Utkana z pieśni i światła - Anna Czartoszewska (autorka recenzji: Regina Kantarska-Koper

Utkana z pieśni i światła Czartoszewska 2025.jpg

Autorka recenzji: Regina Kantarska-Koper

 

 

 „Utkana z pieśni i światła” Anna Czartoszewska

 

Przyznam, że dawno nie czułam takiej przyjemności podczas lektury poezji, jak w czasie pracy redakcyjnej nad nową książką Anny Czartoszewskiej pod pięknym tytułem „Utkana z pieśni i światła”. Miałam wprost fizyczne odczucie, jakby mi kto serducho miodem i masłem smarował. Wiersze ułożyły się nam redaktorkom w dziesięć rozdziałów tematycznych. Już pierwszy rozdział „Od świtu do zmierzchu”, opisujący polską wieś, zachwycił mnie, przywołał wspomnienia o moim dzieciństwie na wsi, o Matce. Ania z wdziękiem zestawia godne zazdrości zajęcia ludzi miastowych, szczególnie artystów, z ciężką pracą rolnika, dochodząc jednak do wniosku, że [k]ażdy ma swą biedę, choćby nie miał długu. Każdy ma swą orkę, choć pola nie dostał („Od świtu do zmierzchu zazdroszczę poetom”). Oddaje urodę zapamiętanego wiejskiego krajobrazu, gdzie kocie łby,[...] pachnące bzy/ i w słońcu tańczące motyle. Wspomina dawne obyczaje, elementy wyposażenia drewnianego domku świadczące o zajęciach i zwyczajach jego mieszkańców: dzieżę, krosna, chodnik, brzozowe gałązki mające odstraszać burzę, święte obrazy na ścianie, mosiężny lichtarz, krzyżyk, posażną skrzynię.

To wszystko ma swój zapach,

melodię, sielską nutę,(...)

 

Oczami poetki oglądamy deszcz, sielski obrazek burzy, tęczę złapaną zwykłym telefonem, studnię z żurawiem, wianki z podlaskich ziół, prożanki uwite z okazji tradycyjnych kościelnych obrzędów, niestety zanikających już; towarzyszymy ciężkiej pracy w polu, słuchamy śpiewu ptaków, krakania wron. Przyrodę poetka traktuje z pietyzmem i szacunkiem, jej elementy porównuje z człowiekiem jako tak samo niepowtarzalne i jedyne.

 

Nie ma dwóch takich samych drzew,

dwóch jednakich liści, zmarszczek na czole.

Każde drzewo inny w słojach mieści świat,

każde drzewo jest inne, jak człowiek.

            („Nie ma dwóch takich samych drzew”)

 

W pięknym „Wierszu panoramicznym” podmiot liryczny, a może sama autorka wyraża głęboką tęsknotę za widokiem z okna serca na panoramę wspomnień, za wszystkim tym, czego już nie ma, a wraz z bohaterką i czytelnik odczuwa żal i tęsknotę za minionym. Ania adekwatnie do tematu przywołuje słowa archaiczne, nazwy używanych dawniej przedmiotów, używa pieszczotliwych zdrobnień, wyrażając tym ciepły stosunek do tychże przedmiotów – symboli dawnego szczęśliwego życia na wsi: garneczek, drabka na strych, balejka, krypa, szpichloreczek. Jednak wieś się zmienia i niektórzy wolą obrazić się na żółty piasek i na czarną grudę i wyjechać stąd, nie wracać. Bujać się po świecie z wybujałym ego („Obrazić się na żółty piasek”). Rozdział kończy się jednak optymistycznie wierszem o Janku, który mimo trudów [c]hce tu zostać./ Do ostatniej wierzby trwać. Do ostatniej kropli czerpać. Życie („Woda życia”). 

 

„Latarnie rodzinnego domu” to rozdział o fundamentalnym znaczeniu wartości rodzinnych, o nie do przecenienia roli miłości rodzicielskiej, zwłaszcza matczynej, rzutującej na całe życie człowieka, na jego poczucie szczęścia w dorosłym życiu. Stąd dla dziecka największym szczęściem jest być szczęściem swoich rodziców (wbrew przewrotnemu tytułowi wiersza „Najmniejsze szczęście”, chyba dla podkreślenia obowiązkowego minimum dla rozwoju dziecka).

 

najpiękniejsze wiersze

pisze matka

synkowi skronią po skroni

tuląc skarb swój największy

         („Najpiękniejsze wiersze”)

 

Autorka z dobrą znajomością psychologii rodziny, wychowania i rozwoju dzieci poetycko doradza w sprawie relacji, jak należy postępować. Kochać bezwarunkowo, pielęgnować, dbać, opatrywać potłuczone kolana, a gdy czas/ pozwolić wyfrunąć („Błogosławieństwo”). W jednym z najpiękniejszych wierszy, jakie napisano o matce, czytamy o jej bezgranicznej miłości, o poświęceniu dla dziecka, a zastosowana animizacja pozwoliła autorce niezwykle silnie oddziaływać na uczucia i wyobraźnię czytelnika.

 

Matka nie ma korzeni,

wędruje sercem za dzieckiem.

Da sobie połamać gałęzie,

by tylko było bezpieczne.

            („Matka nie ma korzeni”)

 

Anna Czartoszewska zwraca się także do dzieci, aby kochały matkę, miały dla niej czas, przytulały, póki jeszcze ją mają („Dziecinnie trudne”), bo matka jest jedna („Matka nie ma korzeni”). Nie zapomina także o starszych członkach rodziny, o których również trzeba dbać na co dzień, [f]abryczna pocztówka raz w roku to trochę za mało. Traktują o tym dwa ostatnie w tej części wiersze „Upływ czasu widać po wnukach i odrostach” i „Babcia Eugenia z meldunkiem przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie”. To bardzo ważny temat dzisiaj, gdy obserwujemy tendencję do zaniku szacunku dla osób w podeszłym wieku, który jest wstępem do braku szacunku dla życia w ogóle.

 

W dzisiejszych czasach bardzo wiele dzieci w domach rodzinnych nie ma miłości ani zainteresowania ze strony rodziców. O konsekwencjach braku miłości i prawidłowych relacji w rodzinie mówi we wstrząsający sposób następny rozdział – „Punkty zapalne”. Są to wszelkie uzależnienia – od Internetu, alkoholu, narkotyków – choroby psychiczne, depresje, samookaleczenia, samobójstwa, agresja, przestępstwa. Stan jest alarmujący, gdyż ostatnio odnotowuje się znaczny wzrost liczby podejmowanych prób samobójczych przez coraz młodsze dzieci. Wrażliwość poetki nie pozwala pominąć tej tak ważkiej problematyki.

 

Podobnie jak tematu śmierci, której poświęcony jest rozdział „Na niebo świeczkę mi zapal”. Przedstawia ją w różnych aspektach, z punktu widzenia tych, co zostali i przechodzą wszystkie etapy żałoby – od złości i niedowierzania poprzez cierpienie i rozpacz do pustki i tęsknoty, oraz  z perspektywy już nie ziemian, a niebian, którzy są producentami radości,/ radości tej nie do podrobienia („Niebo – ziemia”). Czytelnik znajdzie tu wzruszające wiersze o śmierci nienarodzonych, tragicznych śmiertelnych wypadkach, o zapomnianych mogiłach i grobach na pokaz.

 

Gdzieś ochy i achy wyparły modlitwy.
Piękny, piękny pomnik, tylko ludzie brzydcy.

            („Zaduszki-wydmuszki”)    

     

Ale życie toczy się dalej i żyć trzeba. Poetka znajduje wspaniały pretekst, aby posłużyć radą na dalszą postawę w takiej sytuacji, wkładając domniemane słowa duszy skierowane do żyjących bliskich.

 

Proszę, módl się za mnie o wieczność. 

Nic więcej zrobić nie możesz.

I ufaj, nawet gdy ciężko

Bóg cię doświadcza w drodze.

[...]

Grzechem jest wciąż karmić rozpacz,

Żyć i przed życiem się chować.

 

Czas zgarnąć już liść z kamienia,

Żałobę przegnać za parkan

I łapać wiosnę za rękaw,

Bo życie największa to łaska.

 

Nie myśl, że mi jej zabrakło.

Myśl, jak żyć dobrze i pięknie,

A jutro pogoń swe myśli

w milsze niż cmentarz miejsce.

            („Dla ciebie beze mnie”)

 

Lektura tych wierszy bywa trudna, ponieważ mimo swej urody podejmują bolesną tematykę. Po patologiach i śmierci czeka nas „Dotknięcie piekła”, jakim jest wojna. Czartoszewska snuje poetycką opowieść o okrucieństwach II wojny światowej, prześladowaniach Żydów i Polaków, obozach śmierci, zesłaniach na Syberię, o losie kobiet i dzieci oraz o walce o wolną Polskę. Znajdziemy tu przepiękne patriotyczne wiersze, pozbawione patosu, lecz odwołujące się prosto do serca i do sumienia:

 

Nie mów mi, że

Patriotyzm to relikt przeszłości.

Powiedz to tym,

Co zginęli, byś w wolnej Polsce żył.

Zapalasz znicz,

Bo zapalić znicz jest najprościej.

Trudniej zapalić serce,

W wolnej Polsce patriotą być.

                („Nie mów mi, że nieważna jest Polska”)

 

Kilka wersów dla Niepodległej!
Parę wersów dla jej Bohaterów!
Tyle mogę ja – biedny poeta,
By pamiętało wielu.

            („Kilka wersów na 11 Listopada”)

 

Po złych doświadczeniach I i II wojny światowej „[w]ydawało się, że pokój jest wieczny”, jak mówi tytuł jednego z wierszy,  [a] tu znów historia koła śmierci toczy, bo „[ś]wiat się rozpędził w złą stronę”, jak stwierdza tytuł kolejnego wiersza, nawiązując do napaści Rosji na Ukrainę. W całej serii następnych utworów zaniepokojona losami świata poetka rozpaczliwie stara się przekonać czytelników, dlaczego „[w]ojna jest złem”, przytacza wręcz łopatologiczne argumenty: „Pokój jest potrzebny, niezbędny”,

 

Ty podpiłujesz moją gałąź,

ja podpiłuję twoją,

razem spadniemy z drzewa szczęścia

w objęcia śmierci.

            („Podmiot liryczny odwet”)

 

Wojna to grzech,

zarabiać na grzechu to grzech,

przymykać oko na grzech to grzech.

Świecie, czy nie wiesz o tym...

            („Od(sz)czep się, wojno!”)

 

            Ratunek widzi w opamiętaniu się, w miłości:

 

Miłości największa, objaw się w człowieku,

(...)

 niech zło będzie nieme!

            („Miłości największa, objaw się w człowieku”)

 

Lecz świat zwleka z nawróceniem się, za to [w]ciąż nowe mapy tworzy chory świat./

Czerwone plamki mnoży wirusów i ognia  („Mapy strachu”). Rozdział „Zdjąć maseczkę” opowiada o udrękach pandemii, o strachu.

 

Od następnego rozdziału „Jasno i ciemno” robi się nieco jaśniej w uczuciach. Wprawdzie są jeszcze smutki, dramaty, ale pojawiają się też „[w]idoki na miłość”, bliskość, poczucie szczęścia, ziarno kiełkującej nadziei. Są relacje, jest działanie, nadzieja na przeskoczenie bólu, przezwyciężenie siebie, na zwycięstwo i dobra rada na życie:

 

Nie pielęgnuj smutku,

pielęgnuj nadzieję.

            („Nadzieja uskrzydla”)

 

Rozdział „W pogodę i niepogodę”, opowiadający o porach roku, choć głównie o jesieni, podtrzymuje ten optymistyczny wydźwięk, co najlepiej widać w wierszu „Cztery pory szczęścia”: 

 

Niestraszna jesień, gdy miłość kwitnie,

wypuszcza wciąż listki zielone.

 

Niestraszna zima, gdy miłość żywa

otula jak szalem ramiona.

 

Niestraszna wiosna, gdy miłość wierna

wciąż pachnie jedynie bzami.

 

Niestraszne lato, gdy miłość zrasza

gorący czas wzruszeniami.

 

Niestraszne dzionki, niestraszne nocki,

niestraszne przeżyte lata,

 

gdy miłość zwykła, ba, najzwyklejsza,

jest w szczęście po prostu bogata.

 

Oprócz  liryków znajdziemy tu wiersze satyryczne jak np. „Natrętna jesień”, gdzie upersonifikowana jesień oznacza zbliżającą się natrętną starość, od której opędza się liryczna bohaterka.

 

Autotematyczny rozdział „Głos wiersza” poetycko analizuje cele twórczości, zdradza stosowane środki stylistyczne: Jestem krzykiem, jestem szeptem,/ byle cię poruszyć (wiersz tytułowy); PRZYTOCZYĆ spokój, PRZETOCZYĆ pokój,/ o chorobie, o wojnie zapomnieć na śmierć,/ uśmiechać się między wierszami („PRZETOCZĘ ci świat”). Wiele utworów powstało z inspiracji życiem i twórczością znanych poetów i im są poświęcone – Poświatowskiej, Norwidowi, Szymborskiej, Wandzie Dobaczewskiej, a szczególnie podlaskim poetom: Melanii Burzyńskiej, Elżbiecie Daniszewskiej, Annie Markowej, Janowi Leończukowi, Irenie Grabowieckiej i innym. Rozdział kończy wiersz „Smakuj teraźniejszość” – swoista modyfikacja horacjańskiego Carpe diem. Zostaw na mieliźnie swój ślad – zachęca poetka.

 

Książkę kończy rozdział „Skrzydła i pieśni” inspirowany sztuką muzyczną pojmowaną szeroko – od konkursów Chopinowskich przez szanty i melodie taneczne po popularne piosenki i śpiew słowika. Zamyka ją przepiękny hymn dziękczynny, którym Ania wyraża ogromną wdzięczność Bogu – najpiękniejszemu poecie – za dar tworzenia, który  waży nic/ a czasami tak ciąży (...) i przepraszam że tak często/ głuche mam pióro/ na Twoją pieśń.

           

 

----------------------------------------------------------------------

Anna Czartoszewska, Utkana z pieśni i światła, Białystok 2024.

 

Regina Kantarska-Koper – emerytowana nauczycielka, poetka, melomanka. Po studiach na UW w Warszawie zamieszkała w Białymstoku. Uprawia poezję, prozę, krytykę literacką i amatorsko malarstwo. Członek Związku Literatów Polskich i Nauczycielskiego Klubu Literackiego. Wydała trzynaście indywidualnych książek i trzy jako współautorka w serii „Kajety Starobojarskie”. Liczne publikacje w prasie, w ponad stu dwudziestu wydawnictwach zbiorowych: pokonkursowych, antologiach, almanachach, w tym w esperanto, w języku angielskim w Wielkiej Brytanii i USA oraz w Indiach w języku telugu. Redaktor antologii dla dzieci „Czarowny świat wierszy” i kilku tomików poetyckich, współredaktor serii poetyckiej – rocznika „Kajety Starobojarskie” (2010-2018) oraz kilkunastu antologii i tomików poetyckich. Laureatka i jurorka konkursów literackich. Wydane indywidualne książki: „Między tak i nie” (1992), „Niech nie ogarnie mnie ciemność” (2000), „Krople tęczy” (2002), „Odrobina piołunu” (2011), „Muzyka Moje Pragnienie. Music My Desire” (2012), „Czas księżyca” (2017), „Łyżka miodu, beczka dziegciu. Aforyzmy i fraszki” (2017), „Boży rok z matczynymi przysłowiami” (2020), „Takie tam strzępy życia” (2021), „Wiersze codzienne” (2021), „Zdarzenia nie do uwierzenia” (2023) i „Ślad” (2023), „Gry i kolaże” (2024). Współautorka (w serii „Kajety Starobojarskie”): „Smak istnienia” (nr 3, 2009); „Przez mrok przez błękit” (nr 8, 2014); „Pomiędzy zmierzchem a świtem” (nr 10, 2016).