Majtreji - Mircea Eliade
Autorka recenzji: Irmina Kosmala
Opowieść nieoczekiwana…
Było to na początku 1929 roku – Allan, młody europejski intelektualista, przybył do Indii jako przedstawiciel fabryk „Noel and Noel”. Po kilku miesiącach zajął w Kalkucie stanowisko kreślarza w nowym towarzystwie robót melioracyjnych delty. Wtedy poznał Narendrę Sena – wysoko kształconego pierwszego indyjskiego inżyniera oraz jego rodzinę.
Gdy bohater zapadł na ciężką malarię, wychudł i podupadł na zdrowiu, hinduski inżynier wziął go do siebie, chcąc go usynowić. Allan jednak źle zrozumiał jego intencje, sądząc, że Sen chce oddać mu swą szesnastoletnią córkę Majtreji za żonę.
Od tego momentu jesteśmy świadkami narodzin burzliwego, rozkwitającego w tajemnicy przed światem romansu Europejczyka z Hinduską, obfitego w rozliczne zwroty akcji i niespodziewane zakończenie.
Początkowo oboje bohaterowie powieści nie brali swych rodzących się w nich uczuć do siebie na poważnie. Majtreji lekceważyła Allana, opowiadając o swym duchowym przywiązaniu do innych mężczyzn oraz drzewa, w którym to była swego czasu bardzo zakochana. Allan, zachowując emocjonalny dystans z młodszą od siebie o dwakroć dziewczyną, z czasem zakochał się w niej tak bardzo, że jej kolejne opowieści o duchowym pobratymstwie z poetą czy tancerzem, doprowadzały go do szaleństwa. Stał się zazdrosny i zaborczy. Pragnął posiąść dziewczynę, którą pokochał. Więcej – zmienić dla niej wiarę, by móc być zaakceptowanym w jej kręgach. Dziewczyna jednak zaklinała go, by o swym uczuciu nie mówili na razie nikomu, tym bardziej, że jej ojca czekała niebawem operacja oczu, a młodsza siostra zapadła na tajemniczą chorobę i ubywało jej sił z każdym dniem.
Niestety, jak to bywa z miłosnymi tajemnicami – wychodzą niespodziewanie na jaw – i nie kończą się najlepiej…
„Majtreji” to jedna z pierwszych książek młodego rumuńskiego pisarza, oparta na wątkach autobiograficznych. Opublikowana w 1933 r., po rzeczywistym trzyletnim pobycie Eliadego w Indiach, wywołała ogromne poruszenie w europejskich kręgach pisarza i niemały skandal w hinduskim świecie. Stanowiła bowiem jawne oskarżenie hinduskiej dziewczyny o niemoralne prowadzenie się. Fałszywe oskarżenie – dodajmy – jak stwierdziła poetka Majtreji Devi, która dopiero po czterdziestu trzech latach spisała swoje bliskie spotkania z rumuńskim pisarzem, ukazując je tym samym czytelnikowi ze swojego punktu widzenia.
Eliade, opowiadając historię burzliwego romansu, posłużył się w „Majtreji” prawdziwymi nazwiskami bohaterów, oszczędzając jedynie siebie i ojca Majtreji, którego nazwał Narendra Sen. W rzeczywistości chodziło o Surendranatha Dasguptę, znanego indyjskiego filozofa i wykładowcę na uniwersytecie w Kalkucie, wśród którego studentów znalazł się młody Rumun.
Na ile historia opowiedziana przez Eliadego stanowi jego zapis autentycznych przeżyć, nie wiemy. Warto zatem sięgnąć po powieść Majtreji „Mircea”, by skonfrontować stanowisko obojga kochanków.
Na koniec warto dodać, że osią powieści M. Eliadego nie jest tylko hańbiący młodych romans, ale również zderzenie dwóch jakże odmiennych cywilizacji, myśli i kultur oraz zmiana mentalna bohatera, który przybył do „dzikiego kraju”, by go ucywilizować, a tymczasem sam uległ jego nieziemskiemu czarowi…