Postrzyżyny - Bohumil Hrabal

Słodki sen Bohumila Hrabala...

Sielskie i anielskie, pełne tajemnic i magii, albo po prostu radosne. Dzieciństwo jest okresem, do którego  we wspomnieniach wraca chętnie prawie każdy z nas. To właśnie kraina lat dziecięcych ukształtowała przecież dzisiejszy sposób postrzegania przez nas świata, nasz charakter i zainteresowania. Jest to nieodmiennie wyidealizowana przestrzeń dająca nam poczucie bezpieczeństwa, ilekroć wracamy do niej pamięcią. Nic więc dziwnego, iż wspomnienia z tamtego okresu są jednym z najczęściej wykorzystywanych przez twórców motywów, szczególnie popularnych w literaturze. Wystarczy wspomnieć tu „Sklepy cynamonowe” Schulza, „Wysoki zamek” Lema czy bogatą twórczość Marka Twaina. Również Bohumil Hrabal nie stronił od tego toposu literackiego wykorzystując go chętnie, by przedstawić niezwykły klimat małego, czeskiego miasteczka z czasów swojej młodości.

 

Rozpoczynając lekturę „Postrzyżyn” wkraczamy w świat nieszablonowy, którego reguły musimy szybko zaakceptować, by lepiej docenić jego unikatowość. To przede wszystkim utracona arkadia, za którą każdy z nas tęskni, miejsce obecne już niestety tylko w pięknych marzeniach, słodkich snach czy przelanych na papier wspomnieniach. Hrabalowska kraina młodości jest jednak jeszcze bardziej niezwykła. Jest to możliwe przede wszystkim dlatego, iż wypełniają ją nietuzinkowi bohaterowie. Wszyscy wydają się trochę szaleni i narwani, a jednocześnie w swoim wariactwie niesamowicie niewinni. Główna bohaterka - Maria - to zjawiskowa kobieta, doskonale świadoma swojego zniewalającego piękna. Jej bujne włosy stają się motywem, któremu cała książka zawdzięcza swój tytuł. Dają jej bowiem moc podobną tej, jaką posiadał biblijny Samson. Zauroczeni włosami mieszkańcy malutkiego Nymburka, pozwalają swej bogini na różne ekscesy, które wypełniają płynące tam leniwie dni. Także jej mąż Francin, w stoicki sposób znosi coraz bardziej zwariowane pomysły żony. Ten święty człowiek musi zresztą nieraz wykazać się anielską cierpliwością, gdyż wkrótce w jego domu pojawia się kolejna, szalona persona. Jest to znany z twórczości Hrabala stryj Pepin, człowiek tysiąca opowieści i miliona niezwykłych pomysłów. I choć na nich galeria postaci pierwszoplanowych się kończy, to powyższe trio doskonale radzi sobie ze szczelnym wypełnieniem dostępnego mu miejsca na kartach „Postrzyżyn”. Akcja tej krótkiej książeczki zdaje się pędzić niepostrzeżenie aż do ostatniej strony. Odczucie to spowodowane jest zarówno nagromadzeniem znanych motywów i  symboli, bogactwem anegdot, ale również ciekawym sposobem narracji. Jeżeli komuś spodobają się te długie, niekiedy karkołomne, acz urzekająco piękne zdania, to zachęcam do sięgnięcia także po prozę Portugalczyka Jose Saramago. Z pewnością nie zawiedziecie się.

 

Czym jednakże zachwycają „Postrzyżyny”? Jeżeli trochę się nad tym zastanowić, to odpowiedź będzie zaskakująca. Bawiące czytelnika niesamowite scenki wspinania się na browarny komin czy tresury szopa pracza są co prawda prześmieszne i oryginalne, ale same w sobie nie stanowią o sile tej książki. Wspominając swoje dzieciństwo, każdy z nas może tak naprawdę przytoczyć podobne historie. Sam mógłbym opowiedzieć niejedną anegdotę o swojej prababci, która prawie podpaliła dom przy pomocy suszarki do włosów czy usiłowała uciąć łeb kogutowi tępą stroną noża. Jak bowiem nie od dziś wiadomo, to życie pisze najciekawsze scenariusze. Dlaczego więc ta książka jest taka niesamowita? Chodzi oczywiście o język. Bogaty, soczysty jak dojrzałe winogrona i zaskakujący niczym najlepszy film akcji. Ludziom, którzy lubią słowa, opowieść ta dostarczy grzesznej wręcz przyjemności obcowania z literaturą prawdziwie piękną. Całej reszcie muszą wystarczyć świetne opowieści wuja Pepina, niebanalne postacie, nieuchwytny klimat przedwojennych Czech oraz poszukiwanie archetypicznych motywów literackich, zręcznie poupychanych na wielu kartach „Postrzyżyn”. A to i tak o wiele więcej, niż jest w stanie dostarczyć nam pięć współczesnych, komercyjnych powieści.

 

                                                                                                                      Wiktor Koliński