Mulat w pegeerze - pod red. Krzyszofa Tomasika

O czasach PRL-u ciągle w naszym kraju dominują dwie narracje, albo epoka ta jest przedstawiana złowieszczo jako wyłącznie czas reżimu, UB, socrealizmu, stanu wojennego czy ZOMO, albo swoisty folklor, gdzie nie brakuje tzw. sentymentu, który objawia się choćby w oglądaniu kultowych filmów Stanisława Barei czy zbieraniu gadżetów z tamtego okresu.

 

„Mulat w pegeerze”, gdzie już sam tytuł frapuje i wywołuje uśmiech na twarzy – w rozmowie o minionym ustroju proponuje zaś czytelnikowi „trzecią drogę”, czyli spojrzenie na tamten czas ze strony obyczajowej. W końcu wtedy pomimo szarej rzeczywistości, ludzi także emocjonowały sprawy, które zdarzają się przecież w każdym systemie, czyli: problemy seniorów, narodziny „nietypowego” dziecka (tytułowy Mulat), towarzysko-matrymonialne spotkania, niespodziewane odkrycie transwestyty w rodzinie czy grupy nudystów w postaci „ruchu gołych”.

 

Cała, ponad czterystustronicowa, książeczka, którą jednak ze względu na żywy, soczysty język i niesamowitość historii czyta się jednym tchem, to bowiem 10 reportaży o wspomnianej tematyce. Teksty te ukazywały się w funkcjonującym w ostatnich 15 latach PRL-u „Ekspresie Reporterów”, gdzie co miesiąc można było znaleźć trzy takie właśnie „życiowe” materiały oraz wywiad z ciekawym człowiekiem. I chociaż, jak zauważa Krzysztof Tomasik, który zebrał wszystkie te opowieści, nie są one reprezentatywne dla „Ekspresu...”, do którego pisali też tak wybitni twórcy jak: Ryszard Kapuściński, Hanna Krall czy Dorota Terakowska, to nie o szukanie miar i nazwiska tu chodzi, lecz codzienne życie. Uchwycenie ówczesnego klimatu, trosk i fascynacji. A może jeszcze tej społecznej panoramy, która już nie wróci.

 

Treściowo i językowo zatem zbiór jest bardzo udany. Opowiadane ze swadą historie chwilami zbliżają się do melodramatu (np. kiedy główna bohaterka „Mulata...” decyduje się oddać swoje ciemnoskóre dziecko do sierocińca, a następnie po „ochłonięciu” męża i wiejskiej społeczności próbuje je odzyskać), kabaretowych skeczów (kapitalne, bo nie do końca zamierzone humorystycznie opisy bohaterów i sytuacji w „Rolniczym matrymonium”) czy emancypacyjnej przygody (całkiem poważny „Ruch gołych” walczący o prawa rozebranego człowieka). I chociaż dziś reportażowa forma bardzo się zmieniła, to wybrane publikacje cieszą przedstawionym światem i misternie poprowadzoną fabułą w której nie brakuje miejsca na refleksję.

 

Wydany przez Krytykę Polityczną „Mulat w pegeerze” będzie więc na pewno dobrą rozrywką na letni czas, ale przede wszystkim próbą odczarowania sposobu myślenia o poprzednim ustroju. Takim przytykiem do jedynie słusznych opowieści o dobrej Solidarności i złych komunistach czy szarego życia przed transformacją i różowego po niej. Bo w końcu życie ludzkie nie jest jednowymiarowe i często toczy się poza głównym nurtem zupełnie inaczej.

 

                                                                                                                            Kamila Kasprzak