Kiedy byłem dziełem sztuki - Eric-Emanuel Schmitt

ŻYCIE PO ŻYCIU – Gdy sztuka wymaga łez

W swoich poprzednich książkach (Oskar i pani Róża, Pan Ibrahim i kwiaty Koranu, Dziecko Noego, Ewangelia  wg Piłata), Schmitt pytał o Boga. I zawsze był to Bóg trudny, który pozwala na zło i któremu mimo wszystko trzeba zaufać. Nawet w godzinie śmierci.

Najnowsza książka odbiega od Opowieści o Niewidzialnym. Bo w Kiedy byłem dziełem sztuki, bogiem staje się człowiek. A konkretnie artysta, który nadaje sobie prawa właściwie nadludzkie, powtarzając wielokrotnie: Beze mnie ludzkość nie byłaby tym, czym jest.  Bo to artysta – geniusz i prowokator, który swój kunszt opiera przede wszystkim na medialnym rozgłosie i skandalach. Tworząc kolejne dzieła, artysta o znaczącym imieniu Zeus Peter Lama posuwa się coraz dalej. Jego jedyną rywalką jest Natura, ale i ją postanawia przechytrzyć. Ośmiela się stworzyć nowego człowieka, uczynić z niego dzieło sztuki.

Zeus spotyka na swej artystycznej drodze zdesperowanego młodzieńca, który dorastając u boku przepięknych i sławnych ze swej urody braci, traci wszelki apetyt na życie. Nie czuje się brzydki, czuje się nijaki, żaden. Ludzie widząc go, na niego nie patrzą, jakby był przezroczysty. Młody Tazio ma za sobą kilka bezskutecznych prób samobójczych. W końcu dociera na ustronne zbocze, z którego zamierza skoczyć.

I tu spotyka go Zeus, prosząc o 24 godziny do namysłu. Chłopak jest nim zauroczony. Zeus ma w głowie bowiem pewien artystyczny projekt, który ma pokierować ludzkość w nowy, rewolucyjny wymiar.  Składa desperatowi dość nietypową ofertę: rozgłos, sławę i życie bez trosk w zamian za swój dotychczasowy byt. Chłopak jest pod wrażeniem Lamy, nazywa go wybawcą i Dobroczyńcą.

Niczym z Faustem podpisuje z nim pakt, w którym powierza swój los, ciało i duszę w ręce artysty. Nie ma przecież nic do stracenia. Staje się własnością wizji Zeusa. Oficjalnie chłopak umiera dla świata, tymczasem poddany zostaje ogromnej ilości operacji i zabiegów. Dokonuje ich dłużnik artysty, skorumpowany doktor Fichet. Po długim czasie Zeus prezentuje światu swe nowe dzieło – Adama Bis, który przynosi mu jeszcze większy rozgłos i bogactwo.

Adam nie jest już sobą, staje się dziełem sztuki wystawianym kolejno na aukcje i przetargi. O jednej rzeczy nie wie jednak sławny twórca. W przypływie ludzkich odruchów, doktor Fichet rezygnuje z operacji mózgu, pozwalając, aby w Adamie pozostał ośrodek mowy i myślenia. Na (nie)szczęście Adam – pozbawiony pozornie uczuć i potrzeby bycia z Drugim, poznaje malarza – ślepca i jego córkę, w której zakochuje się z wzajemnością. Jako jedyni – jak na ironię – dostrzegają oni w Adamie, człowieka jakim był kiedyś, a którego nikt zdawał się nie doceniać. Zeus nie przewidział, że jego zniewolona rzeźba będzie w stanie kochać.

Schmitt pyta zatem o cenę: sztuki, wolności, miłości, życia i śmierci. Dla Adama życie zaczęło się wtedy, gdy wybrał śmierć. Wygrywając z przezroczystością, utracił wolność, a miłość poznał wówczas, gdy – wydawałoby się – nie miał do niej żadnych praw. Tylko jaki bóg ustanawia to prawo?

                                                                                    Agnieszka Góralczyk