Palimpsest - Cartherynne M. Valente

Kolejna kraina czarów i magiczne miasto. Nie jest to jednak, przy całej potędze wyobraźni autorki i mnogości baśniowych motywów, historia łagodna i optymistyczna. W mieście Palimpsest, gdzie dotrzeć można pomiędzy snem a jawą, to co wydaje się piękne i zachwycające, ma też drugą stronę – bezlitosną i okrutną.

 

„Palimpsest” jest trochę bajką dla dorosłych, ale nie taką kolorową na dobranoc. Raczej bliższa jest ludowym baśniom, w których nie brakuje rozlewu krwi, a żeby zwyciężyć, zyskać coś, czy przejść do końca drogi, trzeba coś poświęcić. Z tym, że prowadzący nas przez świat Cartherynne M. Valente nie są, jak baśniowi przewodnicy, jednoznacznie dobrzy i niekoniecznie zawsze zasługują na to, czego chcą.

 

Dla czwórki bohaterów wędrówka po mieście przypomina czasem historię o Czarnoksiężniku z Oz, w której postaci to, czego potrzebują, same odnajdują po drodze. Palimpsest, możliwość powrotu tutaj i prawo pozostania wymaga jednak o wiele większych poświęceń. Rany zadane we śnie krwawią naprawdę i zostawiają blizny, szukając kogoś w mieście ze snu, można go stracić naprawdę, czasem trzeba się zmierzyć z własną przeszłością, do której wolałoby się nie wracać. Samo zresztą dostanie się do Palimpsestu wymaga wyłączenia na chwilę instynktu samozachowawczego. W zapowiedziach wydawcy wyczytamy, że biletem wstępu do tej krainy czarów jest pocałunek nieznajomego. Prawda jednak nie wygląda tak różowo. Żeby trafić kolejnej nocy z powrotem do miasta, trzeba znaleźć innego człowieka z czarnym znakiem – fragmentem mapy Palimpsestu - i, mówiąc wprost, przespać się z nim. A ten, kogo się spotka, nie musi być pociągający, nie musi być przeciwnej płci. Spotkania w miejscach dla wtajemniczonych są szybkie i pozbawione emocji. Ale każdego, kto raz tu trafił, Palimpsest wciąga, przywołuje, uzależnia jak narkotyk. Nic poza nim nie będzie już nigdy wystarczające, rzeczywistość nie dość intensywna i namacalna. Mam wręcz wrażenie, że tak naprawdę całe te senne wyprawy do miasta wyobraźni i droga do niego przez łóżka nieznajomych, to metafora poszukiwania coraz nowych i coraz głębszych doznań, czy też po prostu czegoś prawdziwego i intensywnego w biegnącym zawrotnym tempem, ale tak naprawdę pustym życiu. Jakby bohaterowie szukali osobowości, którą zgubili, a której nie potrafią sobie już nawet przypomnieć.

 

Ta specyficzna mieszanka lirycznej baśniowości i ponurego erotyzmu napisana jest językiem bogatym w opisy, zdania są skonstruowane starannie, ale nie minimalistycznie. Opisy zbliżeń nie są ani zbyt szczegółowe, ani zostawione w całości domysłom, dalekie zarówno od wulgarności, jak i od infantylności. Zdarzenia z baśniowego miasta bywają liryczne i surrealistyczne, nie tracąc przy tym szczegółowych rysów realizmu postaci. Przy pierwszym zetknięciu z książką odstrasza trochę spis treści, ze skomplikowaną konstrukcją części, rozdziałów i podrozdziałów. W trakcie czytania jednak staje się to proste – w każdej części dla każdego z czterech bohaterów fragment z życia realnego i z kolejnej wizyty w mieście Palimpsest.

 

Do mocnych stron należy nakreślenie geografii i historii miasta – nie na tyle szczegółowo, by się pogubić w opisach i retrospekcjach, ale w takim stopniu, by stało się ono tworem wiarygodnym i niejednowymiarowym. Jeszcze większym plusem są bohaterowie. Każdy z nich jest wyjątkowy i zapadający w pamięć. Widzący umarłych Oleg, pszczelarka November, która unika ludzi, za to porządkuje świat sporządzają przeróżne spisy w notatnikach, niebieskowłosa Sei z dziwną obsesją na punkcie pociągów i Ludovico, który całe życie oprawiając cenne księgi, więcej niż zafascynowany jest encyklopedią stworzoną przez średniowiecznego świętego. Wszystkie detale, zarówno te związane z postaciami, jak i z miejscami i historiami, nie sprawiają wrażenia przeładowania, przytłoczenia, ale przeciwnie – składają się na misternie skonstruowany i oddziałujący na wyobraźnię świat.

                                                                                                                       

                                                                                                                          Iza Budzyńska