Rusałka żałobnik - Magdalena Cybulska

rusałka żałobnik2014

Autor recenzji: Piotr Goszczycki


Czy motyl rusałka żałobnik może być tematem na tomik poetycki? Czy liryka w wykonaniu Magdy Cybulskiej to poezja tematyczna? Jak czytelnik przyzwyczajony do banałów, komercji, ma odczytać wiersze zatytułowane właśnie rusałka żałobnik?

Motyl rusałka żałobnik już dawno zagościł w encyklopedii, więc zainteresowanych suchymi faktami odsyłam do takiej właśnie pozycji. Jednak najnowszy tomik Cybulskiej to wbrew nazwie esencja poezji lirycznej:

                                               Jeśli sensem ziarenka piasku

                                               jest ucieczka przed samotnością

                                              to już wiem dlaczego

                                              powstają ruchome wydmy i pustynie

oraz w losowo wybranym wierszu:

                                               Kamień nie może zmienić maski

                                               nie zrzuci starej skóry

                                               życie go widocznie

                                               nie uwiera

                                               jak ziarenko piasku.

Cechą wspólną tychże wiersz jest natura. W wyżej zaprezentowanych utworach to przedmioty nie ruchome grały główną rolę. To tylko pretekst, ponieważ Autorka arkusza poetyckiego „życie zapisane na kartkach” jeszcze bardziej pochyla się nad dwu- i czteronożnymi stworzeniami:

                                               wiatr strącił z głowy mniszka

                                               ostatni biały włos

                                               i teraz szuka on swojej młodości

                                               gdy w żółtej czuprynie siedziały pszczoły

Henryk Pustkowski pisze: „Cała artykulacja poetycka Magdy Cybulskiej zanurzona jest w żywiole metafory. W tej poezji widzi się, opisuje, ale także świat przetwarza. Wszystko może być ujrzane na nowo, na nowo nazwane”. To prawda. Liryka Cybulskiej zachwyca nie tylko skondensowaniem sensów, ale i wszechstronnością tematów. Wśród perełek na uwagę zasługują:

                                               Gwiazdy cierpią na bezsenność

                                               ciekawe czy to zaraźliwe

oraz w kolejnym, na przypadkowo otwartej stronie:

                                               W herbacie utopił się plasterek cytryny

                                              nikt go nie uratuje

                                              świat jest taki okrutny

Wśród wierszy zawartych w tomie o rusałce żałobniku na uwagę zasługuje cykl „żyjących obrazów”. Wiersze te to przedłużenie doskonałego pociągnięcia pędzla o odpowiednią metaforę. Atrakcyjność tych wierszy polega przede wszystkim na unikatowej symbiozie na odległość i czas z twórcą obrazu. To tak, jakby malarz chciał coś dopowiedzieć, a w obrazie nie miał już na to miejsca. Patrząc z perspektywy galerii kontestuję, że dla wielu osób problematyczne jest już cokolwiek powiedzieć na temat obrazu, oprócz sztampowego: ładne. Dlatego też, czytając wiersze z tego cyklu, koniecznie musiałem zobaczyć obraz. W moim złudzeniu wydawało mi się, że żyje podwójnie: tam i tu. Przykładem niech będzie wiersz: Vincent van Gogh. Para butów.

                                               Zostaną po nas buty

                                               z rozwiązanymi sznurówkami życia

                                               pobrudzone samotnością jak błotem

czy w wierszu (obrazie): Aleksander Gierymski. Żydówka z cytrynami. Pomarańczarka.

                                               Prawdopodobnie istniejemy

                                               bo kobieta na obrazie

                                               nadal sprzedaje owoce

                                               jej oczy patrzą ze smutkiem w przestrzeń

Reasumując: rzadko trafiają się tak oryginalne książki poetyckie, w których koniec przychodzi zbyt szybko i w zasadzie nieoczekiwanie. Wówczas chciałoby się jeszcze. Zastanawiające jest to, gdyby było to jeszcze. Czy wówczas, przy tak wrażliwych spostrzeżeniach Cybulskiej – nie byłbym zawiedziony, że poetka znów poszła na ilość, a nie na jakość? Chodzi mi o pewną cienką granicę, w której autor ma syndrom powtarzalności czy przewidywalności. To smutne, ale istnieją tacy poeci „bez hamulca” czy wyczucia estetycznego. No przecież jak Tom Poezji, to musi być gruby! Musi tam być wszystko. Nie, nie, nie! Wszystko co dobre, lepiej, żeby skończyło się przed czasem. Aby w czytelniku pozostał cudowny niedosyt. Wiara, że Magdalena Cybulska ma potencjał słowa. Wówczas, gdy po stronie przyjemności stanie się przeczytanie tomu rusałka żałobnik zostaną dwa wyjścia. Przeczytanie od początku i ponowne nasycenie się tym aromatem, a także oczekiwanie na ciąg dalszy. Już czekam. Już tęsknię za taką poezją.