Czarownica - Krzysztof Rudowski

Czarownica Rudowski 2024.jpg

Autorka recenzji: Irmina Kosmala

 

Falowanie świadomości

 

A gdyby tak… z cywilizowanego świata, podporządkowanego zakazom, nakazom, różnego rodzaju ograniczającym naszą wolę uzurpacjom,  wkroczyć do świata naszej najbardziej hedonistycznej imaginacji? Będąc atrakcyjnym mężczyzną posiąść kobietę. Co tam – kobietę! Czarodziejkę, Wróżkę, Czarownicę… tysiąc czarownic! Polecieć za nimi na Łysą Górę i chędożyć do białego rana…

A gdyby tak… z człowieka przeistoczyć się w jakieś zwierzę? O, może kota, który miaucząc przymilać się będzie w nocy do swej pani, by zaskarbiając jej łaski mógł potem wygodnie umościć się w jej ciepłym łonie, wysuwając swój koci języczek po więcej ciepła…

Tak. Zdecydowanie świat Krzysztofa Rudowskiego pisany jest męskim piórem. Autor zaprasza nas do krainy pragnień najpewniej każdego heteroseksualnego mężczyzny. W takim uniwersum można być kimkolwiek: ptakiem, kotem, podziemnym robakiem. Można nawet zmienić płeć i nie czuć w związku z tym żadnego psychofizycznego dyskomfortu. Byle być blisko obiektu pożądania. Byle zaspokoić swoje rosnące z każdym dniem silniej potrzeby.

Nieważne zaczyna być to, kim jestem, ważny jest otaczający mnie świat, ważne jest towarzystwo mrocznej czarownicy, która postanowiła mi pomóc. Na gest zachęty rzucam się w przestrzeń nocy i już po krótkiej chwili rozpościeram skrzydła i wyraźnie czuję gęstość unoszącego mnie na swoim karku powietrza. Oglądam się i widzę tuż obok czarnego ptaka. Z jego oczu sypią się srebrne iskry, które dosięgają mnie i wzmagają radość z tego swobodnego  dryfowania w przestrzeni (s. 94).

By doświadczyć przemiany trzeba albo narazić się jakiejś nieczystej mocy, albo odnaleźć zaczarowane źródełko, w którym należy zanurzyć się niczym w chrzcielnicy. Bo wszak i tu, mruga do nas porozumiewawczo autor, mamy do czynienia z myśleniem magicznym. Poprzez rytualne zanurzenie stajemy się naraz innymi ludźmi. Przynajmniej duchowo. Czystymi przez chwilę, obmytymi z grzechu. Magiczne źródełko usytuowane gdzieś w głębokim lesie, działa podobnie: oczyszcza nas z tego, kim jesteśmy. Przemienia fizycznie. Tylko że ta przemiana sprzężona jest z psychiczną. Gdy mężczyzna staje się kobietą, nagle nie tylko porusza się jak ona, zyskuje powab i lekkość ruchów, ale także dostrzega, że zaczyna odczuwać pociąg fizyczny do mężczyzn. Spętanie nieczystą mocą sprawia, że ulega libidalnym potrzebom, odrzucając na bok wszelki moralny kodeks (nie zdradzam tego, kogo kocham). W świecie zmysłów, udowadnia nam Krzysztof Rudowski, nie ma miejsca na roztrząsanie zasad żadnego kodeksu wartości. W hedonistycznym zatraceniu eudajmonię stanowi zaspokojenie jedynie seksualnych potrzeb. Z kimkolwiek (wiedźmy, diabły, gnomy) i gdziekolwiek (Łysa Góra, wiejska chata,  łąka).

A wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Pewność, że jesteśmy przez ten fantastyczny świat oszukiwani i wykorzystywani i że w miarę poznawania go i zadurzenia się w nim, zaczynamy zgadzać się na reguły tej gry.

Powieść Krzysztofa Rudowskiego od początku kojarzyła mi się z Odyseją, w której to główny bohater wiele dni próbuje powrócić do swojej Itaki (podobnie zinterpretował ją w świetnym posłowiu Jacek Inglot). Wcześniej, jak Odys, nasz bohater gości u bogini Kirke, z którą co noc współżyje, a podczas dnia – w oczekiwaniu na jej przybycie – poznaje tajemnice otaczającego ich zamku lasu.

Miłość sprowadzona w Czarownicy do pożądania to w zasadzie kara, jaką płaci się za odejście od świata kultury. Nagość, zmysłowość, zaspokojenie seksualne – właściwie tylko to trzyma przy życiu zaczarowanych bohaterów. Nie trzeba wcale dużo jeść ani myśleć. Wystarczy czuć. Rzucić się w wir długotrwałej przyjemności, która polega na zaspokajaniu coraz bardziej wyszukanych erotycznych podniet. W górach, w dolinach, w rzekach, jeziorach, a nawet pod ziemią – cały świat kopuluje i zrodził się z kopulacji. Zatem dlaczego w bohaterze pojawia się w pewnym momencie „ocknięcia” nostalgia za domem? By zajrzeć przez szybkę, czy czasem ukochana, która go wcześniej porzuciła, nie wróciła. Porzucony również porzuca, bo w tym upatruje szczególną sprawiedliwość, lecz porzuciwszy swój świat, powraca do niego, bo tęskni. Bo ów świat w niego wrósł. Bo rządziły nim konkretne zasady. W końcu wraca do tego, by prawdziwie żyć, bowiem zwycięża w nim potrzeba, aby nakarmić nie tylko zmysły.

 

------------------------------------------------------------

Krzysztof Rudowski, Czarownica, Wydawnictwo OdeSFa, Brzeg 2024.