Dom w Riverton - Kate Morton

Czy chcecie odwiedzić stare domiszcze w Riverton? Stara, angielska posiadłość, nosząca znamiona dawnej świetności, obecnie przekształcona w muzeum. Muzeum, nic pociągającego? To może chcecie posłuchać opowieści o dawnych mieszkańcach tego domu, poznać ich tajemnice, za życia głęboko skrywane, niepoznane przez nikogo do końca i po ich śmierci? Wystarczą jednak echa wspomnień o tym, co przeżyli, by zdały się tematem na tyle
interesującym, by wyłożyć pieniądze na film. Od niego bowiem wszystko się zaczyna. W książce Kate Morton kryje się obietnica- jeżeli tylko dotrwacie do samego finału, poznacie więcej niż widzowie filmu inspirowanego wydarzeniami z Riverton.

Dla czytelnika, którego pociągają "mroczne klimaty" rodem z "Wichrowych Wzgórz", opowieści o wielkich namiętnościach i zmarnowanych szansach - jednym słowem - dla wielbicieli melodramatów w klasycznym, dobrym wydaniu, nie będzie to problemem. Oczywiście nie należy tu oczekiwać literatury formatu klasyki Emily Bronte. Autorka tylko chętnie czerpie z atmosfery, która nieodmiennie kojarzy się z twórczością genialnych sióstr. Zresztą wcale tego nie ukrywa. Jedna z jej bohaterek, Hannah namiętnie rozczytuje się w "Wichrowych Wzgórzach" właśnie. I swą zakazaną miłością obdarza bohatera, o równie jak Heathcliff namiętnym, na poły szalonym charakterze.

Ale "Dom w Riverton" to również miła niespodzianka dla tych, którzy kochają subtelne i gorzkie kino odkryte przed nami przez Ivory'ego, podchwycone mistrzowsko przez Ishiguro w "Okruchach dnia". Nie rozczarują się też wielbiciele "Gosford Park" Altmana. Sama autorka przywołuje również w swych końcowych uwagach "Upsatairs Downstairs"- niestety, pozycję filmową mi nieznaną, niemniej, dzięki książce Morton, poszukiwaną. Krótko mówiąc - jeżeli chcecie poznać mroki sekretów i arystokracji zamieszkującej tajemniczy dom, i ich bezszelestnych, tak niewidocznych, ale jednak obecnych służących, zamieszkujących mniej świetne zakątki domu, zagośćcie w nim, dzięki Kate Riverton.

W tej obszernej, nieomal sześciusetstronicowej powieści, Waszą główną przewodniczką będzie sędziwa Grace - oddana służąca Hannah Hartford, głównej heroiny tej opowieści. I to z perspektywy służącej, po nieomal stu latach od wydarzeń, które są główną kanwą powieści
Morton, oglądamy historię, która ma zostać opowiedziana w filmie, będącym pretekstem do powrotu ku ponurej przeszłości.

Czy "Dom w Riverton" to powieść wybitna? Mało prawdopodobne, aby kiedykolwiek została za taką uznana. To raczej czytadło, nad którym chwilami można zastanawiać się, czy rzeczywiście blisko mu do Bronte tudzież do F. Scotta Fitzgeralda (siostra Hannah, Emmeline, żyje w hedonistyczny a jednocześnie tak melancholijny sposób, który znamy dzięki bohaterom jego powieści) czy może raczej do mało wybitnego, babskiego czytadła pokroju B. T. Bradford. Grace chwilami zdumiewa swą naiwnością, jej własna historia jest powieleniem kalek, które już tak doskonale znamy, że wydaje się, iż bohaterka nie tylko bystrością nie grzeszy, ale wręcz zdumiewa tępotą, trwając w jakichś przedziwnym odrętwieniu, zarówno jeżeli chodzi o życie własne, jak i swej pani, której jest wszak tak oddana. Z kolei Hannah zadziwia czasem swą biernością, tak niekonsekwentną wobec tego, jak autorka przedstawiała nam wcześniej jej charakter, rzekomo buntowniczy wobec zastanych konwencji i poszukujący życia w prawdziwym jego wymiarze. Wiele zapewne podobnych jeszcze  mielizn znajdzie niechętny i krytycznie nastawiony czytelnik, który oczekiwałby po tej powieści tego, co kojarzy sie nam z jej inspiracjami; mistrzostwa lub nowatorstwa w potraktowaniu tematu.

Dlatego nie dla tak wymagającego czytelnika jest to powieść. Polecałabym ją raczej tym, którzy tęsknią za znajomym a dla nich pociągającym – za wielkimi domami, pełnymi tajemnic, przemilczanymi, a tak fascynującymi historiami, których bohaterowie już odeszli. Za czasem, który już bezpowrotnie przeminął.

"Dom w Riverton" to opowieść nie tylko o nieszczęśliwych uczuciach, które zdarzyły się kiedyś pięknym arystokratom i tak snobistycznym, w swej odmienności z premedytacją pielęgnowanej, służącym. To również portret dawnej epoki, naszkicowany z szacunkiem i podziwem, wyczuwalnym w rzetelności autorki w potraktowaniu źródeł.

Rozrywka? Tak, ale jednak nie niska. Czytadło? Tak, ale nie lekkie, łatwe i przyjemne. Nie przynoście więc go w prezencie wielbicielce tanich jednorazówek o wielkich i buchających z każdej kartki namiętnościach rodem z supermarketu. "Dom w Rivertn" stoi w ciszy. I wszystkie namiętności, które w nim się rozgrywały też były ciche. Usiądźcie więc ci, którzy lubią posłuchać w ciszy. Sędziwa Grace zaczyna swoją opowieść...

                                                                                                                 Agnieszka Antosik