Listy - Rainer Maria Rilke, Lou Andreas-Salomé

Rilke Salome Listy 2025.jpg

Autorka recenzji: Ewa Kowru

 

Miłość Orfeusza

„Sztuka stała się niepotrzebna. Czyż może uleczyć rany? Odjąć ból umierania? Nie złagodzi rozpaczy, głodnych nie nakarmi, nie ogrzeje marznących…” – pisał Rainer Maria Rilke do Lou Salomé w czasie I wojny światowej. Zamilkł wówczas twórczo na długich dwanaście lat, aby cztery lata przed śmiercią wydać swoje największe dzieło – Elegie duinejskie oraz Sonety do Orfeusza.

Na razie jednak Rilke ma dwadzieścia jeden lat. Przybywa na studia do Monachium, gdzie poznaje słynną już wówczas femme fatale – Lou Andreas-Salomé – zamożną Żydówkę, córkę rosyjskiego generała, starszą od niego o piętnaście lat prekursorka nurtu psychologicznego w literaturze.  Oto początkujący poeta i znana w kręgach niemieckich pisarka, której burzliwy związek z Fryderykiem Nietzschem odbił się dalekim echem w całej Europie.

Dzięki Listom w przekładzie Wandy Markowskiej poznamy Lou jako kobietę wolną, inteligentną, obdarzoną wielką witalnością i optymizmem, co kontrastuje z melancholijną osobowością poety.  Lou Andreas-Salomé była kobietą o bardzo postępowej mentalności jak na swoje czasy – nie zapominajmy, że mówimy o początku XX wieku – którą łączyły emocjonalne związki między innymi z Freudem, Nietzschem i Paulem Ree. Wiedząc, że pożądanie fizyczne zanika natychmiast po osiągnięciu spełnienia, w relacjach z mężczyznami, którzy ją interesowali, stawiała na głęboką przyjaźń opartą na intelektualnym współudziale. Czasami jej się to udawało, a czasami nie, bo nie wszyscy przyjaciele Lou akceptowali jej warunki. Jeśli chodzi o Rilkego, ich listowna przyjaźń trwała nie krócej niż trzydzieści lat, a listy te stanowią wyjątkowe świadectwo uczucia, jakie sobie wyznawali. Szkoda, że ​​w XXI wieku wiele z tych fascynujących kobiet (obok Lou Andreas-Salomé można by wymienić Almę Mahler, Clarę Schumann, Cosimę Wagner czy George Sand) wciąż nie zostało docenionych w sposób, na jaki zasługują. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni.

 

Rainer: A nawet gdyby pojawił się ktoś z bardziej niewinną, bardziej bezpośrednią duszą i znalazł punkt odniesienia w samych gwiazdach, nawet gdyby tolerował mnie pomimo mojej niezdarności i sztywności i zachował swoje czyste i nieomylne usposobienie wobec mnie; Nawet gdyby promień jego miłości uderzył dziesięć razy w mroczną i gęstą powierzchnię mojego podwodnego wszechświata, nadal byłbym w stanie (teraz to wiem) zubożyć go w łonie obfitości jego pomocy, stale odnawianej, zamknięcia go w niemożliwym do oddania panowaniu całkowitego braku czułości, do tego stopnia, że ​​gdy jej pomoc stanie się niemożliwa, on sam przejdzie od pełni do więdnięcia, aż osiągnie złowrogi rozkład...

 

...każdy z nich nabył, żeby to ująć niewinnością krajobrazu, czystą widzialność, obecność, i to mnie wzbogaciło, stało się częścią mnie, tak bardzo i w taki sposób, że po raz pierwszy zdawało mi się, bądź panem mojego życia, Nie poprzez nabywanie, eksploatację, interpretacyjne rozumienie rzeczy przestarzałych, ale poprzez tę samą nową prawdomówność, która rozprzestrzeniła się również poprzez moje wspomnienia.

 

 

-----------------------------------------

Rainer Maria Rilke, Lou Andreas-Salomé, Listy, przeł. Wanda Markowska, Wyd. Czytelnik, Warszawa 1986.