Los człowieka - Michał Szołochow
Autor recenzji: Piotr Chojnacki
Los człowieka radzieckiego
Literatura radziecka dawno już straciła miejsce w spisie lektur szkolnych i w sercach czytelników (o ile kiedykolwiek je miała). Gorkiego, Erenburga, Simonowa czy Szołochowa nikt nie czyta. A przecież ten ostatni uznawany był za jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku, co potwierdziła przyznana mu literacka Nagroda Nobla. Ciągnęła się też jednak za nim opinia ulubieńca Stalina, raziły ostre wystąpienia przeciwko Borysowi Pasternakowi i innym literatom. Wreszcie pojawiło się oskarżenie o plagiat: Szołochow miał zagarnąć rękopisy zamordowanego przez bolszewików w 1920 roku kozackiego pisarza Fiodora Kriukowa i publikować je jako swoje. „Los człowieka” też ponoć jest oparty na tekstach Kriukowa.
Bohater książki, Andriej Sokołow, wkrótce po zakończeniu wojny, opowiada o swym życiu przygodnie poznanemu człowiekowi. Zdobył zawód, poznał dziewczynę, ożenił się i ustatkował. Na świat przyszły dzieci. Niestety wybucha wojna, Andrzej zostaje powołany do wojska. Walczy na froncie, trafia do niewoli. Przechodzi przez piekło obozów jenieckich, aż wreszcie pod koniec wojny udaje mu się uciec i wrócić do swoich. Dowiaduje się, że żona i córki zginęły w bombardowaniu, a syn dosłużył się stopnia kapitana. Sokołowa jednak los ponownie boleśnie doświadczy: jego syna snajper zabija ostatniego dnia wojny. Załamany Andriej próbuje jakoś odnaleźć się w powojennym świecie, nie ma jednak potrzeby, by gdzieś osiąść na stałe, rozpocząć nowe życie aż do chwili, gdy weźmie pod opiekę osieroconego chłopca.
Historia Sokołowa powinna chwytać za serce, budzić oburzenie na hitlerowskich oprawców i dumę z nieugiętej postawy głównego bohatera, który nie poddaje się przeciwnościom losu. Powinna, ale nie chwyciła. Chyba przede wszystkim dlatego, że Sokołow nie reprezentuje, moim zdaniem, człowieczeństwa jako takiego. On ma ucieleśniać człowieka radzieckiego: takiego, który w imię komunizmu świecić będzie przykładem i zniesie wszystko, byle nie przynieść wstydu swej ojczyźnie. Nawet z żoną się nie będzie kłócić, bo po awanturze wydajność pracy spada, a co dopiero mówić o postawie na froncie: na ochotnika amunicję na pierwszą linię powiezie i kapusia własnymi rękami zadusi, byleby tylko nie doniósł Niemcom, który z jeńców to oficer. Słabo wypadają partie poświęcone katuszom, jakie znosić musieli czerwonoarmiści w niewoli; czytamy o biciu, głodzeniu, ogromnej śmiertelności, ale to wszystko jest mało konkretne, ledwo zarysowane. Wiemy doskonale, jak Niemcy traktowali radzieckich jeńców, jak celowo dążyli do ich eksterminacji, więc Szołochow mógł epatować dowolnie naturalistycznymi opisami. Nie zrobił tego; czy nie pasowało mu to do charakteru opowieści Sokołowa, czy też może bał się wniknąć głębiej w tę kwestię, żeby radzieckiemu czytelnikowi nie nasunęły się porównania z własnym krajem? Tu przynajmniej nie musiał fałszować rzeczywistości, do czego posunął się później. Po udanej ucieczce Sokołow trafia na swoich, przekazuje im jeńca, którego ze sobą zabrał, i zbiera gratulacje za swój czyn. W szpitalu wraca do sił, a potem z bronią w ręku rusza na Berlin. Faktycznie jednak raczej wziąłby go w obroty kontrwywiad, a zamiast szpitala i dalszej walki czekałby na niego obóz, tym razem na ojczystej ziemi. Tego już jednak Szołochow napisać nie mógł. Musiał natomiast przekazać morał płynący z historii Sokołowa, obowiązkowo podnoszący na duchu. Narrator, patrząc na odchodzącego weterana z małym chłopcem, zastanawia się:
Dwaj osieroceni ludzie, dwa ziarenka piasku ciśnięte w obce strony przez huragan wojenny o niebywałej mocy… Co ich czeka w przyszłości? Chciałbym wierzyć, że ten Rosjanin, człowiek nieugiętej woli, wytrwa, że przy jego ramieniu wyrośnie tamten, który gdy dojrzeje, potrafi wszystko znieść, wszystko pokonać na swej drodze, jeśli go wezwie ojczyzna.
I nie powinniśmy wątpić, że tak właśnie się stało. Ja, niestety, nie mogę opędzić się od wątpliwości: zarówno tych dotyczących dalszych losów bohaterów, jak i tych dotyczących wartości literackich opowiadania Szołochowa.
http://zacofany-w-lekturze.pl/
---------------
Michaił Szołochow, Los człowieka, tłum. Irena Lewandowska, Książka i Wiedza 1987 (wydanie siedemnaste!).