Listy od zabójcy bez znaczenia - Jose Carlos Somoza

Ledwie niecałe 150 stron, małe miasteczko, kilkoro bohaterów – a właściwie bohaterka książki jest tylko jedna.
Resztę poznajemy tylko i wyłącznie poprzez jej myśli, zawarte w odpowiedziach na tytułowe listy.

 

Pisarka i tłumaczka Carmen del Mar Poveda pewnego dnia znajduje na ogrodzeniu swojego domu list, z którego dowiaduje się, że ktoś zamierza ją zabić. Nie wyjaśnia, dlaczego. Nie potrzebuje powodu. W tym samym miejscu zostawia odpowiedź, wymiana korespondencji pisarki z jej przyszłym zabójcą trwa. Szybko dowiadujemy się, że Carmen bawi się tak sama ze sobą – listy od początku podrzucała sama, wypróbowuje pewien koncept, który chce wykorzystać w nowej powieści. Kiedy jednak zmęczona tą grą z samą sobą, postanawia ją zakończyć, listy od zabójcy pojawiąją się nadal. Teraz już całkiem serio próbuje odgadnąć, kto z jej sąsiadów i znajomych z małego miasteczka może być ich autorem.

 

Dzięki konceptowi listów, Somoza może wpleść mnóstwo wątków pobocznych i retrospekcji nie przeładowując nimi tej krótkiej powieści. Bo tak naprawdę, czyta się tę książkę i chce się do niej wrócić właśnie dla nich. Linia fabuły mogłaby posłużyć jako kryminał lub thriller, jednak tak naprawdę zagadka stanowi bardziej tło, niż główny wątek.

 

Somoza, tak jak w swoich innych książkach, powieść kostruuje skrzynkowo, bawiąc się różnymi poziomami narracji. Najpierw mamy fikcyjną notę wydawcy – sugerującą, że czytelnik może spodziewać się dramatycznego lub urwanego i niedopowiedzianego zakończenia, którą odbudowane są właściwe listy. W nich z kolei zawarte są przeróżne smaczki, oprócz przytaczanych historii także testy na spostrzegawczość i erudycję, dla czytających ten tekst. Są więc odniesienia do Faulknera, którego tłumaczeniem właśnie zajmuje się bohaterka, wzmianka o filozofie Wittgensteinie, refleksje i złote myśli. Bohaterka (której nazwisko, zawierające człon „del Mar”, czyli „morze” sprawia, że myśli się o niej od początku jako o postaci tragicznej i romantycznej. Nie sposób mieć innych skojarzeń z samotną kobietą i morzem), przez większość czasu zamknięta w czterech ścianach, dla mieszkańców miasteczka ciągle jeszcze obca, opowiada tajemniczemu zabójcy w listach swoje życie, to jak widzi siebie i ludzi, których spotyka. Opowiada też poznane w miasteczku zwyczaje i historie – między innymi tragiczne losy trzech kobiet pochowanych na miejscowym cmentarzu.

 

W objętości i cenie jednej dostajemy więc kilka opowieści. I to wszystko napisane językiem z jednej strony bardzo lirycznym,
z drugiej, jak przystało na zagadkę z zabójcą, niepokojącym. Moża ta książka jest po to, żeby czytelnik zaczął żyć naprawdę
i rozglądać się dokoła. A może po to, żeby do niej wracać i odkryć, że sensy i interpretacje mogą być niewyczerpane. 

 

                                                                                                                           Iza Budzyńska