Dno oka. Eseje o fotografii - Wojciech Nowicki

Czytelnik urzeczony pobieżnym przeglądem odbitek ze zbioru esejów o fotografii Dno oka Wojciecha Nowickiego, rekonesansem dokonanym zachłannie jeszcze przed lekturą, daje się zwieść pisarzowi, że oto trzyma w ręku skromną, ba!, może nawet  nieudaną literacką próbę zawodowego fotografa. Daje się omotać iluzji rzekomej ograniczoności pióra autora, jego nieprzystawalności do świata słów, skazania na taszczenie ze sobą znacznie większego warsztatu pracy niźli ten należący do prozaika...

Odczucie to wywołane i wzmocnione zostaje przez motto, będące cytatem z Lewisa W. Hine’go: Gdybym potrafił opowiedzieć historię słowami, nie musiałbym dźwigać aparatu. Równocześnie jednak uważny odbiorca dostrzega, że Nowicki swój sposób opowiadania o świecie za pomocą obrazów, choć uważa za fizycznie bardziej uciążliwy, to jednak stawia na równi z pisarskim opisem, widząc w jednym i drugim ten sam twórczy wysiłek ukazania innym przynajmniej fragmentu rzeczywistości, wycinka chociażby przetworzonego, zakłamanego, ale wyrwanego z tu i teraz dla jakiegoś tam i kiedyś.

 

Czy zatem w przewrotnie dobranym cytacie tkwi nie skłonność autora do przesadnego samobiczowania się, nie fałszywa pokora, ale istota magii kliszy? Cóż bowiem przyciąga nas do oglądania, analizowania, snucia domysłów nad pożółkłymi kartonami w rodzinnych lub cudzych albumach czy kufrach, jeśli nie ich tajemniczość, niedopowiedzenia, brak informacji, nieścisłość, która dziwi i każe dopatrywać się jakichś artystycznych sztuczek? Słowa Hine’go intrygują niczym stare zdjęcie, nakazują wejście w głąb tekstu i od początku rodzą przeczucie, że z tą koniecznością dźwigania aparatu to Nowicki puścił w stronę czytelnika zalotne oczko.

 

Całe bowiem szczęście, że nosił ów słodki ciężar przez tyle lat zawieszony na szyi, przerzucony przez ramię lub przytroczony do statywu; zrządzenie losu, że nie potrafił odmówić sobie kupienia kolejnej nadgryzionej przez czas odbitki w jakimś zapomnianym antykwariacie; błogosławieństwo, że nie pogardził bogactwem lektur zarówno z półki literatury pięknej, jak i fachowej, poświęconej technice i historii fotografii. Albowiem bez tego bagażu doświadczeń nie powstałyby dopracowane językowo, stylistycznie i merytorycznie eseje. Bez szlifowanej latami spostrzegawczości, czułości oka na najmniejsze niuanse rzeczywistości nie byłoby tekstów tak głębokich, prawdziwych, mądrych i prostych zarazem. Bez wypracowywanej na tysiącach odbitek pokory wobec obrazu czytelnik nie miałby wrażenia, że oto jego udziałem staje się „tu i teraz” zatrzymane w kadrze przed stu czy dwudziestu laty. Bez godzin studiów, kilometrów wystrzelanych klatek nie byłoby wrażliwości odnajdującej właściwe, pobudzające wyobraźnię i zapładniające twórczo zdania.

 

Należałoby zatem sparafrazować wspomniany cytat: Gdybyś najpierw dźwigał aparat, to potrafiłbyś opowiedzieć też historię słowami. Nie po raz pierwszy okazuje się, iż wprawa nabyta w jednej ze sztuk otwiera także podwoje literatury. Jakąż wrażliwością na szczegóły, ale i umiejętnością syntezy charakteryzują się utwory Schulza, jak plastyczne są dzieła Wyspiańskiego, a i wśród współczesnych malarzy, rzeźbiarzy czy grafików odnaleźć można udane i wartościowe próby literackie. Istota bowiem pisarstwa tkwi, jak się zdaje, w umiejętności obserwacji, wychwytywania detali, konstruowania mostów pomiędzy planami, przenoszenia trójwymiarowości życia na dwuwymiarową płaszczyznę wersów. Jedni uczą się tego latami na sztalugach, w ciemni, na planie filmowym czy też podczas wielogodzinnych ćwiczeń gry na instrumencie, aż pewnego dnia przelewają doświadczenie i spostrzeżenia na papier. Innym jest to dane z góry. Jeszcze inni odbierają lekcje od samego życia. Ważne, by to, co proponuje się odbiorcy, pobudzało go do własnej twórczości, było tak świeże, proste, przejrzyste, by ożywiało w czytającym dawno umarłe pragnienia, by każde zapisane słowo było jak najbliżej rzeczywistości. Dno oka jest jej wiernym odbiciem.

 

                                                                                                                       Katarzyna Bereta

                                                                                                                  www.dobrastrona.pl.tl