Przegapić życie — Monika Matusik

przegapic zycie2014

Autorka recenzji: Magdalena Wardęcka

 

Kilka godzin z życia...

 

W książce „Przegapić życie” Moniki Matusik jest sporo tragizmu, ale cóż – nie tego życiowego, a raczej literackiego.

Losy głównej bohaterki Amelii poznajemy w przykrych, pogrzebowych okolicznościach, które są niejako wprowadzeniem do jej historii, której geneza zaczyna się na lotnisku. Tam zupełnie przypadkiem poznaje chłopaka, który nieoczekiwanie zaczyna zwierzać się jej ze swojego życia i wyborów, których nie jest całkiem pewien. Po wymianie zdań zapada decyzja, że Amelia wraz z nowopoznanym Piotrem wyruszą na wyspę Rodos. Tam spędzają jeden dzień, podczas którego coś między nimi zaczyna iskrzyć. W końcu po różnych – mimo wszystko – romantycznych perturbacjach, zostają parą i wiodą szczęśliwe życie. Z pozoru, bo coś w tej sielance musi pójść nie tak, skoro Amelia trafia do szpitala psychiatrycznego z dość poważnymi lukami w pamięci. Co stało się między nimi, że dziewczyna wypchnęła to ze swojej przeszłości?

Brzmi całkiem interesująco, prawda? Cóż, całość książki już się tak nie zapowiada. Ten fakt daje się już odczuć po pierwszych stronach, zwłaszcza ze względu na sposób operowania językiem, który nie zachwyca, ale przecież to nie zawsze jest najważniejsze. Gorzej zaczyna się dziać, gdy autorka próbuje opisywać wspomnienia głównej bohaterki Amelii. Zaczyna od długich, niepotrzebnych wywodów na temat lotniska i jego funkcjonowania, potem przechodzi na tematy topografii i historii wyspy Rodos, ale najgorsza w tym wszystkim jest infantylna historia miłosna. Zdawało mi się, że czytam historię przeznaczoną dla nastolatek, która potęguje równie dziecinnie poprowadzona narracja. W zamyśle autorki książka z pewnością nie miała taką być. Historia poznania Amelii i Piotra jest po prostu absurdalna, a momentami nawet nieścisła. Na kartach książki „Przegapić życie” wielokrotnie pojawia się stwierdzenie, że główna bohaterka jest taka wyjątkowa, mądra, wspaniała, inteligentna, myśląca we własny, unikatowy sposób – bla, bla, bla… Do znudzenia. A tak naprawdę Amelię nazwalibyśmy po prostu głupiutką (do pewnego momentu książki, potem to zaczyna się zmieniać, co nie zmienia faktu, że bohaterka aż do ostatniej strony – w moim odczuciu – nie jest jakoś szczególnie wyjątkowa). Wyjeżdża na zagraniczną podróż z chłopakiem, którego zna raptem pięć minut, „bo przecież czuła jakby znała go od zawsze”, ale nawet nie pofatygowała się aż do końca trwania podróży zapytać o jego imię. Leci na jego koszt, śpi w hotelach na jego koszt (ale spokojnie, łaskawie wybrała ten o niższym standardzie), żywi się na jego koszt, ale przecież „nie prosi o nic więcej”. No, takich perełek jest mnóstwo, przez to tę część książki ledwie przebrnęłam, bo była ona dla mnie śmieszna, infantylna i ciągnąca się bez końca.

Bardziej interesująca część zaczyna się gdzieś od sto trzydziestej strony. Tylko, że książka posiada tych stron sto siedemdziesiąt, więc to trochę długi rozbieg. Niemal przy końcu zaczynają się te właściwe sprawy, dotykające głębszego problemu, które wyjaśniają, w jaki sposób bohaterka „Przegapiła życie”. Lepiej się to czytało, ale mnie nie zachwyciło, bo ta historia wydawała mi się już wtórna. Książka jednak rozbudziła we mnie ciekawość, jak ta cała historia się skończy. Co prawda, końcówka mnie nie zaskoczyła, bo już treść sugerowała, że tak jej losy mogły się potoczyć, ale tak czy siak, jest to jakiś plus. Swoje też zrobiło porządne wydanie, które sprawiło, że mimo niepowalającej fabuły książkę chciało się czytać.

„Przegapić życie” jest debiutancką powieścią Moniki Matusik i kto wie, może w następnym podejściu będzie lepiej. Mnie ta książka po prostu w ogóle nie przekonała, a wręcz momentami irytowała.

Jeszcze jedno zastrzeżenie mam nie tyle do książki, co do notki autorskiej. Nie powinno się jej pisać w taki sposób, jaki zrobił to niejaki Marek Ch.: „Wrodzona empatia od zawsze pozwala jej na to, czego nie widać na pierwszy rzut oka, a dzięki wyjątkowo elastycznym umiejętnościom intuicyjnym toruje sobie drogę do szczęścia i sukcesów w często niewyjaśniony sposób. Postanowiła wyrazić siebie również poprzez niniejszą powieść – historię wciągającą i bogatą jak wnętrze autorki”. Pierwszy raz spotkałam się z taką notką, która określa nie literackie umiejętności autorki, ale jej ogólną wyjątkowość, unikatowość i jakąś wyższość w stosunku do innych ludzi. Monika Matusik – według powyższego opisu - jest prawie tak samo nadzwyczajna, co główna bohaterka książki – Amelia.