CZAS ODZYSKANY W WIECZNOŚCI...

- wieczór pamięci Sławka Kuczkowskiego.

 

Dokładnie w pierwszą rocznicę śmierci Sławka Kuczkowskiego jego przyjaciele i ci, wraz z którymi tworzył, zorganizowali wieczór poświęcony pamięci zmarłego przedwcześnie artysty. Spotkanie odbyło się w krypcie kościoła franciszkańskiego, która od kilku lat stała się miejscem, gdzie swe działania prezentował Teatr Wizji i Medytacji „Czerwona Główka”, założony przez Sławka Kuczkowskiego.

 

 

 

Gościnne podwoje klasztornych podziemi zostały otwarte o godz. 16.00: ci, którzy przyszli, by uczcić pamięć gnieźnieńskiego artysty weszli od razu niejako w jego świat - krypta została przybrana rekwizytami tworzącymi nie tyle statyczną scenografię, mającą jedynie wprowadzić zamierzony przez twórców klimat, ile raczej tworzącą całość z przygotowanym materiałem (słowo, dźwięki, gra światła i ciemności, prezentacja multimedialna), a także z widzami; nie można było bowiem jednoznacznie określić podziału na tradycyjną scenę i miejsce dla widzów, do czego zresztą Teatr Wizji już nas przyzwyczaił. Nie o zwykły teatr tu bowiem idzie; nie rzecz w odgrywaniu „wypracowań na zadane tematy” czy w „bebechowo-wstrząsowym krzyku”, jak powiadał Witkacy, ale raczej, ale w przedstawieniu pewnej wizji, która może stać się natchnieniem, zachętą, a może i nieznośnym przynagleniem do zajrzenia w siebie, a więc w ostatecznym rozrachunku do wewnętrznego działania, do decyzji.

 

Takie pojmowanie przygotowanego wnętrza krypty i całego spotkania, a w szerszym znaczeniu działań teatru podpowiada obecność ikony, która stała się w pewnym sensie znakiem rozpoznawczym działań Czerwonej Główki - ikona oprócz tajemniczego piękna i pięknej tajemnicy jest oknem do innego świata, jest Obliczem tego, Którego nie da się zobaczyć; niedostępną krainą, która jednak - o dziwo! - jest na wyciągnięcie ręki.

" Kolosalna rola wyboru inspiracji. Twórca powinien chcieć stać się całkowicie przeźroczystym, powinien zniknąć o ile to tylko możliwe i na ile się da również wobec widza.Stoi to w zgodzie z naszym przekonaniem, że jedynie całkowite wycofanie się pozwala swobodnie promieniować dziełu."

Myśli o teatrze - Teatr Wizji i Medytacji

 

Ale powróćmy do krypty i do spotkania - instalacja przygotowana przez przyjaciół Sławka Kuczkowskiego nie była więc tylko tłem czy zwykłym rekwizytem, ale brała udział w spotkaniu także dlatego, że była świadkiem, „opowiadaczem” o życiu i twórczości „Portiera Pana Boga”. Po śmierci artysty jego dzieła żyją pełniej, zgodnie ze słowami Miłosza Sadowskiego. Na początku Janusz Bukowski (który dziś wraz z Leszkiem Giżyckim tworzą Teatr Wizji i Medytacji, a więc kontynuują dzieło rozpoczęte przez zmarłego) przedstawił w krótkich słowach postać Sławka Kuczkowskiego, by wnet oddać mu głos - pośrednio; zebrani bowiem wysłuchali wierszy artysty (w interpretacji Magdaleny Karpińskiej), w tym także tych niepublikowanych (zabrzmiały więc m.in. utwory: Ikona, 4 rano, Idziemy, Bestia zasnęła). Poezja przeplatała się z fragmentami dawnych projektów autora. Widzowie siedząc w mroku doświadczali „ekspresji wywoływanej przez bezruch” - słuchali słów, a jedynym ruchem przestrzeni były pływające po powierzchni ciemności płomienie świec. Mocnym akcentem spotkania było odczytanie tekstu „Portier Pana Boga - albo pan Walizka wspomina przyjaciela” pióra Jarka „Mixera” Mikołajczyka. Ową bajkę- nie bajkę przedstawił sam autor i widać było, że tekst ten jest wyjęty - lub wyrwany - z serca, bowiem mówił o żywych obrazach, o konkretnym, trudnym doświadczeniu; o tym, co stanowi życie. I śmierć.

 


 Na zdjęciach współorganizatorzy wieczoru: Janusz Bukowski


                                                 Magdalena Karpińska


                                  Jarek "Mixer" Mikołajczyk

Całości dopełniła prezentacja multimedialna - pieśń o smutku w wykonaniu Patrycji "Gabi" Małeckiej, którą ilustrowały fotografie Sławka Kuczkowskiego oraz wspomnienie Jacka Błaszczyka, który opowiadał o Portierze, o jego cierpliwości, pasji.

 

Na zakończenie Leszek Giżycki podziękował wszystkim za obecność i za wspominanie zmarłego artysty. Pięknym akcentem było wręczenie kwiatów pani Zofii Kuczkowskiej, mamie zmarłego. Każdy z przybyłych poczęstowany został ciastem i kawą/herbatą. Na klasztornym korytarzu zaś oglądać można było wystawę ukazującą postać i działalność Sławka Kuczkowskiego; wystawę przygotowała Konfraternia Teatralna.

 

Spotkanie poświęcone pamięci gnieźnieńskiego artysty, poety, człowieka teatru, wizjonera, choć odbyło się w rok po jego śmierci, nie było pożegnaniem. Wręcz przeciwnie - Teatr Wizji zapowiada kolejne działania w zaprzyjaźnionej przestrzeni klasztornych murów. Pozostaje więc oczekiwać na owoce wizji i medytacji Sławomira Kuczkowskiego wyrażane w działaniach przestrzennych. W działaniach, które są dziś jednak rzadkością. Komercyjne nastawienie mediów, a co za tym idzie i ich odbiorców spłyca przestrzeń wokół nas, tępiąc jednocześnie nasze zmysły, które z trudem potrafią odebrać piękno, nawet jeśli się z nim spotkają. Piękno bowiem prawdziwe wymaga przecież ofiary, wymaga dawania siebie, tracenia, wymaga odwagi; nie da się go osiągnąć i przeżyć w pięć minut wrzucając monetę do automatu. I stąd działania Czerwonej Główki są tak cenne, bowiem uczą pokory, uczą dotykania tego, co głęboko ukryte, dostrzegania tego, co niedostrzegalne, a wreszcie uczą tracenia czasu, który odzyskany będzie w wieczności.

 

                                                                    o. Mateusz Stachowski