Pejzaże z okruchów dnia - Teresa Kiara Duńska
Autor recenzji: Piotr Goszczycki
100 poetyckich pejzaży
W najnowszym, szóstym już tomiku Pejzaże z okruchów dnia ,Teresa Kiara Duńska mówi wiele, opowiada metaforą bardzo ciekawie. Czytelnik mógłby pochylić się nad Okruchami jak nad luźnymi notatkami czy pomysłami:
W słowach niedokończonych
milkną moje notatki
urwane w połowie zdania
myśli niewypowiedziane
(Notatki)
pozostaje tylko pytanie: czym są myśli niewypowiedziane? Autorka, zapisując wiersz, nawet od niechcenia wypowiada swoją myśl. Nawet, jeśli jest to bezmyślna albo niedokończona myśl… Pejzaże. Dokładnie 100 widoków, gdzie nie ma początku, nie ma końca. Jest jak w oceanie – jest wszystko. I te wszystkie wartościowe rzeczy nikną w niezmierzonej ilości wody. Cóż wtedy może się wydarzyć? Wszystko; jak w wierszu poniżej:
Fruneła kurtyna
czarnopióre ptactwo
załopotało nad ciernistym krzewem
strzępki papieru
pył z drogi
miałki proszek myśli
(Księga umarłych)
Można się zapytać – do czego zmierza autorka, o której w tomiku nie ma ani słowa? Nie wiadomo. Już sama okładka mówi wszystko i nic zarazem. Zmieścić w kadrze niebieską toń wody, kobietę grającą na flecie, żaglowiec i drzewa – i to wszystko przy zachodzie słońca – tam gdzieś w tle. Autorka jest malarką, ale ten dar niczego nie udawadnia, niczego nie broni. A zatem kim jest autorka? Odpowiedź jest w wierszu:
wtulona w czarny szept
kocich pomrukiwań
wyrwana z dna piekieł
nie pamiętam
kim jestem
(Ostatnia granica)
Nie zgadzam się z redaktorem tomu, Wojciechem Sodosiem, który we wstępie napisał o poezji Duńskiej, że: „jest romantyczna, kobieca, a czasem wręcz sentymentalna, (…), bo to właśnie są jej zalety – miłość, zmysłowość i dostrzeganie piękna wcale nie umarły z powszechną kulturą i wrażliwością.” Pejzaże z orkuchów dnia to przede wszystkim – nie kobiecość, nie wrażliwość – ale malarskie obrazy rozłożone na czynniki pierwsze. Owszem, malarstwo i poezja – to bardzo wdzięczne tematy, które nie jednokrotnie idą w parze. Znam przypadki, gdzie poezja jest jedynie dopowiedzeniem obrazu, gdzie w wierszu odczytamy intencje, i to coś ukrytygo. Gdy odwrócimy role, obraz może być również chwilą zatrzymaną w kadrze i czasem mówić o wiele więcej (pomiędzy wersami) niż całostronicowy wiersz. Gdzie w takim razie tkwi problem? Właśnie w okruchach. W tomie tym, jak już wspomniałem wcześniej jest wszystko i nie ma niczego. To drobiazgi, którym należy się przypatrywać na zasadzie pojedynczych wierszy, pojedynczych metafor. Ta poezja nigdzie się nie rozpoczyna, nigdzie się nie kończy. I dopiero, gdy przestaniemy skupiać się na walorach sensorycznych, gdy odwrócimy głowę od filozoficznych sensów dopiero wówczas możemy dostrzec atuty poezji. Tak, jakbyśmy codziennie zbierali okruchy – tylko jednej kromki chleba i zachwycili się nią. Następna kromka – musi pozostać już na następny dzień, ponieważ okruchy z drugiej kromki mają już zupełnie inny smak, i czytelnik może czuć konsternację i zatracić orientację, co było lepsze: pierwsza czy druga kromka. Taki misz-masz:
Księgą otwartą dla ciebie jestem
sewilskie motyle brzegi obsiadły
w cieniu miłosnej fontanny
zuchwałym uśmiechem
tęcza przenika światło
(Niebieska księga)
Redaktor tomu we wstępie dodaje, że Autorka znalazła nowe miejsce nad morzem, że czuje już zapach nowych wierszy, w których pełno będzie metafor oddychających morzem. Mam nadzieję, że następny tom będzie malarski, gdzie poezja będzie grała jedynie rolę dopowiedzenia. Pejzaże z okruchów dnia, to tom w miarę przeciętny, dla tych, którzy Autorki nie czytali wcześniej. Lecz, gdy obejrzy się obrazy zamieszczone na stronie autorki – zdanie na temat poezji, może ulec zmianie. W zależności od wrażliwości odbiorcy.
----------------------------------------
Teresa Kiara Duńska, Pejzaże z okruchów dnia; Wyd. Warszawska Grupa Wydawnicza, Warszawa 2016.