Portier nosi garnitur od Gabbany - Lauren Weisberger

Wszystko już było!

Książka oparta na ciekawym pomyśle, zgrabnie napisana, w dodatku z estetyczną „powłoczką” warto polecać. Czyta się ją łatwo, lekko i przyjemnie. Jednak druga, nie tyle napisana, co „zrobiona” według tej pierwszej, jest już zwykłym nudziarstwem. Wszystko już było! Tytuł, który przyniósł Weinsberger rozgłos i pieniądze, czyli „Diabeł ubiera się u Prady”,  godzien był przeczytania, zwłaszcza poparty filmem ze znakomitą Meryl Streep w roli głównej.

„Portier” to właściwie „Diabeł” bis – jednak jak to z powtórkami bywa – niekoniecznie udany. Co my tu mamy? 
 
Główna bohaterka, Bette Robinson ma dość pracy w nudnej bankowości i któregoś dnia z niej rezygnuje. Pełnia wolności i pustka portfela zmuszą ją jednak do poszukiwań kolejnego stałego zajęcia. W końcu, z pomocą wuja – zdeklarowanego geja, otrzymuje posadę w agencji public relations. Jednym z głównych obowiązków Betce jest od tej pory tzw. bywanie, a więc bankiety, testowanie nowych klubów i knajp w otoczeniu pięknych i bogatych. I oczywiście w pięknych, dalekich od bankowego uniformu, strojach. A bywać chce każdy, bo to otwiera kolejne drzwi, zarówno na towarzyskie salony, jak i rubryki towarzyskie plotkarskich gazet. Bette dowiaduje się jak wiele ludzie są w stanie zrobić,  by dostać się do świata, który właśnie ją – dziewczynę z prowincji, zaprasza i kusi. Ją – zahukaną dziewczynę z małej mieściny, której wciąż największą namiętnością są romanse w najgorszym wydaniu.

Przy okazji Bette poznaje: przystojnego ochroniarza Sammy’ego, który – tak uroczo się składa - pochodzi z jej rodzinnej miejscowości oraz playboya Philipa, dla którego dziewczyny gotowe są na wszytko. Seria drobnych pomyłek sprawia, że cały zepsuty nowojorski światek wierzy, że to właśnie Bette jest nową dziewczyną Philipa, co sprawia  staje się ona tematem numer jeden rubryk towarzyskich. W chwilach świadomości, kątem oka Betce zauważa, że jej nowi znajomi to po prostu banda snobów – nierobów, zepsutych do cna przez prochy, alkohol i łatwe duże pieniądze. Oczywiście, dawne przyjaźnie dziewczę od PR odstawia na bok.

A pomyłki piętrzą się jak domek z kart. Bette nie dementuje plotek, choć skrycie wzdycha do Sammy’ego, który oczywiście jest nie tylko ochroniarzem, ale i facetem z ambicjami, który czeka na swą życiową szansę.

Analogie do pierwszej książki Weinberger są zatem nie tylko oczywiste, ale drażniące. Główna postać, nowe i stare przyjaźnie, świat wątpliwych wartości,  zmiana pracy, rola rodziny, punkt kulminacyjny i happy end, nie wspominając o tytule – wszystko już było. Zostało więc zatem jeszcze tylko pytanie: po co znów o tym pisać?

                                                                                                Agnieszka Góralczyk