Od Przyjaciół Kuźni

Wiersze świąteczne...



Grudzień już puka do drzwi zamkniętych
na białym śniegu widać ślady stóp…


                                                     oglądamy fotografie
                                                     łamiemy się opłatkiem
                                                    nad stołem z białym obrusem
                                                    gdzie leży różaniec taty
                                                    sprzed kropli łez
                                                   co jeszcze nie spadły
                                                   na rodzinę silną
                                                   nim rząd pogrzebów
                                                   na barkach uniosła
                                                  oddając Bogu cząstkę siebie

jedna gwiazda
i złoty ogon komety
z warkoczem marzeń
na granatowym Niebie
nad stajenką lichutką
światełkiem w tunelu
co ledwie się tli
radość niesie


choć Gwiazda sama jedna
to nie pojedyncza
choć sama maleńka
największą radość głosi


bo Bóg znów się do nas uśmiecha
bo Bóg znów podaje nam ręce
bo Bóg znów się rodzi dla Nas
w tę jedną
jedyną
mroźną
Wigilijną Noc
                                        Zofia Myalska, 2009 r.


                   ***

Wiara i rozum... chwila zadumy w Wigilijny poranek


Józef biegał od domu do domu
Maryja na ostatnich nogach
Wszędzie tłoczno, zamknięte drzwi
Nie było miejsca w zagrodach...

Za miastem stajnia, pod nieobecność owiec
Użyczyła dachu Maleńkiemu Bogu
Szansa dla mówiącego nie, bogobojnego świata
Otworzyła się właśnie u żłobu
Józef krzątał się zerkając ze strachem
To na Maryję, to na niedomknięte drzwi
By nie przywołał jakichś nieproszonych gości
Rodzącej kobiety krzyk.


Gdy już urodziła mlaskające przy piersi Dzieciątko
Gdy zakochany z czułością patrzył żonie w oczy
Pastuchów, co pilnowali bydlęcych stad
Jakiś głos z nieba zaskoczył
Zrobiło się jasno jak w dzień,
Wokół jakieś śpiew się rozlega
Pewnie niejeden z nich z nich pomyślał – zgłupiałem
Obcy facet przemawia wprost z Nieba.


Zwiastuję wam Radość Wielką....
I oni uwierzyli ?!!
I poszli...
I zabrał każdy co miał...
I Dziecku się pokłonili.


A w zatłoczonych zajazdach i szynkach
Bogobojny świat wciąż debatował zawzięcie
O politycznym draństwie cesarza Augusta
O królu Herodzie, żyjącym nieświęcie
Karczmarze skrzętnie zgarniali kasę
Kiwając ze zrozumieniem głowami
Faryzeusze pobożnie zasłaniali uszy i oczy
A Gwiazda cichutko świeciła wprost nad ich głowami.


A wśród skromnych pieluszek, przy maleńkim Bogu
Podobnie jak później pod krzyżem
Stali; Matka Jego...i ci co uwierzyli
Niewiele rozumieli, ale są najbliżej.

 


                                                    Wigilia Bożego Narodzenia  2009 r.
                                                    Andrzej Święcichowski




(fot. RK)