Obywatel i Małgorzata - Małgorzata Potocka, Krystyna Pytlakowska

obywatel-i-malgorzatapd433469

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

Awondo, czyli od nowa…

Wierni znają tylko trywialną stronę miłości, niewierni znają jej tragedię.

                                                                              Oscar Wilde    

Dla młodych serc, które, podobnie jak jej marzenia, nie są jeszcze ukształtowane, każda ziemia jest dobra, by w nią zapuścić korzenie. Zakochuje się więc szybko i wychodzi za mąż. Rodzi dziecko. Wszystko jest cudowne, wspaniałe, nowe. W domu pachnie pieluchami i nadzieją na dalszą samorealizację. Na obronę dyplomu. Trzeba tylko nakręcić dobry film.

Cudowny mąż wkrótce znajduje jakiegoś artystę „grafika” do jej filmu „Awondo”. Tym samym sam staje się opacznie spiritus movens zakazanej miłości. Niczym szalony demiurg powołuje do życia spotkanie tych dwojga, dla których świat przez najbliższe dziesięć lat wymknie się racjonalnemu oglądowi. Zakochanie nieuchronne jak i jego śmierć, zwiąże tych dwoje gordyjskim węzłem.

Gdy go poznała, Grzegorz Ciechowski był ze świata fantazmatu, książek, Małgorzata Potocka – z kultury. Była aktorką, reżyserką, fotografką, producentką. Robiła wszystko, by w jakiś sposób dopełnić jego twórczość, tworząc koncepcję okładek jego płyt, stylizując artystę, reżyserując jego koncerty i teledyski. „Był inny niż moi dotychczasowi znajomi. Surowy, szczery, jakby nieopierzony, bez towarzyskiej ogłady. Zachowywał się, jakby nie miał żadnego obycia: nie tak jadł, nie tak pił, nie tak kupował ubrania” – dowiemy się ze wspomnień pani Potockiej. Co ją w nim w takim razie pociągało, urzekło, opętało? „Jego muzyka była bardzo intelektualna, miała dużo warstw. To była bardzo skomplikowana muzyka, zbuntowana”- odpowie na dalszych stronach bohaterka. No cóż. Twórczość, szaleństwo tworzenia mogą pociągać. Jak bardzo pociągały Małgorzatę zrozumiemy, gdy w pewnym momencie przyzna się nam, ze rozebrała się do naga w trakcie jednego ze studyjnych nagrań Grzegorza. Kochali się i pożerali często oczami, w tańcu, na oczach wszystkich. Artysta wyczuwając władzę, jaką ma nad swą kochanką, wykorzystywał każdą okazję, aby jej zaimponować. „Przynosił na kartce słowa napisane nad ranem, żebym przeczytała je pierwsza”. Czuł też tym samym, że w pokrewnej duchowo kobiecie ma lustro, czyli kogoś, kto od razu odczyta jego twórczość, zrozumie i oceni.

Życie odtąd popłynie rwącym nurtem – zbierając przy tym wiele kamieni po drodze, jak choćby te w postaci nieuporządkowanego życia, destabilizacji, labilności emocjonalnej partnerów. „Nasze życie to było «życie publiczne» – scena i ekran (…) – publiczny dom kultury” - oceni na chłodno po latach autorka. To nie mogło się dobrze skończyć. I choć na świat przyjdzie Weronika – zabraknie czasu na jej wspólne przez nich wychowanie. W domu pojawią się więc „opiekunki” w postaci fanek Grzegorza...

Niespodziewanie chłód zacznie jeżyć rozgrzane dotąd ciała partnerów. Twórczych słów zabraknie, by dalej wabić oswojone oczy. Czy naprawdę trzeba dopowiadać koniec?