Galeria osobliwości

Z każdym dniem trochę bliżej - Irvin D. Yalom, Ginny Elkin

Z każdym dniem Yalom.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala 

 

Terapia jako relacja

 

Książka Z każdym dniem coraz bliżej, wydana po raz pierwszy w 1974 r., to nie tylko intymny zapis procesu psychoterapeutycznego, ale również interesujący eksperyment literacko-psychologiczny, w którym zacierają się granice między opowieścią terapeuty a pacjentki, między dziennikiem emocji a kliniczną obserwacją. Książka ta, będąca efektem nietypowej umowy między Irvinem D. Yalomem (światowej sławy psychiatrą i psychoterapeutą), a jego młodą pacjentką (ukrywającą się pod pseudonimem Ginny Elkin), odsłania złożoność, wzajemność i nieoczywistość relacji terapeutycznej.

 

Przed nami Ginny, dwudziestokilkuletnia kobieta z historią wielu nieskutecznych terapii, brakiem poczucia sensu i głęboką emocjonalną blokadą, nieśmiało przekracza gabinet Yaloma z niewielką nadzieją, ale z gotowością na eksperyment – zapis wspólnego procesu. Nie mając środków na zapłatę, wie, że musi zrezygnować z cotygodniowych spotkań, ale w tym momencie psychiatra proponuje w zamian za cotygodniowe godzinne sesje pisanie: każde z nich będzie odtąd dokumentować swoje przeżycia. Ten układ nadaje książce dwugłosowy charakter – czytelnik porusza się między intymnymi, chaotycznymi często zapiskami Ginny a chłodniejszym, choć niepozbawionym emocji komentarzem Yaloma. Dzięki temu forma sama staje się częścią treści: czytamy o terapii, ale też uczestniczymy w niej, widząc, jak różnie można przeżyć to samo spotkanie.

 

Ginny to postać tragiczna i wielowymiarowa. Niepewna siebie, wycofana, zmuszona przez życie do bycia zależną od innych, głównie mężczyzn. Związek z Karlem, bardziej opiekunem niż partnerem, staje się dla niej kolejnym źródłem frustracji i lęku. Seksualność, zamiast być przestrzenią bliskości, okazuje się trudnym, zawstydzającym tematem, a potrzeba bycia „dobrą dziewczynką” paraliżuje możliwość wyrażenia gniewu czy potrzeby. Jej zapiski są czasem pełne literackiego polotu, czasem przeładowane emocjonalnym chaosem, ale zawsze autentyczne – to zapis kobiety, która nie tyle próbuje opisać świat, ile zrozumieć samą siebie w nim.

 

Yalom w tej książce nie jest autorytarnym mentorem ani wszystkowiedzącym lekarzem. Jego notatki ukazują wątpliwości, momenty irytacji, zniechęcenie i zaskoczenie. Czasami jego profesjonalne interpretacje rozbijają się o mur milczenia Ginny lub jej emocjonalną nadwrażliwość. Innym razem to, co wydawało się mu porażką, pacjentka opisuje jako moment przełomowy. Ta rozbieżność spojrzeń nadaje książce głębi i prawdy – pokazując, że proces terapeutyczny to nie linearna droga do uzdrowienia, lecz skomplikowany taniec dwojga ludzi, z których każde niesie własny bagaż.

 

Najcenniejszym elementem książki jest jednak powolna, organiczna przemiana relacji: z układu lekarz–pacjent w coś przypominającego przyjaźń. Yalom nie ukrywa, że momentami czuje się emocjonalnie zaangażowany. Ginny szuka w nim nie tylko terapeuty, ale też kogoś, kto po prostu – będzie. Ich zapiski zbliżają się do siebie, nie tylko tematycznie, ale też tonem i stylem, jakby terapia rzeczywiście polegała na byciu razem, nawet w milczeniu, nawet w nieporozumieniu.

 

Choć książka opowiada konkretną historię konkretnej terapii, to w wielu miejscach staje się uniwersalna. Zagubiona, lękowa, nieradząca sobie z decyzjami i emocjami pacjentka staje się figurą współczesnego człowieka, który nie potrafi już odróżnić własnych pragnień od oczekiwań otoczenia. Z kolei empatyczny, ale świadomy ograniczeń terapii lekarz przypomina, że nawet najlepsza pomoc nie zastąpi indywidualnej odpowiedzialności i wysiłku. Ich wspólne pisanie jest więc nie tylko procesem terapeutycznym, ale też głęboką medytacją nad relacją, samotnością i sensem.

 

Z każdym dniem coraz bliżej  zatem to książka, która przekracza granice gatunku: to nie tylko dokument psychoterapii, ale też studium ludzkiej wrażliwości, próby zrozumienia siebie i drugiego człowieka. Jest szczera, momentami bolesna, ale też przepełniona nadzieją, że nawet najbardziej skomplikowana relacja może prowadzić do przemiany.

 

Dla Yaloma terapia z Ginny staje się próbą odwagi nie tylko psychoterapeutycznej, ale też egzystencjalnej. Musi się zmierzyć z granicą własnych możliwości, a czasem i ze znużeniem, kiedy sesje wydają się donikąd nie prowadzić. Książka jest w tym sensie szczerym portretem procesu terapeutycznego – nie jako linii prostego postępu, ale jako labiryntu pełnego zwątpień, nawrotów i małych przełomów, które czasem widzi tylko jedna strona.

„Naszym laboratorium doświadczalnym miała być nasza relacja; starałem się stworzyć środowisko na tyle budzące zaufanie, nieoceniające, akceptujące i oparte na wzajemnym szacunku, by reakcja lękowa została zahamowana. Następnie przeszedłem do eksponowania Ginny bodźców, których tak się bała, i krok po kroku zachęcałem ją, by była asertywna wobec mnie. To zachęcenie przybierało rozmaite formy: od namawiania, doradzania i przekonywania po modelowanie, żądanie i ultimata. Czasami byłem zabawnym, przymilnym wujkiem, czasami upartą sokratejską muchą, czasem surowym, wymagającym reżyserem albo trenerem bokserskim, który z narożnika ringu zdecydowanie zagrzewa Ginny do walki”.

 

-------------------------------------------------------------------------

Irvin D. Yalom, Ginny Elkin, Z każdym dniem trochę bliżej, przeł. A. Tanalska-Dulęba, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2024.