Bez-Troska. Próby wyrazu – Łucja Dudzińska

(Bez Troska Dudzinska Ł 2024.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala 

 

Bez-Troska albo taniec na wulkanie

 

Po Samotności kinomana zrozumianej przeze mnie jako „odrys sumienia”, (w którym odważny autobiografizm stanowi próbę dokonania wiwisekcji), biorę do ręki kolejny tomik poetycki Łucji Dudzińskiej – Bez-Troska. Próby wyrazu, w tłumaczeniu  Anny Błasiak.

Jakże inny jest ten podarowany nam przez poetkę świat od poprzedniego. Ile w nim mamy życia, emocji, lawy! Tu wszystko płynie i wszystko się zmienia. W pośpiechu dnia łatwo zgubić prawdę o nim, dać wprząc się w niepotrzebne myśli, słowa, obietnice… Kręte drogi prowadzą pod wysoką górę. Życie wiedzie po skalnych graniach i turniach, podciętych przez strome i urwiste zbocza dolin lodowcowych i rzecznych. Ale życie to przecież przygoda. Czas się spakować.

(...) Szukam pośpiesznie drugiej rękawiczki. Obserwuję parę butów.

Czekają na moje stopy. Nie interesuje ich, że mam różne
skarpetki (…)

                                       Nieparzystość do pary

 

Nieprzystawalność do innych, a w szczególności do siebie (pamiętamy, że bohaterka wierszy jest spod znaku Bliźniąt) powoduje raz lekki zawrót głowy lub wielką ambiwalencję: jak pogodzić siebie z sobą, z innymi? Jak czuć się szczęśliwą, gdy niezasklepione blizny otwierają się w ranę? Jak milczeć w świecie, gdy jego kuglarstwo, blichtr i obłuda krzyczą na całe medialne gardło?

Dobrze czasem zamknąć się w twardej łupinie wiersza, dać się wsączyć w jego ciepły miąższ i pozwolić światu spróbować się rozłupać.


Prawda i tak odbija się między głupotą a mądrością.
To ściany murowane przez pokolenia jak wieże
sięgające nieba. Zastanawiasz się dlaczego ludzie

patrzą bezmyślnie w górę (…)

 

W świecie zrelatywizowanych wartości prawda przestaje być wiarygodna. „Odbija się” jak piłeczka pingpongowa „między”. Bycie „pomiędzy” nigdy nie jest prawdziwe. Bycie „pomiędzy” to mistyfikacja lub zawieszenie. Dlatego właśnie ludzie patrzą bezmyślnie w górę. Bezrefleksyjnie odfajkowują niedzielne rytuały. Czym jest Bóg, wiara, piekło, niebo, los? Dlaczego przyszło nam żyć w tej epoce: (nie)dosytu, przesytu i wojennych traum?

 

(...) Historia pisała się sama. Zatrzymana w poczekalni do prawdy. (…)

                                                          Cenzura. Dzieje

 

W takim świecie, w którym każdy jest uzurpatorem swojej mądrości, chciwości i pędu do władzy, prawdziwa historia musi poczekać na swój czas.

W innym poruszającym wierszu – „Los. Smutek” trzykrotna anafora podbija tętno wyrażonemu uczuciu: „ Nauczyć się siebie kochać/ Nauczyć się kochać ludzi / Nauczyć się kochać w strachu – miłość objawia się jako korelat prawdziwego życia. Bo skoro kochasz, to czujesz, a skoro czujesz, to prawdziwie doświadczasz. Zbliżasz się do prawdy o sobie i innych.  Natomiast „(…) Na smutek pozwalasz sobie/ w nocy. Lepiej wsiąka. Wgryza się w czarne powietrze - / bez świadków – jak żałoba po marzeniach” („Lina”).

Pisanie, tworzenie nie jest nigdy wybawieniem, a rodzajem ekspiacji. Wie to bohaterka Bez-Troski.

 

Czas ucieka przede mną. Umyka biała droga wśród drzew.
Wije się i zmienia kolor jak ożywiona wstęga z przypiętymi
ozdobami znaków. Potrafi zaciskać, ograniczać, marudzić.

Czas, czas – jego ambasadorem jest prędkość (…)

                                         Mandaty. Aby zdążyć i się nie pogrążyć

 

No właśnie. Co to znaczy, że czas „ucieka”, a w zasadzie w chwili wypowiadania tych słów już „uciekł”, przeminął? Co to znaczy, że „minął”? Czy to znaczy, że wtedy byliśmy „przed”, a teraz jesteśmy „po”? Że posiadamy w sobie obrazy, myśli, uczucia, których wcześniej nie mieliśmy? Świat znów zrobił obrót wokół swojej Gwiazdy. Czy można na temat czasu powiedzieć coś prawdziwego, lecz takiego, co nie zabrzmi zbyt paradoksalnie? Czy o przemijaniu, o czasie – w ogóle da się prawdziwie mówić? Na czym polega czas? „Wiem, dopóki nie pytasz” – odpowie święty Augustyn. Na czym polega wysokogórska egzystencjalna wspinaczka? Wiem, dopóki mnie o to nie zapytasz….

 

(…)

Wspinam się po to, co kocham. Odgarniam rój komarów,
omijam wilcze jagody. Rozglądam się. Patrz! Zatrzymaj
powidoki spowite mgłą. Schodzimy w dolinę śladami
lisów i saren biegnących do źródła, prosto w ramiona
sennych strumieni. Płyną. Liczą się tkliwość powrotów
i rozmowa z echem. Zapytane o drogę życia, nie zostawią
nas bez odpowiedzi. Wibruje czas (…)

 

W wierszu „Tropy. Mądrość gór” dedykowanym innej poetce, Teresie T., bohaterka przemierza świat niespiesznie, niczym pielgrzym, kontemplując górskie krajobrazy. Spokojna wędrówka sprawia, że widzi się więcej, czuje mocniej, oddycha głębiej. Nie daje się zwieść zwodniczym powidokom i trującym owocom. Nie wpada się w cudze wnyki, nie spada z pobliskiej grani.  Wypatruje się celu, który może być wszystkim: dobrą myślą, przypadkowym spotkaniem, mostem. Gorzej, dopowie poetka, gdy szczyty gór się okrąża, a nie zdobywa. Gorzej dla czasu, którego już się nie cofnie. Gorzej dla prawdy, której się nie zrozumie. Gorzej dla życia, którego się nie doświadczy. Pozostanie cień. Powidok życia. Oto dialektyka nicości.

 

To, co ocala, a co jest w najnowszym tomiku Łucji Dudzińskiej wyrażone expressis verbis,  to pamięć, czułość i ruch. Ruszam z miejsca zawsze dla kogoś, nigdy przeciwko niemu. Przemierzam świat z prędkością moich myśli i przenikliwością wtajemniczonych. Pamiętam o tych, którzy odeszli, i tych, którym nigdy nie udało się żyć. Wspomnienie o nich wsączam w wiersz, dopowie poetka. Spamiętam nawet ostatnie szczekanie psa i okruchy pod stołem. W śmierci odnajduję życie.

 

---------------------------------------------------------

Łucja Dudzińska, Bez-Troska. Próby wyrazu, Wydawnictwo FONT, Poznań 2024.