Zespół ojca - Piotr Czerwiński
Autorka recenzji: Irmina Kosmala
„Zespół ojca”, czyli jak otulić się wiatrem
W arytmetyce miłość jeden i jeden to wszystko, zaś dwa minus jeden to nic.
Mignon McLaughlin
„Piekło to inni” – rzekł swego czasu J.P. Sartre. Niestety, i w naszym stuleciu okazuje się to słynne zdanie francuskiego filozofa nadal bardzo aktualne. Współczesny człowiek wydrążony z planów dalekosiężnych, żyjący hedonistycznie chwilą, która ma trwać, choćby kosztem innych, najbliższych mu ludzi, spłycający relacje międzyludzkie do najbardziej prymitywnych potrzeb, przebywający godzinami w wirtualnym świecie – oto smutny obraz kondycji ludzkiej, którą zestawia na kartach niniejszej powieści autor z postacią człowieka prawego, świadomego i zaangażowanego w wychowanie swojego potomka. Człowieka, dla którego dobro dziecka stoi ponad wszelkimi innymi przyjemnościami oraz potrzebami.
Autor najpierw powoli i dokładnie oprowadza nas po świecie z pozoru całkiem normalnej rodziny.
On – magister filozofii o artystycznej duszy, polski emigrant, spotyka w Dublinie swą wielką miłość. Jest nią gotyckiej urody smukła Francuzka - Isabelle Laguerre, alias Belle. Kobieta rozczarowana świeżym zerwaniem więzów z poprzednim mężczyzną, wpada w ramiona spragnionego miłości Konrada. Odtąd stanowią jedno, a ich miłość potęguje cud spłodzenia nowego życia – Filutka.
Pierwsze dwa lata ich wspólnego pożycia przebiegają normalnie. Oboje są zakochani w maleństwie. Wszystko jednak zaczyna przybierać zły obrót, gdy Belle sprowadza swą pracę do domu, przesiadując godzinami przy komputerze. Odtąd nagle wszystko jej przeszkadza – szczególnie obecność coraz bardziej absorbującego synka.
W rolę matki wciela się więc natychmiast czujny i opiekuńczy Konrad, który co rusz wymyśla Filutkowi przeróżne zabawy, zabiera go na długie wycieczki, podróże ulubionym tramwajem, karmi smakołykami, kupuje nowe części do kolejki budowanej w mieszkaniu. W zamian za otrzymywaną co dzień od ojca troskę i miłość, syn odkrywa przed nim krainę swych marzeń, jaką jest Filutostan.
Syn rośnie, z przedszkola rusza na podbój szkoły. Nagle, pewnego wieczoru, w powrotnej drodze z ojcem do domu, spotykają na ulicy swoje okrutne przeznaczenie.
Odtąd – lojalnie uprzedza nas autor – w tej książce już nic nie będzie takie, jak dotychczas. Odtąd usłyszymy, a wręcz poczujemy czyjś ból i rozpacz, którym będzie towarzyszyć niedowierzanie, że można tak bardzo krzywdzić i tak bardzo kochać.
Staniemy wobec dziejących się na naszych oczach faktów oniemiali i trwać tak będziemy aż do ostatnich stron rozpisanego na ponad trzysta stron współczesnego dramatu. Bo trzeba nam wiedzieć, że „Zespół ojca” Piotra Czerwińskiego jest książką traumatyczną, wpływającą nieuchronnie na nasz sposób postrzegania świata, ludzi i prawa.
To książka o całkowitej przemianie i nienawiści jednego z bohaterów oraz bezgranicznej miłości drugiego. I jeszcze o tym, jak trudne jest życie po życiu. Tym prawdziwym, jedynym i niepowtarzalnym.
Jedyne zastrzeżenie kieruję do błędnie umieszczonego zdania z czwartej strony okładki, które mówi o rozwodzie ojca. Szczerze mówiąc, gdyby do niego doszło – o ironio – wszystko szczęśliwie mogłoby się skończyć. Jednak w tym przypadku rozwodu nie było, bo polsko-francuska para nie stanowiła małżeństwa.
Dlaczego Piotr Czerwiński nadał tak dziwny tytuł swej powieści? Dokąd jeszcze powiedzie nieobliczalny los bohaterów „Zespołu ojca”? No i wreszcie: co stanie się z nami po przeczytaniu tej niebezpiecznej książki, w którą – obiecuję – wpadniemy cali bez reszty i - niczym z rwącej rzeki - nie wyjdziemy suchą stopą.
Gorąco polecam.