Ćwiczenia z nieobecności - Lech M. Jakób

Cwiczenia z nieobecnosci 2021.jpg

 

Autorka recenzji: Irmina Kosmala 


Płomień i popiół albo zaklinanie przemijania

Wiedzieć, że jestem śmiertelny, to w istocie umierać dwakroć, nie, umierać za każdym razem, gdy przypominam sobie, że umrzeć muszę.

                                                               Emil Cioran

 

W trakcie tworzenia swojego ostatniego dzieła, wiedział. Wiedział, że jest śmiertelny i że ta niebezpieczna kusicielka za chwilę przywabi Go do siebie. Ćwiczenia z nieobecności – choć dedykowane Mamie – pisane są własnym doświadczeniem nieuniknionego. Znając Leszka ponad dekadę, Jego poczucie humoru, czego przykładem są zbiory aforyzmów (Poradnik złych manier, FORMA 2007 oraz Do góry nogami, FORMA 2018), ale i również wczytując się w przejmującą Lowry`owską Ciemną materię (FORMA 2013), zastanawiało mnie, jakie będzie ostatnie Jakóbowe słowo.

Bohater Ćwiczeń z nieobecności doświadcza tajemnicy samotności. Nie tylko z nią nawiązuje więź, ale również z nieskończonością i przeczuciem boskiej obecności w materialnej i niematerialnej przestrzeni („Fizyka niemetafizyczna”, Przeprowadzka”). Wie, że zerwanie więzi rodzi się z buntu człowieka, który pragnie zbudować świat według swoich zasad. Ów rozbrat bierze również swój początek z milczenia Boga, niesłyszenia Go. Samotność człowieka często bywa nawleczona na nić ateizmu, upadku wiary. A przecież – rozmawialiśmy kiedyś o tym – samotność jest cieniem Boga będącego w pełnym tego słowa znaczeniu miłością (1J 4/8). Śmierć natomiast jest miejscem największej osobistej tajemnicy. To ona jest bohaterką ostatniego, prewidystycznego, spisanego przed śmiercią, tomiku Ćwiczeń z nieobecności.

Szczerze mówiąc, bardzo trudno było mi podążać za ostatnim śladem Przyjaciela pozostawionym nam post mortem. Przez dekadę naszej twórczej współpracy za każdym razem dołączał do książki, którą posyłał do recenzji, kartę z nadmorskim pozdrowieniem. „Kołobrzeski Posejdon”, bo tak o Nim zawsze myślałam, zbratany był od zawsze nie tylko z żywiołem wody – co oczywiste, i czego dawał wyraz wielokrotnie na kartach swoich książek – ale również z żywiołami ognia i powietrza. Kochał przyrodę, a Jego miłość do najmniejszych drobin świata uwieczniona została również w ostatnim słowie („Tropy”, „Przy ognisku”, „Burza”).

Dziś ze smutkiem otwieram wieko ostatniego Jakóbowego tomiku. W środku, jak zawsze, kartka. Na niej Leszek z wyciągniętym w moją stronę wskazującym palcem i ironicznym uśmiechem. „-Ty będziesz następna” albo „-Ciebie też to czeka” – przemawia do mnie nie tylko tym gestem, ale również mrocznym obrazem swoich ostatnich strof.

Ćwiczenia z nieobecności to wzruszające świadectwo własnej skończoności. Próba opowiedzenia tego, czego wyrazić nie można. Jednak nie jest to ślad rozpaczy spisany z samego jej dna: „-To już?”. Nie, nie odnajdziemy w tym tomiku zadziwień czy buntu. Ćwiczenia… stanowić będą próbę pogodzenia się z nieuniknionym („Próchno”, „Przeczucie”), usprawiedliwienia tej skandalicznej nieobecności, której wytłumaczyć się w żaden sposób nie da. Można się co najwyżej w niej ćwiczyć. I wierzyć, że koniec nie zawsze oznacza kres.

 

Przeprowadzka

to tylko przeprowadzka
do innego domu

Unikaj lęku
bo rozprasza
i załamuje perspektywę

 

-----------------------------------------------------------------------

Lech M. Jakób, Ćwiczenia z nieobecności, Wydawnictwo FORMA, Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin, Bezrzecze 2021.