkiem. Kiedy zobaczył promieniującą kobietę z wypolerowanymi ramionami i małego chłopca, twarz okryła mu się cieniem. Potem błysnął swym fortepianowym uśmiechem.” Dziwny romans? Seria Harleqiun?

 

W „Outlook” napisano: Bóg rzeczy małych opowiada głównie o okaleczonych uczuciach. Mówi o eksplodującej, intensywnej miłości w najbardziej podstawowych relacjach – pomiędzy matką i synem, mężczyzną i kobietą, bratem i siostrą. O miłości, w której od początku tkwiły ziarna szaleństwa, złudzenia, ucieczki, rozpaczy i okrutnej śmierci.” Pismo Harpens & Queen” jest bardziej optymistyczne: „Bóg rzeczy małych to prawdziwe arcydzieło, książka pod każdym względem wyjątkowa i nie ma wątpliwości, że potomność umieści ją w czołówce najwybitniejszych powieści…” „The Times” dodaje: „Świat ten jest niezwykle rzeczywisty, czasem dziwny i znajomy, opisany subtelnym i pięknym językiem… Mały cud stylu i wrażliwości”.

 

Być może na Wielkim Zachodzie mają całkowicie inne podejście do spraw miłosnych, gdzie – choćby na przykładzie – motywem był Bóg spraw ludzkich. Wywodzi się to z tego, że generalnie Słowianie są społecznością całkowicie inną mentalnie, i tu, w kraju nad Wisłą, Odrą, Bugiem, czy Dunajem sprawdzają się całkowicie inne historie. Jako pełnoprawny przykład mogę podać Andrzeja Stasiuka „Opowieści Galicyjskie”  ekranizowane przez Polskę i Czechy w hicie kinowym „Wino truskawkowe”. Tak samo jak w Bogu rzeczy małych – wchodzi w grę wielopokoleniowa historia, zazdrość, miłość. Tu wyróżnikiem są same realia, a sama książka jest trzy razy cieńsza od powieści Roy.

 

Książka Bóg rzeczy małych – jak każda jedna, inna, książka prozatorska – jest warta przeczytania, indywidualnego spostrzeżenia historii, wartości, kolorów i poezji. W jedynej wydanej powieści Arundhati Roy przekazała mnóstwo historii o miłości.

 

                                                                                                                         Piotr Goszczycki

 

 

Arundhati Roy, Bóg Rzeczy Małych,  Wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2010.