Poszukiwacz marzeń. Z kamerą na wojnie w Brazylii - Karolina Kozioł
Autorka recenzji: Irmina Kosmala
Łowczyni smutków i marzeń
Pięcioro zapaleńców, dwudziestodwulatków, których połączyła wcześniej wspólna pasja studiowania ulubionego kierunku oraz chęć poznawania i ujarzmiania dzikich, trudnych i niebezpiecznych miejsc, postanowiło tuż po studiach udać się w podróż życia, by nakręcić film o prawdzie miejsca. Jako swój pierwszy przystanek wybrali „miasto Boga” - Rio de Janeiro, słynące w przewodnikach z pięknych plaż, urokliwych miejsc, taniego jedzenia i pomnika Chrystusa Odkupiciela z rozpostartymi ramionami. Niestety, nasi bohaterowie krok po kroku zaczęli odmitologizowywać ową podręcznikową „prawdę”, dostrzegając już od pierwszych dni, że Rio to miasto słynące przede wszystkim z wojny, jaka toczy się od lat pomiędzy mieszkańcami faweli a policją. I gdy zgromadzili materiały poczynione z wywiadów z ludźmi mieszkającymi tu od lat na temat ich dramatu codziennej egzystencji, walce o byt oraz o przetrwanie, bo śmierć czai się tu na każdym niemal kroku, doszli do smutnej konstatacji, że Bóg z pewnością dawno już opuścił to urocze miasto.
Naczelnym celem głównej bohaterki niniejszego reportażu było zatem obdarcie pięknych miast z cienkiego, błyszczącego dotąd pozłotka i pokazanie innego, prawdziwego ich oblicza.
Karolina Kozioł wcieliła się więc w rolę reporterki, by w niebezpiecznych miejscach nieznanych i niekiedy wrogo nastawionych do niej osób zapytać o to, co jest ich największym marzeniem i utrapieniem. Co interesujące, Europejczycy na to egzystencjalne pytanie dawali zawsze podobną odpowiedź. Ich marzenia skupiały się wokół wielkiej wygranej lub uczynienia wszystkiego, by stać się bogatym. Zupełnie inaczej patrzyli na to samo pytanie mieszkańcy faweli. Ich marzeniem było stworzenie prawdziwego domu oraz poczucia bezpieczeństwa. Bycie kimś – to odpowiedź, która autorkę reportażu całkowicie znokautowała, ale i zarazem bardzo ucieszyła.
Jednym z najbardziej traumatycznych przeżyć było spotkanie naszej bohaterki z tutejszą mafią oraz jej odwiecznym wrogiem - policją. I znów Karolina przeżyła niemałe zaskoczenie, gdy okazało się, że ci pierwsi nie są wcale tacy groźni, to po prostu porzucone przez los duże dzieci z bronią palną w ręku, których marzeniem jest miłość, sytość i święty spokój. Natomiast to policjanci okazali się tymi, którzy są niewrażliwymi emocjonalnie, wypłukanymi z wszelkiej empatii maszynami do zabijania handlarzy narkotyków. To oni na zwierzętach testują co roku swój brak człowieczeństwa, by później bez wahania przenieść swą nieczułość na drugiego człowieka.
Na kartach niniejszego reportażu Karolina Kozioł przybliży nam w sposób niezwykle syntetyczny, ale jakże interesujący opis zwiedzanych przez nią dzielnic nędzy, wzbogacony o rozliczne czarno-białe zdjęcia z odkrywanych przez nią miejsc. Tu nic nie lśni i nie mieni się kolorami niczym pawie pióro. Świat slumsów przypomina raczej nocnego motyla lecącego ku fałszywemu ciepłu i jasności, do zguby. Bo obok kubła z odchodami stać tu będzie telewizor plazmowy praktyczne w każdym kartonowym domku. Ot – jak się rzekło – zapomniane nieco przez Boga miejsce paradoksów.
Podróż przez niebezpieczne fawele okaże się również dla naszej bohaterki wędrówką w głąb siebie. Dzięki niej pozna swoje słabe i mocne strony oraz przekona się, co jest dla niej ważne.