Klub Dantego - Matthew Pearl

Książka amerykańskiego znawcy Boskiej Komedii Dantego, reklamowana jako historia z piekła rodem, która znalazła się na listach amerykańskich bestsellerów, rozczarowała mnie trochę…

Mówiąc szczerze, najlepsze w powieści wydają mi się fragmenty poświęcone włoskiemu dziełu. Cała reszta, czyli wątki autentyczne związane z Bostonem w XIX wieku oraz tworzącymi tam poetami amerykańskimi: Lowellem, Wendellem Holmesem, Longfellowem i ich wydawcą Fieldsem, połączone z fikcyjnym wątkiem ich śledztwa, dotyczącego serii tajemniczych morderstw w Bostonie, podobają mi się mniej. Cała książka jest wręcz naszpikowana szczegółami z życia autentycznych bohaterów, ponieważ autorowi zależało na realnym ukazaniu tych postaci oraz miasta, w którym żyli. Wszystko to skrzyżowane z brutalnymi morderstwami i opisami dzieła Dantego oraz często powtarzanymi wątkami z jego życiorysu, szczególnie eksploatowane jest wygnanie Dantego z Florencji, tworzy wrażenie przeładowanej treścią, i jak dla mnie chwilami zbyt zawiłej, a nawet męczącej kombinacji.

Nie zniechęcam jednak do przeczytania tej książki, ponieważ, mimo moich złośliwych przytyków, spełnia ona wymogi gatunku, to jest powieści było nie było kryminalnej. Mimo pięciuset sześciu stron przeczytałam ją w dwa dni, żeby jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie dalej i kto jest mordercą. O to właśnie chodzi w takich historiach.

                                                                                                         Katarzyna Sztuba
* * * * * * * * * * * * * * * * * *


Warto dodać, że sam pomysł literacki jest nienowy. Nie ma żadnej innowacyjności. Dialogi przynudnawe, fatalna narracja, pobieżnie rozbudowane opisy postaci, a zamysł banalny.
Ponadto trafiają się gdzieniegdzie jałowe wypowiedzi typu: „W literaturze przetrwają ci, którzy przetrwają” (s.502). Czego dowodzi to stwierdzenie?

Prawdę mówiąc, jedyny udany akapit wart przytoczenia, to: „Już od pierwszego wersu poematu Dantego m y  s a m i  zostajemy wciągnięci w podróż, ruszamy wraz z nim w pielgrzymkę i musimy zmierzyć się z naszym piekłem równie uczciwie i otwarcie, jak mierzy się z nim Dante. Wielka i trwała wartość Komedii leży w tym, że jest ona autobiografią ludzkiej duszy. Być może w tym samym stopniu waszych dusz i mojej duszy, jak duszy Dantego” (105).

Czy dla powyższego zdania warto przebrnąć przez pięćset stron powieści? Wybór należy już do Czytelnika.

                                                                                                             Irmina Kosmala