Sputnik Sweetheart - Haruki Murakami

Nie myślałam, że coś, co ma  z a l e d w i e  260 stron, może tak zachwycić intensywnością...

 

Na początku miałam wrażenie, że książka pisana jest trochę naiwno-romantycznie, może prawie pretensjonalnie. I nie zmienia nic w tych wrażeniach dodane na końcu pierwszego akapitu stwierdzenie, że osoba, w której Sumire zakochała się po raz pierwszy, jest kobietą. Po kilku stronach ta naiwność i lekkość sprawia, że zapadam się, tonę bez reszty w atmosferze przedstawionego świata. Styl powieści kojarzy mi się z czymś świetlistym, oślepiająco jasnym - chociaż ma w sobie tajemnice i mrok. Kojarzy mi się z przymkniętymi oczami, letnim popołudniem i łagodnymi falami morza.

 

Bohaterowie, pomimo trawiącego ich pożądania (które, pomieszane z innymi uczuciami o różnych stopniach i odcieniach, jest właściwie motorem napędowym wszystkiego, co składa się na tę historię), wydają się jakiś sposób bezcieleśni. Chociaż nie, raczej na odwrot - to świat wokół nich jest jakby niematerialny, niczego nie można tutaj dotknąć naprawdę. Większość tego świata to metaforyczna zimna pustka, w której jednostki są skazane na samotność jak satelity krążące w przestrzeni kosmicznej. Zbliżyć się do siebie mogą (czy aby na pewno?) tylko na krótką chwilę.

 

Sumire, ekscentryczną, lekko zbuntowaną i na swój dziwny, ale bardzo zachwycajacy sposób uroczą dziewczynę, która marzy o zostaniu pisarką, widzimy oczami jej najlepszego, jedynego właściwie, przyjaciela. Ta dwójka poznała się przypadkowo i nieprawdopodobnie. Mimo emocjonalnej bliskości, dzieli ich wiele, a łączy miłość do książek i abstrakcyjnych rozmów. To jedna z tych skomplikowanych przyjaźni damsko-męskich, gdzie wkradają się nowe uczucia, z początku jednostronne, niesymetryczne, tłumione, za nic nie chce się zaprzepaścić tego, co było do tej pory, trzeba więc męczyć się z samym sobą. Oczywiście poznajemy ją tuż przed momentem, kiedy jej życie diametralnie się zmienia. A całkowity zwrot akcji, będący właściwym początkiem opowieści, wyjaśniający, o czym właściwie jest, pojawia się dopiero w środku, nieco chyba nawet bliżej końca. Z ciekawej, ale jednak zwykłej, historia przeradza się w taką, w której może wydarzyć się absolutnie wszystko - można zgubić gdzieś połowę siebie, usłyszeć muzykę w środku nocy tam, gdzie słyszeć jej nie można, szukać świata po drugiej stronie lustra w nadziei, że będzie prawdziwszy niż ten, w którymś czegoś braknie.

 

To wszystko, jak już wspomniałam, napisane lekko i jednocześnie bardzo intenstywnie. Z miejscem dla kilku przerażających i zastanawiających pobocznych historii, które można traktować jako klucze do głównej fabuły, ale również jako zupełnie osobne historyjki, wrzucone, by czytelnik mógł przez chwilę odpocząć. Z typowym u Murakamiego plastycznym odmalowaniem przestawionego świata. Z bohaterami, których poznaje się stopniowo, którzy budzą uczucia niejednoznaczne, by w końcu stać się obiektami uwielbienia i zazdrości - czemu ja nie znam takich ludzi? Czemu mnie się takie rzeczy nie przytrafiają? Autor zmusza do postawienia sobie kilku pytań, ale nie ma zamiaru dawać gotowych odpowiedzi. Z naturą światów obiektywnych i wewnętrznych, z relacjami międzyludzkimi, z słusznością dokonywanych przez bohaterów wyborów musimy zmierzyć się sami. Myśl na pierwszy rzut oka najważniejsza - tylko na pierwszy, bo to chyba książka, z której każdy wydobędzie co innego, i do której można wracać odczytując w innym momencie i z innym nastawieniem w zupenie inny sposób - okazuje się do bólu banalna i wyświechtana: być może czasem, żeby coś zyskać, trzeba wszystko, co najważniejsze, stracić. Podana jest jednak w formie całkowicie nietuzinkowej, opowiedziana przez postaci, które nie miały pojęcia, że zgubiły siebie, dopóki nie zostały zmuszone do poszukiwań czegoś lub kogoś innego.

 

                                                                                                                            Iza Budzyńska

                                                                                               http://65ksiazeknarok.blox.pl/html