Galeria osobliwości
Chłodne strugi - Teresa Tomsia (recenzja: Joanna Pisarska)
Autorka recenzji: Joanna Pisarska
CZUWANIE
Nowy tomik poznańskiej poetki Teresy Tomsi Chłodne strugi (2025)* – czytelny w układzie i zamyśle, w dodatku jakoś mi bliski, ponieważ również cenię poetycki dialog – chowa w sobie tajemnicę niedokończonej rozmowy. Konsekwentnie cytując, bądź w inny sposób odwołując się do konkretnych poetów i artystów, ale też bieżących spraw, autorka wprowadza czytelnika w świat osobistych przeżyć i pytań. Można by się zastanawiać, dlaczego jest taka, a nie inna kolejność przywołanych postaci kultury, przyjaciół i cytatów, ale tutaj sama sobie odpowiedziałabym, że przecież wybiera się sercem (Jest takie miejsce):
Nie ma słów, jakie zastąpiłyby wspólną
obecność, gdy brodzimy boso wzdłuż brzegu,
wiedząc przecież, że ta godzina jest pierwsza
i ostatnia. Nie ma powrotu w tamten dotkliwy
zachwyt ciemnością, gdy ogarnia nas nagle
w tłumie, w południowym słońcu –
rozgrzanych, lecz niepewnych,
co wniesie kolejna godzina.
Albowiem cała ta książka jest rozmową serdeczną, wyrażającą bliskość obu stron dialogu – emocjonalną, ludzką, zmysłową, duchową. I kto wie, czy właśnie nie mowa wiązana jest tutaj uprzywilejowana. Można próbować wyrazić niewyrażalne, dotknąć niedotknionego, wypowiedzieć niewypowiedziane. Takiej bliskości się szuka, za taką się tęskni.
Poetka wprowadza to poczucie bliskości nie zawsze z definicji i niekoniecznie za każdym razem przy pomocy bardzo wyrazistych atrybutów. Woli raczej subtelny, metaforyczny bądź intelektualny przekaz. Niech czytelnik sam odnajdzie drogę do najgłębszych treści i relacji, wtedy będzie mógł również i on w tym dialogu uczestniczyć. Tymczasem nie sposób przeoczyć siły wyrazu takich metafor jak „kruszenie się w sobie”, „okruchy ciała”, w które kobieta wciera balsam (Jeśli kto usłyszy), jak przyleganie do niej słonecznego promienia, dotykanie „ramion miękkich / jak królicza sierść” (Tamten zimowy wieczór), przylgnięcie „ściśle, od wewnątrz, mocno jak żywica w żyłach drzewa” (Przylgnąć). Pojawiają się określenia mówiące o powrocie, nadejściu, otwieraniu, uściskach. W zasięgu są liście, ich szelesty, szepty, wsłuchiwanie się w odgłosy, które są tuż.
Nie sposób też nie zauważyć bezpośredniości, z jaką autorka zwraca się do kolejnych partnerów dialogu, wprowadzając ich w obszar najgłębszych i najintymniejszych przemyśleń i przeżyć. W klimacie bliskości lepiej, odważniej można wyrazić siebie. Skoro to napisałeś, powiedziałeś, namalowałeś, mogę powiedzieć ci jeszcze więcej i wiem, że mnie zrozumiesz. Przywołana tytułem wiersza rzeźba Augusta Rodina „Pocałunek” jest już nie tylko symbolem, ale niemal synonimem bliskości, a poprzez zestawienie jej piękna z sytuacjami rozłąki, obcości, obojętności, tym bardziej wyraża potrzebę i tęsknotę za tym, by być blisko drugiego człowieka (Przy rzeźbie Rodina):
Idzie za nim, pragnie przetłumaczyć mu
świat, lecz on nie przystaje – już wie,
że człowiek jest nieprzetłumaczalny
i nic tu nie można zdziałać, jedynie
wciąż wyruszać w swoją stronę,
która wydaje się najwłaściwsza
z możliwych, choćby prowadziła
ku najciemniejszej nocy.
Życie więc, mimo tej podstawowej potrzeby, jawi się jako seria rozstań. Nawet kiedy już udało nam się spotkać i pojawiła się szansa zrozumienia, może nawet współodczuwania, za każdym razem okazuje się, że chyba jednak nie spełnia się to, co oczekiwane. Jest to szczególnie bolesne w relacjach z najbliższymi, kiedy ta „noc ciemna” z wiersza może być chorobą, która prowadzi do nierozpoznawania członków najbliższej rodziny (Epitafium dla Ojca):
To było zaledwie wczoraj, na przednówku
nieba – w pokoju na dziesiątym piętrze
wyciągnąłeś ku mnie rękę i pytałeś:
przywiozła pani papiery z Tarnopola?
W poezji Teresy Tomsi najciemniejsza noc jest najczęściej po prostu śmiercią, ponieważ duża część wierszy są to duchowe rozmowy z tymi, którzy już odeszli. Poetka przywołuje ich pamięć, stają nam więc przed oczami jej rodzice, przybywają poeci i artyści, mamy wielkich i uznanych, mamy przyjaciół, z którymi kładło się książki na jednym stole. Św. Jan od Krzyża, św. Jan Paweł II, Rainer Maria Rilke, Giovanni Segantini, Joseph Conrad, Tadeusz Różewicz, Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Julia Hartwig, ks. Józef Sadzik, Wincenty Różański, Andrzej Sikorski, Paweł Huelle, Wojciech Banach, Jerzy Łukasz Kaczmarek, Lech Marek Jakób, Zbigniew Jankowski, Sławomir Kuczkowski, niedawno pożegnany Rafał Żebrowski.
Intuicja wiary prowadzi autorkę tomu jednak jeszcze dalej, poza noc śmierci, szuka dla niej wyrazu w poetyce konkretnych osób, zgłębia tę poetykę, by móc pogłębić dialog. Próbuje przekroczyć noc i ponownie poezja okazuje się niezastąpionym instrumentem: zwyczajne słowa, a powodują, że ktoś znowu na chwilę staje pomiędzy nami, że teraz, kiedy już doczesne życie się zamknęło, potrafi wskazać właściwą drogę (Tren dla poety):
Silny powiew liść porywa i na trawę rzuca –
cicho, sza, z jeżami czuwaj, ułóż się jak
najniżej, przykryj płatkiem róży, wejdź
w wilgotną głębię – trwaj w podróży
nieuchronnej w sen wiekuisty,
coraz wyżej, w pełnię.
Najciemniejsza noc może być też pustynią milczenia, obojętnością, rezygnacją, złamaniem, odejściem, sieroctwem. Może być krzywdą, rozpaczą, wojną. Nie ma chyba w utworach poznańskiej liryczki tematu nieporuszonego, struny niedotkniętej (Światy równoległe):
Czy przyjdzie kiedyś opamiętanie
i przestaną płonąć domy z rękopisami mędrców,
dziecięce lalki i tornistry porzucone w ucieczce
z ukraińskiej kamienicy, z palestyńskiego
wzgórza, z afrykańskiej wioski?
Wierszu, obejmij jednym czułym tchnieniem
wszystkie imiona zapomniane, zakopane
w gruzach, na popiół spalone –
jesteście częścią naszego życia,
bez was nie wiemy, kim dzisiaj jesteśmy
i jaka droga jest dla nas właściwa.
Ogień i chłód, pamięć i tożsamość –
światy równoległe w naszych
pogubionych sercach.
Światy równoległe, światy wzajemne – oby wiersz objął, oby nie było za późno. Eugeniusz Toman, pallotyn Marek Wittbrot, Piotr Szewc, Maciej Niemiec, Krzysztof Kuczkowski, Renate Schmidgall, Artur Majka, Irena Knapik-Machnowska, Maciej Krzyżan, Ryszard Krynicki, Łucja Dudzińska, Wojciech Kass, Jacek Soliński – poeci i malarze, przyjaciele – na chwilę stają się jedną rodziną, tworząc jedną linię serca (Zanim zdołasz zasmakować kresu):
Jeśli przybyłem tutaj, to po to, żeby dać
choć zwątpienie, kilka pytań. I nie chcę nic
w zamian, chyba że trochę serca, myśli
ulotnej, tego, co z dobrej woli płynie.
Wyznaczona sobie granica
okazała się Tajemnicą –
i nie jest tym, który odchodzi,
nie jest tym, który zostaje.
Może powinnam więc zatytułować swoją wypowiedź „Bliskość”? Ale czy tylko o to chodzi autorce tomu, żeby powiedzieć, jak jest ważna? Bo może jeszcze o coś: (Modrzew):
Wiersz nie jest spowiednikiem,
lecz kiedy powierzasz mu sprawy
trudne i najgorsze, płacze z tobą,
współodczuwa, pojmując, co
chcesz w sobie zmienić
i próbuje pomóc –
bierze kamień
toczy go z tobą
pod górę
Oto każdy z tych wierszy wziął kamień jakiegoś syzyfowego zmagania, jakiejś niemożliwej do zrealizowania sprawy, zagubionego uczucia, utraconego życiorysu i toczy go pod górę, chociaż przecież cóż on może, to tylko słowa, „czarna kreska na białym płótnie” Toczy, chociaż sama poetka pisze: „Teraz wiem, że nic nie może być / ocalone” (Ugodzona młodość). Toczy, ocala, „mimo ciemności i odgłosów ciszy” (Jeśli kto usłyszy), mimo że „[j]asność (...) nadejdzie – / lecz jeszcze nie teraz” (Gwizd kosa), mimo że „usta (…) tężeją w marmur” (Bądź przy mnie), że „koniec świata przychodzi we wszystkich/ miejscach naraz” (Tego nigdy się nie wie). Do takiego zadania nie będzie lepszego momentu, wygodniejszej pory, bardziej komfortowych warunków (Lepszej pogody nie będzie):
Lepszej pogody nie będzie niż ta, gdy się
budzisz. Widzisz nagle – jest gorzej, niż było,
a liść, który poniósł przebrzmiałą opowieść, wraca,
by zaszeleścić na progu poranka i wsłuchiwać się
z tobą w pytania, odgłosy: matka jeszcze oddycha,
pies budzi cię nocą, w mailu brak odpowiedzi.
Tak więc „nie bacząc na okoliczności, ochraniasz / drobiazgi, które warto było ocalić” (Nie bacząc na okoliczności). I to się udaje. Historia każdej z wymienionych osób, historia jej własna i jej najbliższych, ma jakieś ocalone przez poetkę drobiazgi, jakieś drzwi, które się uchyliły „ku nam jak dobry/ opiekun witający spóźnionych” (Elegia domowa). Być może w ostatniej chwili, być może „[n]a granicy niebytu przesyłamy / wzajemnie uściski nad wyraz serdecznie, jakbyśmy / mieli za chwilę przemienić się w mgłę, / w rosę wzbierającą na parapecie” (Jeszcze strumień płynie).
Jest to zadanie wymagające ogromnej delikatności, dotyka się zadawnionych ran, miejsc, które nie przestają boleć. Tylko miłość to potrafi. To właśnie czytamy – najpiękniejszy tom o miłości, która „cierpliwa jest, łaskawa jest” (1 Kor 13, 4). „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). W każdym wersie poetka niesie coś ze swojego życia. W jednym z liryków wspomnieniowych poświęconych Matce-Sybiraczce wstrząsnął mną fragment o czuwaniu przy chorej, która nigdy nie odzyskała siebie dawnej, ale przy której poetka trwała do końca, o której pisała, otaczała ogromną troską, a także dbała, by miała ona wokół życzliwych ludzi. I którą chyba potrafiła zrozumieć, na ile tylko na tym świecie jeden człowiek potrafi zrozumieć drugiego, być w tak wielkiej duchowej bliskości. Ale też o tym napisać (Próba zrozumienia):
Paciorki wspólnych godzin, miesięcy i lat –
planowałam podróże, pragnęłam inną treścią
wypełniać frazy opowieści, czuwałam jednak
blisko, bo wiem, że wołałaś wciąż do siebie
tamtej, a jej tu nie ma, po stepach brodzi
cień dziewczynki z koszykiem jagód,
które podeptano.
Poetka czuwała i wciąż czuwa w jakiś szczególny sposób przy każdej osobie, którą postawiło przed nią życie. Bliskość, zrozumienie, ocalenie wzięły się z czuwania. Z ciągle zapalonej oliwnej lampki, z nieustannej troski, by nie zabrakło do niej oliwy, z wpatrywania się w ciemność, czy chociaż najbliższy skrawek drogi został przez nią rozświetlony: „A wtedy będziemy tymi posłańcami, / którym nigdy w lampie nie zbrakło / oliwy – pójdziemy przodem” (W cieniu starej sosny).
Nie dopowiem już nic więcej, nie podejmę kolejnych wątków tej poezji, bo trzeba by ułożyć o tym książkę, pozostanę w zamyśleniu, pozwalając, by obmywała mnie poetycka fraza „chłodnymi strugami”, które rozgrzewają serce, i by płynęła w innych czytelnikach ożywczym towarzyszeniem i czuwaniem. Niech każdy sam odnajdzie ten strumień, który jest dla niego. Niech przez chwilę pobędzie blisko, bo ta wierna czytelnicza obecność też jest czuwaniem, które prowadzi świat ku pamięci i miłości.
-------------------------------------------------------------------------------------------
*Teresa Tomsia, Chłodne strugi, Galeria Autorska Jan Kaja, Jacek Soliński, Bydgoszcz 2025
Joanna Pisarska – poetka, autorka i współredaktorka tomów poezji i poetyckich antologii, była katechetką. Jej wiersze tłumaczono na język angielski, włoski i esperanto. Za swój ostatni tom Pośrodku nocy otrzymała wyróżnienie Kapituły Nagrody Literackiej im. ks. Jana Twardowskiego za 2023 rok. Należy do Nauczycielskiego Klubu Literackiego. Mieszka w Białymstoku.