Dajcie mi imię - Fatos Arapi

Dajcie mi imię2013

Autor recenzji: Piotr Goszczycki

 

Nadać imię poecie

Albańczyk, Fatos Arapi, nie jest raczej znany polskiemu czytelnikowi, toteż bez cienia wahania sięgnąłem po książkę, która jako pierwsza z bogatej bibliografii została przetłumaczona przez Mazllum Saneja i pięknie wydana po polsku. Tom Më jepni një emër został wydany w Tiranie w roku 1972 i dopiero po czterdziestu latach posłużył do translacji językowej, w której okładka jest bardzo wymowna i krzyczy: Dajcie mi imię. Zagadkę nazwania poety po imieniu odnajdujemy akurat na końcu tomu:

                                               Ktoś w muszlę imienia nas układa,

                                               by potem wykuwać je

                                               w białym marmurze kamiennych popiersi:

                                               np. Cezar.

                                               np. Brutus.

 

                                               Dajcie mi imię

 

To wstęp, to przyczynek do tamtego antycznego świata. W wierszu To był czas, gdy posągi czuły lęk, Fatos Arapi pisze:

                                               To był czas, gdy w krematoriach dla posągów

                                               spalili niejedną Wenus.

                                               Piękne ich, martwe teraz głowy

                                               tylko na dnie naszych oczu

                                               pozostały w pamięci.

 

Pamięć to słowo, które utożsamić można z Autorem Ku shkoni ju statuta (Dokąd idziecie, posągi), tomu poezji wydanego w 1990. Pamięć poety to pamięć o narodzie. Myśl patriotyczna o drugim (jakże ważnym) człowieku. Pamięć patrioty najlepiej widoczna jest w wierszu o łacińskiej nazwie In tenebris (W ciemności):

                                               To pamięć trwa,

                                               choć już dawno zapomniana.

                                               Tu wolność rodzi się niewolnikiem.

 

                                               Jedyną radością tragedie są –

                                               one nigdy nie zapominają

                                               o spotkaniu z tobą.

 

Fatos Arapi w swojej twórczości często powtarza skąd pochodzi. Nie wstydzi się i nigdy nie był cenzurowany. Niestety, nie wszyscy Albańczycy mieli tak dobrze. Mam tu na myśli poetę wyklętego. Agim Gjakowa nigdy nie miał lekko. Boleśnie odczuł skutki dyktatury, był objęty zakazem druku, a następnie musiał uciekać. Wtedy strzelano do jego matki. Był również persona non-grata. W tym porównaniu wiersze patriotyczne o wolnym narodzie daleko nie odbiegają od twórczości Fatosa. Jednakże Autor powieści Deti në mes (środek morza), świadomie wybiera inny żywioł: morze. Morze to dzieciństwo. W miejscu, gdzie Morze Jońskie zbliża się do Adriatyku, leży Wlora. To miejsce urodzin Fatosa Arapi. Dawniej było tu Aulona, miejsce antyczne. Dlatego też, antyczność oraz morze mają wpływ na poetę. Andrzej Zaniewski w przedsłowiu pisze o Odyseuszu. Przytaczana piękna Itaka, która zresztą jest na wyciągnięcie ręki: „Tejrezjasz wywróżył Odyseuszowi śmierć, która przyjdzie z morza, po wielu latach tułaczki, klęsk i po ostatecznym zwycięstwie. Dla Fatosa Arapiego morze to życiodajna substancja, przestrzeń – iluzja wolności, pozwalająca mu tęsknić, marzyć, walczyć i wspominać.” Jednakże dla mnie, ważny jest inny temat poruszany przez poetę: chleb. Wielokrotnie powtarzany motyw jest szczególnie rzadkim, ale jakże trudnym tematem patriotycznym! Chleb z domu ojczystego jest tą samą metaforą, co ziemia ojczysta, co język, co nadzieja o wolny naród… W rodzimej literaturze zazwyczaj spotyka się chleb – jako życiodajny dar od Boga. Gdzieniegdzie w kraju jest jeszcze zachowany ten szacunek, że o chleb dba się jak o najdroższego człowieka. U Fatosa chleb ma wyłączne znaczenie wolności, ciepłej ziemi. Aż wstyd, że Albańczyk musi przypominać nam, czym (oprócz oczywistych aspektów) winien być chleb. Widać to doskonale w utworze: Przy stole

                                               Wczoraj,

                                               gdy matka przy stole dzieliła chleb,

                                                wziąłem kawałek do ręki

                                               i zdało się mi się, że podniosłem

                                               garść ciepłej ziemi,

i dalej motyw chleba Fatos Arapi kontynuuje w wierszu Ojczyzna:

                                               Ojczyzna jest jak chleb dla głodnego.

                                               Wciąż ci się z rąk wymyka

                                               i nigdy się nim nie nasycisz

Reasumując, trzeba prawdziwego geniuszu, by świadomie (jak wierszu 8 wersów) pisać: „Dla wszystkich ludzi wolność i chleb.” Mieszanka wspomnień związanych z morzem, antycznych dziejów, które nadal nie straciły na wartości. Gdy na deser, przeczytamy wiersz o chlebie, możemy poczuć ten aromat, gdy tak wartościowe chleby piekło się raz w tygodniu. I po przeczytaniu całego tomu, ponownie patrzę na okładkę, zastanawiam się nad nadaniem imienia poecie. Bardzo trudno nazwać po imieniu coś bardzo dobrego, smacznego, wywołującego pozytywne wspomnienia, a jednocześnie szczerą poezję o wolności, o patriotyzmie. Lepiej na siłę nie nazywać, żeby nie zagłuszać prawdziwej refleksji. Lepiej, jeszcze raz, tom ten przeczytać.

Fatos Arapi, Dajcie mi imię,  Wyd. Komograf, Warszawa 2013.